Po 11 latach Apteka powraca z nowym materiałem. Starzy fani nie zawiodą się – Apteka brzmi niemal dokładnie tak samo jak Menda, jakby nic od tamtego czasu się w muzyce nie zmieniło. Może tylko ludzie stali się bardziej nerwowi, bardziej gwałtowni i nieprzebierający w słowach. Ale nie ma się co dziwić Kodymowskiemu, kiedy wykrzykuje Powietrze zasmradza policja i władza/ Jest na to sposób stuprocentowy/ Zorganizować zamach bombowy! W sumie jest na co się wkurzać, prawda?
Na szczęście Kodym jest Kodymem, a nie Kazikiem, więc dopust codzienności został w tekstach ograniczony do ustawionego na właściwym poziomie minimum. Okej, daliśmy do zrozumienia, że się nam nie podoba, co robi władza i możemy grać swoje. A to oznacza kowbojsko-psychodeliczne upalone historie, jak ta o rycerzu (i jeżu, jeżyku) czy ostrym imprezowaniu (Wszystko w porządku). Kodymowski w świetnej formie tekściarskiej, zwłaszcza kiedy snuje te swoje absurdalno-surrealistyczne monologi (O rycerzu, Mieszadło chaosu), jednak nie jest to liryka dla wszystkich. Trochę osłabłem, gdy usłyszałem tekst: Patrzysz, a to hermafrodyta/ Przyśpieszył swój sprint wokół słupa/ Tak, że z przodu była dupa/ Wcześniej już wypadła kupa/ Tak, że bez zastanowienia/ Wbił się klinem wśród pierdzenia. Taaaa... Nie jest to poezja wysokich lotów:) Jednak gdzie indziej z charakterystyczną dla siebie wnikliwością i wrażliwością Kodym dotyka trudnych tematów śmierci i przemijania. Są jeszcze rzeczy nieznane/ Z natury tajne lub ukrywane/ Ten wymiar nie przewiduje powrotu/ Czegoś nie zrobił – przepadło/ To tu... Lepiej, prawda?
Muzycznie płyta dzieli się na kawałki czadowe – takie sobie, mówiąc szczerze – jak Wiochaowska, Terroryści górą czy Apteka, i powolne snuje, śpiewane przez Kodyma niskim głosem, z towarzyszeniem kowbojskich, barowych riffów – i te numery zdecydowanie rządzą (Mieszadło chaosu, Każda minuta, O rycerzu, Wszystko w porządku). Choć tu i ówdzie wkrada się nuta nostalgii, tzw. smuga cienia, to jednak Kodymowski pozostaje sobą i w oparach trawy przekazuje nam swoją pozytywną, acz mocno przesiąkniętą cynizmem, energię. Zagrane jest to wszystko odpowiednio, mimo że brzmienie, jak wspomniałem, bardzo niewspółczesne.
Jeśli przymknąć oko na kilka drobnych estetycznych wpadek, Apteka to bardzo dobra płyta i świetny powrót do czynnego uprawiania szoł biznesu przez jednego z najbardziej charyzmatycznych jego przedstawicieli w naszym kraju.
21 sierpnia 2007
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Mimo że rok 2009 powoli odchodzi w przeszłość, ciągle jeszcze skrywa nieodkryte skarby, które sprawiają, że nie możemy o nim zapomnieć. Oto...
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Tworzenie sztuki i głowa do interesów nie zawsze idą w parze, ale jeśli ktoś ma zdolności organizacyjne i siłę przekonywania może spróbować ...
-
Piotr Brzeziński idzie śladem Vaclava Havelki z czeskiego Please The Trees i podbija Europę swoją singer/songwriterską interpretacją co...
-
Gdyby CKOD mieli zadebiutować w drugiej dekadzie XXI wieku, brzmieliby jak WKK.
-
Pamiętacie pierwszą płytę gdyńskiego tria? The Bell ukazał się cztery lata temu i w większości recenzji podstawowym „zarzutem” było stwie...
-
Lista zespołów, których twórczość inspiruje muzyków Setting The Woods On Fire, jest dość pokaźna. Mamy na niej i Sonic Youth, i Appleseed Ca...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz