26 sierpnia 2012
R.U.T.A: Na uschod. Wolność albo śmierć (Karrot Kommando, 2012)
Odcięty czerep z łoskotem potoczył się po ziemi, znacząc ścieżkę brunatną krwią… - to nie początek nowej powieści Jacka Komudy, ale moja reakcja po przesłuchaniu drugiej płyty R.U.T.Y . Swojej głowy nadal nie zdołałem przytwierdzić z powrotem do szyi…
Gdy zaledwie dziesięć miesięcy temu pisałem o fantastycznym debiucie muzycznego kolektywu R.U.T.A, nawet przez myśl mi nie przeszło, że ich drugi album pojawi się tak szybko i będzie lepszy od niego pod każdym względem. Również nowy album jest konceptem opartym na tekstach dawnych i ludowych. Tym razem jednak pieśni buntu chłopskiego przeciw feudalnemu systemowi wyzysku z naszych ziem uzupełniono o wątki z Białorusi, Rosji i Ukrainy. Album ten stanowi więc naturalną kontynuację debiutu. Obok gości znanych z pierwszej płyty w nagraniach udział wzięli artyści z Białorusi (Nasta Niakrasava) i Ukrainy (Hulajhorod).
Wprowadzeniem jest muzyczny żart o Lachcach, a po nim fantastyczna Sadoma, białoruska litania z 1869 roku w przekładzie Igora Znyka i Jacka Podsiadło. Jeszcze bardziej interesująca jest ukraińska pijacka pieśń Drobna drabnica - najpierw smętna, a po chwili eksplodująca punkową energią. Mama-Anarchija to z kolei czysty punk rock zaaranżowany na instrumenty dawne i w dodatku jeden z najmłodszych tekstowo numerów na płycie – oryginał bowiem powstał w 1980 roku i pochodzi z repertuaru rosyjskiej punk rockowej grupy Kino. Po nim fenomenalne Sonce wykonane a capella, które płynnie przechodzi rozpędzony Oj, niech przyjdzie deszcz. Jeszcze większe wrażenie robi Oj, Wasylu, Wasylu, nie tylko żartobliwy, ale również bardzo energetyczny, choć zaskakujący początek wcale tego nie zwiastuje.
Łapiemy się na śpiewaniu razem z muzykami refrenu Pan nas męczył. Bardzo dobrze wypada też Ius Primae Noctis – Prawo pierwszej nocy, jeden z moich ulubionych, zwłaszcza w momentach wilczego wycia. Intrygujący jest finałowy kawałek trwający trzynaście minut Żnijcie, żeńcy!, który tak naprawdę składa się z trzech różnych utworów: tytułowego oraz następujących po nim pieśni A wże rokiw dwisti zrealizowanej w 2011 roku z członkami grupy Hulajhorod oraz Elengedem.
Na uwagę zasługuję wyśmienite, potężne brzmienie płyty, które jest jeszcze lepsze niż na debiucie. Do tego otrzymujemy przepięknie wydaną 120-stronicową książeczkę (!), a w niej bardzo ciekawe artykuły, w tym również na temat współczesnych ruchów anarchistycznych, (m.in. o performerkach z Pussy Riot czy Pomarańczowej Rewolucji), oraz wszystkie teksty pieśni z dokładnym opisem i wersjami zapisanymi cyrylicą.
Słuchając tej fantastycznej płyty po raz nie wiem już który, idę szukać swojej głowy. Czy też raczej czerepa… [lupus]
Strona zespołu: http://www.facebook.com/RUTA.GORE
Autor:
we are from poland
Etykiety:
folk,
LP,
po białorusku,
po polsku,
po rosyjsku,
po ukraińsku,
punk


Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Ledwo skończył się tegoroczny, a my już myślimy o następnym. Pomarzyć zawsze można, dlatego wspólnie stwórzmy listę wykonawców, których chci...
-
WAFP! z dumą przedstawia: 01. Girls Overcome By Satan : Girl Overcome By Satan/ We Love Hair Police Since We Were Six EP - więcej 02. D...
-
To nie jest płyta przełomowa. Więcej, operuje w raczej dobrze znanych nam klimatach brzmieniowych. Ale co mnie to obchodzi – tego chce się ...
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Ostatnio dwie sprawy zaprzątają mi myśli, te związane z szeroko pojętą muzyką vel kulturą. Pierwsza z nich szczególnie drażniąca. Trójko, ko...
-
Młody warszawski zespół, który już został okrzyknięty sensacją i (kolejną) nadzieją polskiej sceny alternatywnej. Zastanawiające, co było pr...
-
Tytuł może i kiczowaty, może i pompatyczny, ale idea chyba niegłupia - co powiecie na stworzenie listy najlepszych polskich płyt alternatywn...
-
Don't Panic We Are From Poland przedstawia czwartą odsłonę kompilacji We Are From Poland: CD1: 1. Max Weber : We Don't Spy / Max...
-
Tajemniczy zespół grający fajne, bezpretensjonalne piosenki, od których nie można się uwolnić.
-
To, co nie do końca udało się Vermones, Sex Architects osiągają bez trudu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz