Soczysty post core nadzieją dla zrezygnowanych.
Każdy ma swoją dobrą nowinę. Dla jednego będzie to wybór nowego papieża, dla innego kolejny dowód na to, że muzyka gitarowa żyje i ma się świetnie. No dobra, naciągane, ale to drugie to fakt. Dowodem niech będzie zbiór czterech debiutanckich nagrań zespołu Lunapar, o którym wiadomo niewiele, tylko tyle, że coś im się pokręciło z nazwą. Jeśli chcieli użyć synonimu słowa „burdel” (dom publiczny), to popełnili często spotykany błąd – to słowo brzmi bowiem... „lupanar”. Warto zainwestować w słownik.
Ale pomówmy o muzyce. Zawartość EP-ki miło zaskakuje. Cztery nagrania zarejestrowane przez Przemysława „Perłę” Wejmanna brzmią agresywnie, potężnie, ale i zarazem przebojowo. Już Drown Me In Sleep powoduje gwałtowny skok adrenaliny – desperacki, krzykliwy wokal i odpowiednio udramatyzowane partie gitar przynoszą klimat kojarzący się z najlepszymi dokonaniami sceny hardcore’owej. A to dopiero prolog do najlepszego! Red River. Dawno nie słyszałem rockowego numeru, który tak by mną potrząsnął. Tu wszystko jest perfekcyjne: melodyjny zaśpiew, wgniatające w ziemię uderzenie riffu i towarzyszący mu wrzask, motoryczna praca sekcji rytmicznej (pochód basu pod koniec mostku cudo!), kojące uszy wyciszenia i kosmicznie brzmiąca solówka. Auć, to kopie. Lubię taką elektryczność.
Trains Collide to kolejny dobry kawałek w repertuarze Lunaparu. Niucham tu pewną inspirację starym dobrym At The Drive-In; gitara fajnie jazgocze, a wokalista rozdziera gardło w całkiem szerokiej skali. Niestety, finał EP-ki rozczarowuje. Trwający ponad sześć minut Voluptous brzmi jak skrzyżowanie wczesnego Soundgarden z Toolem i mimo miażdżącego czaszkę riffu kompletnie mnie nie rusza, a dotarcie do końcowego wyciszenia zmienia się w walkę z sennością.
Nieważne, czy chodziło o lunapark dla dorosłych czy zapluskwiony zamtuz – ten Lunapar daje radę. Zespół zapowiada „dopublikowanie” kolejnych utworów do swojej nieoficjalnej EP-ki, więc zaglądajcie czasem na jego bandcamp! [m]
Strona zespołu: http://www.facebook.com/lunapar.band
posluchalem... i napewno jest to dobry zespół i gr ana fajnym poziomie - bardzo dobrym poziomie... jednak nie porwalo mnie to. recenzja mnie nakręciła, a słuchanie rozczarowalo. ale to wina bledengo wyobrazenia na temat tego z czym bede mial do czynienia.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem wplywy seatlle sluchac juz wczesniej, krzyk malo hard coreowy, a ten post core, bardziej idzie w kierunku brutalnych kawalkow Faith No More, niz w kierunku prawdziwych wpływów sceny hard core.
Mimo wszystko bardzo dobra muzyka i godny polecenia zespol. Ciekawe jak to buja n zywca?:)
Pytanie z innej beczki, czy można ich gdzieś ściągnąć i dopiero posłuchać? Muzyka przemawia do mnie, jak się jej słucha na słuchawkach.
OdpowiedzUsuńz bendcampa mozna sciagnac np jdowloaderem :)
UsuńZawsze można spróbować napisać do zespołu i poprosić o mp3. Skoro wydają się sami i nie wiążą ich żadne zobowiązania - jest szansa że podeślą pliki.
OdpowiedzUsuńgood stuff
OdpowiedzUsuńByłem na „koncerciku”, wokal ledwo mówił (gardło), to i pierwsze piosenka i druga wokalnie falowała i mało stroiły, później…hmmmm… Nie znałem totalnie muzy i zespołu, ale muszę napisać, że „coś w tym jest”. Można się doszukiwać brzmienia tego czy tamtego, tylko po co? Fajne gitary wbijały i miażdżyły, psychodeliczny mocny głos (nie wiem czy zamierzony czy to głos chorego) ciekawie brzmiał i poruszał, zdecydowanie mocna nuta. Pójdę na zdrowego wokalistę! Muzyka wybrzmiała i chciałem jeszcze… Dla mnie nowe klimaty, ciekawe i inspirujące… muszę gdzieś złapać teksty:-)
OdpowiedzUsuńPełny entuzjazmu polecam nowe wydawnictwo LUNAPAR: http://lunapar.bandcamp.com/
OdpowiedzUsuń