10 września 2007

Obserwator: Hatifnats

Młody warszawski zespół, który już został okrzyknięty sensacją i (kolejną) nadzieją polskiej sceny alternatywnej. Zastanawiające, co było przyczyną aż takiej podniety (głównie w kręgu prezenterów radiowej Trójki), bo Hatifnats, choć ma pewien wyjątkowy atut, nie prezentuje się na tle innych młodych zespołów wcale tak rewelacyjnie. Ten atut to niewątpliwie wokalista – dysponujący wysokim głosem Michał Pydo. Jednak już muzyka Hatifnats nie powala ani pod względem kompozycyjnym, ani wykonawczym. Ten szum wokół trio wydaje się mocno przesadzony i być może deprymujący dla samego zespołu.

Hatifnats dysponuje skromnym dwupiosenkowym demo i jednym utworem nagranym specjalnie na potrzeby kompilacji Offensywa 2. Piosenki robią pozytywne wrażenie. Słychać, że Hatifnats, mimo bardzo skromnego stażu, mają już nakreśloną pewną koncepcję swojej muzyki. Chcą tworzyć piosenki o gęstym, nieco klaustrofobicznym klimacie, zanurzone w rozmytym, tworzącym kakofoniczne tło sosie gitar. Tak właśnie brzmi utwór Horses From Shelville – i przyznaję, że ten koncept nawet mnie przekonuje. Mathematix (ze wspomnianej kompilacji) ma najbardziej wyrazistą strukturę zwrotka-refren i chyba najbardziej zapada w pamięć. Natomiast problem sprawia trzecie nagranie World, które jest kompletnie niezapamiętywalne. Praktycznie przez 3/4 piosenki nie dzieje się nic ciekawego, to po prostu monotonnie płynące dźwięki. Dopiero sam finał nabiera tempa i energii w gitarowym crescendo.

Wydaje mi się, że nie warto wywierać presji na Hatifnats i „zmuszać” ich do jak najszybszego nagrania płyty, bo to może zaszkodzić i zespołowi, i jego fanom. Chłopaki mają jeszcze wiele do przemyślenia, bo dwa udane kawałki nie oznaczają pewnego sukcesu całej płyty. Gdyby longplay utrzymany był w tej monotonnej, jednorodnej stylistyce, prawdopodobnie poniósłby klęskę. Hatifnats powinni pomyśleć o zróżnicowaniu brzmienia i nieco bardziej wyrazistych kompozycjach. Dajmy im czas, a będą dobrzy.

Band site: http://www.myspace.com/hatifnats

9 komentarzy:

  1. hatifnats to fenomen, praktycznie pierwszy polski zespół grający shoegaze/dream pop który wypłynął. szum więc jest niejako zasłużony, a i z tezą o jego przesadnych rozmiarami skory byłbym się kłócić :)

    OdpowiedzUsuń
  2. trudno nazwać wypłynięciem fakt, że znaleźli się na 1 składance i parę razy grała ich trójka... na razie są jednym z wielu zespołów, które czekają na swoje 5 minut. kibicuję im tak jak wszystkim, ale co zrobią na płycie, to już zależy od nich.

    OdpowiedzUsuń
  3. człowieku - pokaż mi drugi taki młody zespół polski, który gra coś takiego. Jest jeszcze the lolipops. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. przyjacielu, z młodych polskich kapel alternatywnych, zdecydowanie najbardziej oryginalną (czytaj - nie kopiującą stylów) jest Tale of diffusion. Odkryłem ich niedawno, choć debiut wydali już w styczniu b.r.
    Muza wymagająca, ale dająca w zamian na prawdę bardzo wiele.

    OdpowiedzUsuń
  5. hatifnats, jak to rodzaj muzyki? shoegaze, indie rock? co polecacie jeszcze w tym brzmienu (jak w horses form shelville)

    OdpowiedzUsuń
  6. do Anonimowy z 16 sierpnia: Hatifnats i The Lollipops? podobają się mi obydwie kapele, ale są one zupełnie różne. The Lollipops zdają się być bardziej "precyzyjni" w swoim działaniu, widać celowość w ich piosenkach, imidżu, który bez wątpienia zaplanowali. Hatifnats z kolei to piękny sen, który kończy się, kiedy tego nie chcesz i zaczyna się, kiedy się tego nie spodziewasz. chciałabym zobaczyć TL i Hatifnatów na jednej scenie, w jakimś zadymionym lokalu.

    OdpowiedzUsuń
  7. do Anonimowy z 15 września: oryginalność poprzez "niekopiowanie stylów" to wymyślanie na siłę. to niestety słychać. akurat nie znam Tale of diffusion, ale historia muzyki pokazuje, że ewolucja gatunków przede wszystkim polega na mieszaniu i odradzaniu się stylów. "Przyjacielu", oktawa ma tylko 12 dźwięków i nie ma po co się wysilać na "oryginalność"

    OdpowiedzUsuń
  8. Przyjacielu, śmiem twierdzić, że relatywnie mało w życiu słyszałeś. A jeżeli nie mało, to trafiałeś tylko na efekty miesznia się i odradzania się stylów.
    Tale of diffusion to tylko jeden z wielu przykładów, gdzie inspiracje są tylko punktem wyjścia do tworzenia rzeczy zupełenie nowych, a nie sposobem na styl gry. A w muzyce najpiekniejsze jest to, że są artyści, którzy z tych 12 dźwięków robią rzeczy niewiarygodne wcale się na nie nie "siląc".
    Ale co tam, i tak wszystko wywodzi się od bluesa :)
    Pozdrowienia dla Ciebie!

    OdpowiedzUsuń

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni