10 lutego 2009

Płyny: Rzeszów-St. Tropez (Biodro Records, 2008)

W ubiegłym roku druga płyta Płynów przeszła obok mnie jakoś bez większego echa. Ostatnio zacząłem sięgać po nią regularnie – może z tęsknoty za słońcem i leniuchowaniem w hamaku? Fakt faktem – muzyczka z czasem zyskuje, a kilka piosenek z Rzeszowa i St. Topez mogę śmiało określić przebojami roku 2008.

Muzyka Płynów jest luźna i ciepłolubna. Na drugim albumie ma się wrażenie, że zespół wypracował już coś na kształt własnego stylu. O ile na debiucie mocno przypominali sopockie Kobiety, to obecnie skręcają raczej w kierunku francuskiej Riviery. Takie Etui z zabawną francuską wyliczanką dość mocno trąci stylem Manu Chao – można by ten utwór uznać za parodię songów Francuza, gdyby nie fakt, że w podobnym bujającym klimacie utrzymane są też inne piosenki, zwłaszcza Uniwersum Grochów i Chiński szajs. Tak się składa, że te trzy numerki to moje ulubione fragmenty na Rzeszów-St. Tropez. Dorzucę Rower Kosmos (w ten oto sposób mamy trzecią fajną piosenkę traktującą o tym niezastąpionym pojeździe; pozostałe to Rower Lecha Janerki i Rower Dav Intergalactic), w którym taneczny rytm uzupełniaja sekcja dęta; Martę z szaloną solówką na trąbce; Metrosexuality – głownie ze względu na komiczny wokal i takst; Warszawę Wschodnią z przyjemnym akordeonem i gitarami akustycznymi. Dobrze się słucha damsko-męskich wokali, brzmieniowo jest też dużo lepiej niż na płycie poprzedniej.

Żeby nie było za dobrze, są też utwory, do których nie mogę się przekonać. W Comunication Breakdown zespół z miernym skutkiem próbuje grać rock’n’rolla na przesterowanych gitarach, w Difficult Listening serwuje improwizacje a la Warszawska Jesień (ok, wiem, że to był żart), w Indiach wraca do bezczelnego kopiowania Kobiet z czasów Marcello. Ale generalnie – co mnie nawet nieco zdziwiło – więcej jest piosenek, które mi się podobają.

Tekstowo jest bardzo fajnie. Płyny mają swój ironiczny i dowcipny styl komentowania rzeczywistości. W Uniwersum Grochów opowiadają historyjkę o chłopakach tańczących breakdance na ulicach Grochowa i marzących o wyjeździe na Manhattan... podmiejskim pociągiem. Marta bezlitośnie odsłania przemiany zachodzące w ludziach – kiedyś nonkonformistycznych buntownikach, dziś trzepiących kasę przedsiębiorcach i celebrytach. Nollywood, zaśpiewany szkolną angielszczyzną (tylko zdania proste) kojarzy mi się ze spamlistami od przedsiębiorczych Nigeryjczyków, rozpoczynających się niezmiennie od słów Dear Sir. Chiński szajs z gryzącą ironią przypomina, że jesteśmy otoczeni tandetą, ktorej bezmyślnie pożądamy, uznając ją za szczyt szczęścia. Warszawa Wschodnia pięknie portretuje część stolicy leżącą po wschodniej stronie Wisły. A Dalekie są kraje – co za miła niespodzianka – składa się z sympatycznych – i regularnych – limeryków. Dobrze wiedzieć, że komuś chce się jeszcze popracować nad formą tekstu.

Wygląda na to, że Rzeszów-St.Topez to naprawdę niezła płyta. No tak, nie ma się czego wstydzić. To naprawdę niezła płyta. Chyba się przekonałem. A jeśli przy okazji kogoś z was, to tym lepiej dla was. [m]

Strona zespołu: http://www.myspace.com/plynyband

4 komentarze:

  1. A dlaczego Warszawka nabija się z mojego miasta? He? Co takiego śmiesznego jest w Rzeszowie? Nie podoba mi się to ;(

    OdpowiedzUsuń
  2. A skąd taki wniosek?

    OdpowiedzUsuń
  3. a co to jest warszawka?
    dlaczego rzeszowianka nabija sie z warszawy?

    OdpowiedzUsuń
  4. Płyny pozdrawiają Rzeszów - we love you!

    OdpowiedzUsuń

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni