9 maja 2009

Powieki: Szepty EP (wyd. własne, 2009)

Powieki kontynuują wędrówkę w zacienione zaułki umysłu, sugestywnie budując pełen tajemniczych dźwięków świat, mały, prowincjonalny, a zarazem niezbadany, jak zakamarki Drohobycza z prozy Bruno Schulza. To porównanie jest bardzo subiektywne i nie zdziwię się, jeśli komuś muzyka i teksty zespołu skojarzą się z czymś innym. Ale popatrzcie sami: lider Powiek nazywa się Piotr Cudnok (bardzo bogate w znaczenia nazwisko), muzyka jest gęsta jak kisiel, strukturalnie złożona, a teksty pewne niedomówień i magii wydobytej z codzienności.

Zapalniczki to świetny początek tej małej płyty. Mamy tu wyrazistą pracę basu, niepokojąco biegające po kanałach efekty gitarowe i wokalne, potężną kulminację napędzaną majestatycznym riffem, intrygujące przejścia rytmiczne, progrockowe odjazdy, wreszcie w końcówce kakofoniczną dekonstrukcję. Wokal Piotra przypomina nieco styl śpiewania (czy raczej krzyczenia) Jędrka Dąbrowskiego z Organizmu. Miłość pali papierosy/ Gorzkie ciało/ Martwy dotyk – nawet tekst dostosowuje się do tej nowofalowo-kontemplacyjnej stylistyki. Inny ciekawy utwór to Stacja sufit, w którym zespół eksperymentuje z ciszą, przeróżnymi trzaskami, szumami i brudami tworzącymi niepokojące tło. Na to właśnie tło rzucono zniewalająco czysty motyw gitary. To taki postrockowy przerywnik, czy też łącznik pomiędzy kolejnymi piosenkami. Odbicia początkowo zdają się być dość chwytliwym numerem, jednak Powieki szybko demonstrują swoje lekceważące podejście do tradycyjnej budowy piosenki, dewastując ją w brawurowy sposób dziwacznymi przejściami rytmicznymi. Pan Widelec to ociężała, dostojna kompozycja z dobrymi melodiami, którą jednak trochę psuje monotonna recytacja-opowieść. Nie mam nic przeciwko takim muzycznym słuchowiskom, jednak ostatnio słyszałem kilka podobnie wymyślonych utworów i ten już nie robi na mnie wielkiego wrażenia. Zestaw kończy jedyna piosenka z angielskim tekstem - Black Shirts. Zaskakująca prostą, kojącą melodią. Kojarzy się ze spokojnymi nagraniami Ścianki czy Jacka Lachowicza.

Druga EP-ka Powiek udowadnia, że jest to zespół bezkompromisowo dążący do osiągnięcia zaplanowanego efektu artystycznego. Nie oglądają się na mody, nie próbują na siłę grać do tańca, czy rozbawić słuchacza. Zanurzeni we własnym świecie, jak Bruno Schulz w swoich opowiadaniach, tworzą muzykę zamkniętą na wpływy, osobistą i oryginalną. Warto posłuchać. [m]


6 komentarzy:

  1. absolutnie się zgadzam. fantastyczna praca Panowie!!

    OdpowiedzUsuń
  2. jak dla mnie totalna zamuła, a nie sztuka.

    OdpowiedzUsuń
  3. to nie to samo co powieki w starym składzie, niestety to słychać, nie wróżę przyszłości temu zespołowi.
    POWIEKI SIĘ SPRZEDAŁY!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. A niby dlaczego i po co miałoby być "to samo"?

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo dobra recenzja,ale ostatnim utworem są chyba "Pisaki",a nie "Black Shirts". Przynajmniej ja takowy zestaw posiadam.

    OdpowiedzUsuń
  6. "Pisaki" to bonus track - muzyka z jakiegoś spektaklu teatralnego bodajże, dlatego nie traktuję tego utworu jako integralnej części EP-ki

    OdpowiedzUsuń

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni