Nareszcie! Ostatnie wydawnictwo grupy to EP-ka This Is Not 3moonboys z 2006 roku. Po czym zespół zamilkł na trzy długie lata. Zupełnie nieoczekiwanie dla mnie, bez zapowiedzi, promocji i banerów na myspace 9 września 2009 formę fizyczną przyjął trzeci pełnowymiarowy krążek - 16. Już opakowanie zwraca na siebie uwagę. Odkąd mam swój egzemplarz, często wącham kartonik, by zgadnąć czy wypalony na wskroś otwór to faktycznie dzieło członków grupy, czy tylko sprytny zabieg edytorski.
Parę lat temu widziałem zespół na żywo. To strasznie zapracowani muzycy. Nie pozwolili sobie na chwilę oddechu, tudzież usunięcie danego instrumentu w cień. Tam każdy instrument pracował z gracją dobrze naoliwionej maszyny. Chłopaki nie pozwalali sobie na prostotę. Totalne zakręcenie, wieczne kombinowanie i nieustanne wyszukiwanie przestrzeni do zagospodarowania. Czemu o tym wspominam? Na 16-tce usłyszałem echa tamtego koncertu pomnożone razy trzy.
3moonboys to kapela, do której kilka lat temu przylgnęła łatka polskich spadkobierców Mogwai. Raczej niesłusznie. Owszem, płyty zespołu to kawał potężnego gitarowego grania często zahaczającego o post-rockowe patenty, jednak najnowsze wydawnictwo to świadectwo obrania własnej drogi i dość dobrze wykrystalizowanej muzycznej percepcji. Tym razem bydgoszczanie postanowili zaszaleć. Stworzyli coś w rodzaju koncept albumu. Ekipa biorąca udział w nagraniach liczyła szesnaście osób. Powstało szesnaście kompozycji: każda z nich to opowieść o nietuzinkowych postaciach zamieszkujących szesnaście pokoi pewnego hotelu w ciemnym, mrocznym lesie. Jak mówią muzycy, chcieli stworzyć dzieło splatające ze sobą trzy różne dziedziny sztuki: muzykę, plastykę i literaturę. Wierzę na słowo - nie jestem zbyt oczytany, by z anglojęzycznych tekstów wychwycić odniesienia do odpowiednich twórców, ich dzieł, myśli oraz trendów. Pozostają mi dźwięki płynące z głośników.
16 to wciąż gitarowe pejzaże znane z poprzednich wydawnictw. Jednak zaproszeni goście zadbali by każda kompozycja nabrała niepowtarzalnego charakteru. Zacznijmy od początku. ,Even to twórcze połączenie elektroniki ze schludnymi akordami gitary na modłę The Notwist. Kapitalne wrażenie wywołuje Perdita Loost's 25th Lover. Alternatywny gospel! Możemy zanurzyć się w space-rocku z lat 70. (Franz Kafka & Joan Miro (In One)), posłuchać francuskiego akordeonu rodem z In-grid (Composition IV, 2007), przypomnieć sobie płyty Joy Division (Pinky) i potupać nóżką do taktu funkującej gitary (This Is A Pipe). W kołyszącej balladzie It's My Day At Last II przemycono z sukcesem hip-hopowe skrecze, natomiast The Age Of Dreams to moim zdaniem ukłon w stronę Kid A. Smaczków jest znacznie więcej: soulowy głos wokalisty, skrzypce, flet, jazzowe tchnienia w dźwiękach saksofonu i wiolonczeli. Mimo tego chłopaki wciąż pozostają sobą. Potrafią pohałasować, doprowadzić do kakofonii, jak w Victorze Braunerze czy Into Silence. Są także kawałki, o których nic nie można ciekawego powiedzieć, oprócz tego, że są i sobie płyną. Kończącego longplay 491 oraz Imagination In Freedom równie dobrze mogłoby nie być. Wprawne ucho wychwyci kobiece głosy. I to nie byle jakie! Możliwości Magdy Powalisz z George Dorn Screams znamy wszyscy. Marta Rogalska z zespołu Pchełki również jest postacią niebanalną.
Into Silence:
Bydgoszczanie nagrali strasznie gęstą i złożoną muzykę o skomplikowanych strukturach, nie tracąc przy tym swoistej melodyjności. Dzięki temu przedzieranie się przez kolejne warstwy przynosi wiele przyjemnych doznań. Szkoda tylko, że z płyty nie da się wykroić żadnego singla. Brakuje „przeboju”. Mógłby nim być Into Silence lub zakończony świetnym riffem This Is A Pipe, lecz piosenek Księżycowych Chłopców nie da się zaśpiewać i zanucić w myślach. Pewnie dlatego rzecz przepadnie w rankingach i podsumowaniach (także moich), lecz jest to płyta, do której będę często wracał. W pogoni za refrenami, po zapchaniu się nośnymi zwrotkami i programową garażowością przyjdzie czas, gdy poczuję potrzebę posłuchania eleganckiej muzyki. To będzie 16-tka. [avatar]
Strona zespołu: http://www.3moonboys.com
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Mimo że rok 2009 powoli odchodzi w przeszłość, ciągle jeszcze skrywa nieodkryte skarby, które sprawiają, że nie możemy o nim zapomnieć. Oto...
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Tworzenie sztuki i głowa do interesów nie zawsze idą w parze, ale jeśli ktoś ma zdolności organizacyjne i siłę przekonywania może spróbować ...
-
Piotr Brzeziński idzie śladem Vaclava Havelki z czeskiego Please The Trees i podbija Europę swoją singer/songwriterską interpretacją co...
-
Gdyby CKOD mieli zadebiutować w drugiej dekadzie XXI wieku, brzmieliby jak WKK.
-
Pamiętacie pierwszą płytę gdyńskiego tria? The Bell ukazał się cztery lata temu i w większości recenzji podstawowym „zarzutem” było stwie...
-
Spontaniczny projekt m.in. Marcina Loksia (dawniej Blue Raincoat) i Kuby Ziołka (Ed Wood, Tin Pan Alley) ma szansę przerodzić się w coś trw...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz