16 lutego 2013

Ostatki 2012: Sound Doctor, Fantazman, The Poise Rite, Xtermination, The Cuts, Klara


Młodzież i ci trochę starsi w dzisiejszym wydaniu Ostatków. Jak zapewnia [avatar], wcale nie ostatnim.

Sound Doctor: Treatment (wyd. własne) 


Kolejny dzieciak, o którym nie wiadomo prawie nic. Tylko tyle, że jest w Warszawy, ma 18 lat i lubi fryzury a la Boney M. Piosenki tworzy w domu na tanich instrumentach i nagrywa je na czymkolwiek. Niedawno wrzucił do netu debiutancką płytę. Wystarczy rzucić okiem na okładkę, by wiedzieć, że... będzie dobra. Nawet bardzo dobra, jeśli pominąć jakość dźwięku.

Chłopak ma ujmujący dream-popowy wokal (czasami mam wrażenie, że pomaga mu w śpiewie dziewczyna), a w głowie świetne melodie. I tak sobie nuci te swoje tanie, popowe piosenki, a mi z każdą minutą opada szczęka. Pamiętacie, co niedawno pisaliśmy o Patricku The Pan? Tu mamy powtórkę z rozrywki. Każdy z kawałków jest ciekawie zaaranżowany, zagrany z pasją i wcale nie słychać jakichkolwiek kompleksów z powodu ograniczeń technicznych. Kuchenne lo-fi znów pokazało swoją siłę. Pomyślcie tylko, co by się działo, gdyby w swoje cudowne łapki złapał młodzieńca Michał Kupicz!


Strona artysty: https://www.facebook.com/sounddoctormusic

Fantazman: Tu będę (FA-art) 


Przyczyny powstawania zespołów są różne. Joanna Świdrak, Paweł Grad oraz Sebastian Pypłacz (znany nam jako Pan Stian) swój postanowili założyć po przeczytaniu książki Christiana Krachta Tu będę w słońcu i cieniu. Płyta Tu będę jest wyrazem zauroczenia dziełem niemieckiego prozaika, a teksty autorstwa Cezarego K. Kędera oraz sama muzyka czerpią wprost inspirację z postapokaliptyczno-fantasmagorycznego wydźwięku powieści.

Trzynaście utworów Fantazmana to dość mroczna elektronika poprzecinana wykręconymi partiami gitar. I jeśli komuś spodobała się robota panów z UL/KR, to na Tu będę odnajdzie całkiem sporo punktów wspólnych z dziełem gorzowian. Minajmniej, No, niebieskie, Por Favor komisarzu, Na chwilę - dużo fajnego dzieje się w tych kawałkach. Do twarzy zespołowi w oleistych, nadpobudliwych bitach. Teksty też są niezłe, dobrze się ich słucha nawet bez znajomości wspomnianej książki.

Problem leży w wokalistce Asi Świdrak. Dziewczyna studiuje filologię polską i to słychać. Dobra dykcja, wyraźny śpiew, fajna barwa głosu i gładko wyśpiewywane kolejne wersy. Tylko że przez całą płytę jedzie na jednej emocji. Ze świecą szukać momentów, gdy modyfikuje głos albo śpiewa pół tonu wyżej / niżej. Ta teatralna maniera zaczyna męczyć już przed połową albumu. I jakkolwiek by paradoksalnie to nie zabrzmiało - wydawnictwo lepiej by poradziło sobie na rynku w wersji instrumentalnej.


Strona zespołu: https://www.facebook.com/TuBede


The Poise Rite: Milosz Hated Rockandroll (Agencja Artystyczna Provokacja) 


Poprzednia płyta zespołu, Skąd na cisza...?, była na tyle słaba, że do najnowszej zabrałem się z kilkumiesięcznym opóźnieniem. Jest lepiej. Co prawda muzycy nadal nie umieją stworzyć interesujących mostków, ale przynajmniej próbują robić coś w tej dziedzinie (Bones). Dobrym pomysłem było zaproszenie do współpracy Juliana Tulka, Brytyjczyka z pochodzenia. Dzięki temu album zyskuje na kolorycie, a folkowe inklinacje Anglika ciekawie uzupełniają się z przyciężkim wokalem Bartłomieja Zaborowskiego (Protection-Infliction). Polepszyły się też linie melodyczne (Illusion), ale mimo wszystko to wciąż zespół, którego płyty szybko się zapomina na skutek braku wyrazistych refrenów. Niech panowie podpatrzą jak to robi Biffy Clyro, gdyż Milosz Hated Rockandroll to pozycja, którą powinni być najbardziej zainteresowani fani właśnie tej kapeli.

 

Strona zespołu: http://www.poiserite.com/

Xtermination: Bosa Nowa Huta (wyd. własne)


Pod tym pseudonimem ukrywa się Piotr Warszawski, wokalista nieistniejącej już Mikirurki. Na początku ubiegłego roku wypuścił demo The Pope of the Pop. Z jednej strony interesujące (Warszawski miejscami udanie imitował Mike'a Pattona), z drugiej - nudne, gdyż była na nim tylko jedna dobra piosenka (Perfect Man). A teraz ukazał się oficjalny debiut. Dość odmienny od dema, gdyż zgodnie z nazwą płyty wypełniony alternatywną odmianą samby i bossa novy.

Jeśli ktoś szuka w muzyce nieosłuchanych dźwięków natychmiast powinien sobie Bosa Nowa Huta puścić. Aczkolwiek nie sądzę, że znajdzie się wielu zachwyconych po jej wysłuchaniu. Kompozycje wciąż są ciężkostrawne (nawet spolszczono wspomnianego Perfect Mana - tu jako Ideał), a i po Mike'u Pattonie nie zostało śladu. Nawet zachęcajka, że jest klimat, spowoduje jedynie wzruszenie ramion.


Strona artysty: https://www.facebook.com/XterminationPL


The Cuts: Zimne słońce (S. P. Records) 


Czasami budzę się w nocy z krzykiem, gdyż wydaje mi się, że ktoś każe mi jeszcze raz przesłuchać dwie poprzednie płyty pilskiego zespołu. Nie lubię Syren nad miastem i tak samo nie lubię Czarnego świata. Wystarczył mi jeden kawałek Smutna dziewczyna, by wrzucić zespół do szufladki „Depeche Mode dla gimnazjalistek”.

Zimnego słońca również nie chciałem słuchać, choć pilotujący płytę singiel Pamiętam nawet mnie nie odrzucił. No, ale robota robotą i płyta numer trzy zawitała w odtwarzaczu. A tam pozycja numer jeden. 7 minut. Czy to naprawdę nagrał zespół The Cuts? To jest świetne! Duszna atmosfera, chłodna, eteryczna elektronika, rozwiany wokal i ciekawe przeszkadzajki w tle. Co prawda później jest już normalniej, piosenkowo, ale dobre wrażenie pozostało. Teksty się polepszyły, refrenom niczego nie można odmówić, zespół uzbierał całkiem niezły budżet na studio, gdyż i pojawiają się orkiestracje i różnorodne efekty dotąd nieobecne w twórczości The Cuts.

Lubię przypadki, gdy w pewnym momencie zespoły się ogarniają i zaczynają grać pod siebie niż pod rynek. Obecnie Cutsi są fajnym zespołem z dobrą płytą na koncie. Tak, są mielizny (Stereo), ale kontrowane bardzo dobrymi kompozycjami (witchhouse’owe Nie kocham cię już). Stylowego, chłodnego electro-rocka nigdy dość. Ale do pierwszych dwóch płyt i tak nie wrócę!

 

Strona zespołu: http://www.thecuts.pl


Klara: Away (Polskie Radio) 


Zaczęliśmy od nastolatka, kończymy płytą obiecującej nastolatki. Klaudię Jędrzejowską można porównać do tylu śpiewających dziewczyn, że wymienianie imion jest bez sensu. Napiszę tylko, że Klara to jakby młodsza siostra Kari Amirian.

Away to dziewięć kołysanek opartych głównie na gitarze akustycznej. Czasem słodkich, czasem gorzkich. Ale wszystkie wyborne. I mam gdzieś, że na zachodzie takiego grania jest pełno. Pół godziny z Klarą to jedne z najlepszych ubiegłorocznych przytulasów. Klara, you're the witch and I'm enchanted!

 

Strona artystki: https://www.facebook.com/pages/Klara/276132789172117

Słuchał [avatar]

1 komentarz:

  1. Poprawka: Klara naprawdę nazywa się Klara Jędrzejewska, a nie Klaudia Jędrzejowska.

    OdpowiedzUsuń

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni