5 czerwca 2014

L.A.S.: Szum (Sonic, 2014)


Lachowicz nurkuje w elektronikę.

Ostatnim albumem Jacka Lachowicza był „remake” jego debiutu, nagrany z zespołem The Pigs i wydany w 2011 r. Jako że 2014 należy do elektroniki i synth popu, były muzyk Ścianki śmiało deklaruje przynależność do tego modnego nurtu i wypuszcza just in time płytę wypełnioną przebojowym syntetycznym popem. Cieszyć się czy płakać?

Zanim jeszcze poznałem album na własne uszy, parokrotnie spotkałem się z opinią, że zawiera muzykę tak popową, że aż komercyjną. Aż za, jak na jedną z silniejszych podpór polskiej gitarowej alternatywy. Ale przecież Lachowicz flirtował już z popem na wydanej w 2007 r. płycie Za morzami, a i później nie raz potrafił zaserwować coś zdecydowanie lekkostrawnego. Dlatego im dłużej słuchałem Szumu, tym więcej słyszałem w nim tego Lachowicza z przeszłości, tylko nieco inaczej ubranego. Aż nawet zacząłem się dziwić, że na potrzeby tej płyty zmienił nazwę swojego projektu.

Szum jest płytą z dużym komercyjnym potencjałem. Czy go wykorzysta, nie mnie prognozować ani oceniać. Na pewno jest to pop na poziomie. Z pozoru proste struktury piosenek zawierają sporo niuansów, a styl śpiewania Jacka i swoista poetyka jego tekstów wskazują wyraźnie, że mamy do czynienia z artystą w pełnym tego słowa rozumieniu. Nie muszę się zbyt długo zastanawiać, by wymienić kilka superprzebojów. Winda, która stopniowo się rozkręca, by w finale osiągnąć status parkietowego bangera. Za lasem, który za sprawą wyraźnej linii basu nieco przypomina piosenki Becka. Opada mgła z dyskotekowym rytmem i wtórującym wokaliście „kociakiem” (w tej roli Ania Brachaczek z BiFF-a). Bujający klubowym bitem Patrzeć i leżeć (ze świetnym wejściem perkusji w trzeciej minucie). Wreszcie mój ukochany numer Ziemia ocaleje. To jak drżąco zawija Lachowicz końcówki wersów. To jak na jednostajny bit nakłada kolejne warstwy syntetycznych melodii. No po prostu cudeńko.

Oprócz tych ewidentnych przebojów na płycie znalazło się też kilka bardziej wykręconych fragmentów, jak Zapowiadam czy Okrakiem. Do tego coś łagodniejszego, niemal ambientowego: Czuję jak, Cichy dom (piękne partie wiolonczeli), kojące Pod stopami.

Jeśli mieliście obawy, że Jacek Lachowicz poszedł w disco polo, uspokajam. To wciąż ten sam facet, ten sam wrażliwy, wyjątkowy artysta. A że obecnie najbardziej kręcą go syntezatory... A kogo dziś nie kręcą? [m]



Strona artysty: https://www.facebook.com/lasek05

1 komentarz:

  1. Tak, z takim artystą można nawet pójść w dubstep bez obawy :-)
    Świetna płyta!

    OdpowiedzUsuń

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni