20 marca 2010

Sen Zu: Stajlisz&Romantik (S.P. Records, 2009)


Wszyscy pewnie znacie to uczucie, kiedy macie usilną ochotę na określony typ muzyki. Przeglądacie półki z płytami, dyskowe zasoby komputera i z przerażeniem odkrywacie, że już wszystko znacie na pamięć. I wtedy zaczynają się poszukiwania czegoś nowego. 


Właśnie w takiej sytuacji zastała mnie debiutancka płyta warszawskiego zespołu Sen Zu. Stajlisz&Romantik to produkcja, która ujrzała światło dzienne po ponad 5 latach od daty powstania grupy. Można zatem było spodziewać się całkiem dojrzałej propozycji.
Płyta zaczyna się świetnym, zahaczającym o hard rock Fed Up With Reality. Konkretna, dobrze nagrana perkusja, gęste partie gitar i basu, odpowiednie napięcie. No i chyba największe zaskoczenie – mocny, lekko chropawy, świetny pod względem barwy głos Zuzy Pytlińskiej. Po takim otwarciu spodziewałem się czegoś rzeczywiście mocnego.

Jednak po przesłuchaniu całego albumu czuję lekki niedosyt. Druga piosenka, Co mamy, też jest całkiem udanym dziełem – mieszanina energetycznej elektroniki, motorycznej perkusji i gitar daje do myślenia sugestywnym tekstem. Jednak jakoś mnie nie przekonuje – a przyczyną tego jest... właśnie polski tekst. Wokal Zuzy wybitnie pasuje mi do angielskiego. To pierwszy rozdźwięk, który - może dla niektórych niezauważalny – mnie się nie spodobał.

Zresztą całe Stajlisz&Romantik jest pełne sprzeczności. Największą wadą tego albumu okazuje się niespójność stylów. Oczywiście niektóre zespoły potrafią z tego uczynić swój atut, ale Sen Zu to się nie udaje. Mamy więc totalnie taneczne, rytmiczne Let’s Dance, pachnącą z daleka muchowymi gitarami Romantyczną piosenkę, czy finałowe ska w Spell. Żeby była jasność – nie mam pretensji do zespołu za pojedyncze utwory jako takie. Zuza świetnie odnajduje się w każdej ze stylistyk, instrumentaliści też tworzą ciekawe tło. Problemem jest po prostu umieszczenie wszystkich tych utworów na jednej płycie. W efekcie powstaje wrażenie pewnego zagubienia – co właściwie zespół chce nam przekazać? Jaki ma pomysł na siebie?

Mocną stroną płyty są teksty. Komentujące rzeczywistość i celnie sformułowane. Weźmy takie Co mamy: Mamy szanse i wybory/ Mamy flagi i kolory/ Promocje i reklamy/ No i co my z tego mamy? Na miejscu wszystkich polityków zastanowiłbym się poważnie nad tym, co robię...

Sen Zu to z pewnością grupa, która ma duży potencjał. Może ich pierwsza płyta nie jest idealna, ale stanowi wyraźny sygnał, że mogą jeszcze namieszać. No i zapamiętajcie Zuzę Pytlińską – o tej dziewczynie i jej głosie z pewnością jeszcze będzie głośno. [jaszko]



Strona zespołu: http://www.myspace.com/senzuonline

7 komentarzy:

  1. Kolejny przedstawiciel juwenalia rocka, a nie światełko w tunelu krajowej alternatywy.
    Fail.

    OdpowiedzUsuń
  2. Al to juz było 1000 razy. Sen zu jest mentalnie w 2002 roku.
    Teksty są straszne! straszne!

    OdpowiedzUsuń
  3. fail [2]
    co prawda technicznie dają radę, ale artystycznie i lirycznie niestety nie bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  4. A mnie sie bardzo podoba, ale ja mam moze spaczony gust :)

    OdpowiedzUsuń
  5. masz spaczony gust. i to bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  6. Na koncercie byli nieźli(lepsi niż studyjnie)

    OdpowiedzUsuń
  7. Do Pana z Anonimowego z 23 marca ;) O gustach się nie dyskutuje ;) A mnie tez się podoba ;) I niech se gadają ze mamy spaczony gust :P

    OdpowiedzUsuń

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni