19 listopada 2012
Drekoty: Persentyna (Thin Man Records, 2012)
Debiutancki album dziewczęcego tercetu jest jak jego tytuł-anagram: pokręcony i poprzestawiany.
Nieoczywiste, połamane, dziwaczne, teatralne, demoniczne, zagadkowe – oto kilka określeń, jakie przychodzą mi do głowy na opisanie piosenek Drekotów, czyli trzech dziewczyn: Oli Rzepki (założycielki, perkusistki znanej np. z Pogodno czy Graala), Magdy Turłaj (dawniej w Kawałku Kulki) i Zosi Chabiery. Naiwny ekscentryzm pierwszego materiału Trafostacja, stworzonego jeszcze przez samą Rzepkę, uległ przekształceniu w wyrafinowaną, pełną smakowitych odniesień do muzycznej tradycji zabawę stylistyką i stylizacją. Kompozycje opierają się na gęstej fakturze perkusjonaliów (choć, o dziwo, nie zostały one szczególnie wyeksponowane), zawiesistej gęstwinie syntezatorów i innych instrumentów klawiszowych oraz spazmatycznych partiach skrzypiec. Do tego dochodzą nieugrzecznione wokale dziewczyn, często balansujące między rozwrzeszczanym punkiem a rzewnym folklorem.
Rozczarują się ci, którzy oczekiwali czegoś ultraprzebojowego, wesołego, skocznego. Już początek płyty dość miarodajnie wprowadza w klimat całości: Listopad, zanurzony w elektronice, ma minorowy nastrój, a melodie w nim zawarte nie należą do tych najłatwiejszych. Chociaż można mówić o pewnym rozrywkowym potencjalne albumu, są tu przecież rytmiczne Poddania, jest znane od dawna, całkiem fajnie przerobione Masłem, mattandkimowy Tramwaj czy pogodniejszy Powrót, to jednak Persentyna stoi na nieco chwiejnych nogach wstrząsanego konwulsjami paranoika. Dziwaczne teksty, w których trudno doszukiwać się jakiejś konkretnej myśli przewodniej, będące raczej niejasnymi impresjami osnutymi wokół gier słownych. Ponadto grożenie niepokojącymi stłumionymi dźwiękami (Parestezja), katowanie uszu skrzypieniem strun (Skrzypię), rozrzucanie kaskad perkusyjnych brzdęków (Raut), naśladowanie klawiszem hardcore’owej gitary (Za), złowieszcze solówki na elektrycznych organach niczym z filmów o wampirach (Kontinuum, Plan B) – to wszystko brzmi jak idealna ilustracja wielokrotnie powtarzanego wersu: suchy stukot ostrych obcasów.
Ambitna, oryginalna i niepospolita. W całości po polsku. Kiedy ostatnio widzieliście tyle pozytywnych epitetów w opisie jednej płyty? [m]
Strona zespołu: http://www.drekoty.pl
Autor:
we are from poland
Etykiety:
altpop,
avant-garde,
avant-pop,
folk,
LP,
patronat WAFP,
po polsku
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Mimo że rok 2009 powoli odchodzi w przeszłość, ciągle jeszcze skrywa nieodkryte skarby, które sprawiają, że nie możemy o nim zapomnieć. Oto...
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Tworzenie sztuki i głowa do interesów nie zawsze idą w parze, ale jeśli ktoś ma zdolności organizacyjne i siłę przekonywania może spróbować ...
-
Piotr Brzeziński idzie śladem Vaclava Havelki z czeskiego Please The Trees i podbija Europę swoją singer/songwriterską interpretacją co...
-
Gdyby CKOD mieli zadebiutować w drugiej dekadzie XXI wieku, brzmieliby jak WKK.
-
Pamiętacie pierwszą płytę gdyńskiego tria? The Bell ukazał się cztery lata temu i w większości recenzji podstawowym „zarzutem” było stwie...
-
Spontaniczny projekt m.in. Marcina Loksia (dawniej Blue Raincoat) i Kuby Ziołka (Ed Wood, Tin Pan Alley) ma szansę przerodzić się w coś trw...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz