1 kwietnia 2014

Nowe twarze WAFP!


Wiemy, że przez grzeczność zaprzeczycie, ale stawmy czoło faktom – znudziliśmy się wam. Chcecie nowych twarzy, ostrych piór i kontrowersyjnych opinii. A więc... damy je wam! Poznajcie nowych autorów WAFP!

Już w najbliższych dniach swoje teksty opublikują nasi nowi redaktorzy. Zobaczcie, kogo udało nam się ściągnąć i przeczytajcie, co powiedzieli na powitanie!

Borys Dejnarowicz, rocznik 1983, muzyk, były redaktor serwisu Porcys.com:

Od czasu, gdy na WAFP została zjebana moja płyta Divertimento, bezustannie dążyłem do konfrontacji z zadufanym redaktorem tego podrzędnego wówczas „serwisu”. Gdy spotkaliśmy się z tak zwanym [m] w jednym z warszawskich multitapów, po krótkiej rozmowie zrozumiałem, że ta recenzja była pułapką, w którą osuwałem się powoli niczym owad w dołek wykopany przez larwę mrówkolwa. Dziś mogę z dumą potwierdzić – zostałem szefem sekcji Muzyka latynoska i zamierzam promować wśród polskich czytelników najbardziej wyrafinowane brzmienia z Meksyku, Panamy i innych krajów Ameryki Łacińskiej. Nie znajdziecie tego contentu nigdzie indziej. ...To pójdzie 1 kwietnia, prawda? To teraz serio. W moich tekstach będę rozkminiać najlepszą polską muzykę pop. Zaczniemy od czegoś wyjątkowego: kto z was zna zespół Papa Dock? Otóż jestem w posiadaniu pierwszego demo tego pierwowzoru Papa Dance i jemu poświęcę swe pierwsze słowa na WAFP!


Anna Gacek, rocznik taram-taram, dziennikarka Polskiego Radia, posiadaczka seksownej wady wymowy:

W polskiej blogosferze muzycznej zdecydowanie zbyt mało miejsca poświęca się wyglądowi muzyków. Weźmy WAFP – teledyski zepchnięto do osobnego bloga, na którego nikt nie zagląda, w tekstach brak zdjęć wykonawców, nawet jeśli dysponują atrakcyjnym wyglądem. A przecież muzyka pop to kopalnia inspiracji modowych! W moim cyklu „Sweterek w romby” zamierzam skupić się na tym aspekcie polskiej muzyki alternatywnej. Będą duże zdjęcia i wywiady z projektantami oraz modelami... muzykami. Pierwszy odcinek o najsłynniejszych swetrach polskiej sceny electro, w tym rozmowa z Michałem Skórką ze Skinny Patrini o jego kolekcji damskich sweterków ze sztucznego futra. Już się nie mogę doczekać, a wy? ;)


Dorota Masłowska, urodziła się nad morzem, pisarka, ostatnio wokalistka:


O mój Boże, najpierw ta zajebista płyta co ją z Macukiem zmacherowaliśmy, co to uzyskała szereg pochlebnych opinii, ale i paletę-przekrój recenzji negatywno-obojętnych, bez zrozumienia całkowicie, teraz nagle znienacka ten telefon od Redaktora Poczytnego Bloga, gdzie Gwiazdy i Celebryci zabijają się o to, aby wystąpić przedstawić swój repertuar, siebie z najlepszej strony w obfitych wywiadach, ze znawstwem pisanych analizach i całym tym blaskiem fleszy uporczywie mrugających. Redaktor owy skusił mnie pozytywną recenzją albumu wykonawcy Mister D, który jest stricte rozumianym muzycznym alternatywnym ego niejakiej Doroty D., czyli mua per se, gwarantując ocieplenie wszelkich negatywnych komentarzy pod teledyskami Chleb i Hajs zamieszczonymi na jutube, a także możliwością uzewnętrzniania mych przemyśleń jako muzyka. W moim cyklu nastąpi demaskacja panujących mitologii o Celebrytach i Gwiazdach Roka, wspomnę też o tym jak poznałam Andrzeja Krzywego i Zbigniewa Preisnera na tym samym stending party. Było fajnie, kurwa. Jest to dla mnie bez mała szok, ale taki pozytywny szok, że będę mogła pisać na WAFP. Zaczynam już od jutra.


Marek Sierocki, weteran dziennikarstwa muzycznego:

Może zabrzmi to nieszczerze, ale wychowałem się na WAFP i dzięki tej stronie web kształtowałem swój gust muzyczny. Wiem, że teraz gwałtownie liczycie, jak to możliwe, ale trudno to wytłumaczyć, bo WAFP jest stanem umysłu, nie tylko zbiorem pikseli na monitorze CRT. Uwielbiam te wszystkie skrótowce: WAFP, HDYA, TCIOF, KSAS, HOAP, UL/KR – to takie rajcujące, nowoczesne, odmładzające. Na łamach We Are From Poland chcę penetrować nowości alternatywnego rynku. Szybkie njusy, krótkie teleekspresowe rozmowy z muzykami, wyrwane z kontekstu fragmenty piosenek, na podstawie których zbuduję swoje opinie – to wszystko w moim cyklu „Uchem Marka (tego bez wąsa)”. Jestem podniecony, kiedy zaczynamy?


Filip Szałasek, bloger znany jako Fight!Susan, nagrał też kiedyś płytę:

W ramach krytyki muzycznej niektóre przejawy narcyzmu są tolerowane albo i nawet pożądane, inne – nie. Jak ocenić przez ten pryzmat spojrzenie z zewnątrz na siebie–słuchającego, zwłaszcza jeśli będzie to spojrzenie dążące nie do autoafirmacji, lecz obnażenia bez względu na wstyd czy śmieszność? Jako świadek swojego odbioru krytyk odnotowuje własne reakcje na daną muzykę i suma tych spostrzeżeń staje się podstawą recenzji czy szkicu, ale z rzadka przypatruje się zachowaniom jak najbardziej przyziemnym, codziennym praktykom, które towarzyszą słuchaniu bez względu na materiał i często decydują o ocenie dzieła, pozostając wobec niego zewnętrzne. Chciałbym więc zwrócić na siebie wzrok tak, jak Rousseau w Wyznaniach, Roland Barthes w książce o sobie samym albo Michel Leiris w Wieku męskim. (...)

To także przyczynek do emancypacji słuchacza wobec dzieła i twórcy oraz głos w sprawie autentyzmu krytyki – nie mniej istotnej od kwestii szczerości artystycznej. (...) nie jestem jeszcze gotów na krytykę jako tauromachię (nie jestem choćby w stanie ujawnić, dlaczego w ogóle zacząłem słuchać muzyki jako nastolatek), ale jestem gotów zasilić szeregi nieudolnych redaktorów WAFP i zmusić ich do przeczytania całego siedmioksiągu W poszukiwaniu straconego czasu, by zrozumieli jak bardzo tracą czas powierzchownie prześlizgując się po sprawach ulotnych, nieistotnych, quasiprzedmiotowych pisząc hurtowo swoje nędzne, zdawkowe, oparte na banalnych schematach recenzyjki. Będę dążyć do tego, by Krytyka w czystej postaci wróciła do łask, by zatriumfowała wiedza, kompetencje i erudycja. To mogę wam zagwarantować, chyba że mnie ocenzurują.

Zapraszam do czytania naszych nowych autorów! [m]

4 komentarze:

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni