28 listopada 2012

Melancholia i bezkresny smutek: GomeNay, Milcz Wieprze, Neil Milton, Suffering Astrid


Jesień sprzyja oddawaniu się cierpieniom duszy. Dobrze, gdy towarzyszu mu muzyka. Oto kilka propozycji do samotnego (lub w towarzystwie) dołowania się przemijaniem.

GomeNay: RUOHO MAA (wyd. własne, 2012) 


Mini EP-ka (tylko dwa nagrania) autorstwa Olka Chrobota, którego projekt 9-12 kiedyś opisywaliśmy. Zwraca uwagę przepiękna okładka artysty ukrywającego się pod pseudonimem Munke. A i muzyka niezgorsza.

Toka Bari to wyciszony post rock, który wybucha emocjami wraz z potężnym tąpnięciem gitary i wokalizą Nataszy Sołtanowicz. Drugi utwór, Nyashi Ardhi, ma już bardziej „technologiczny” charakter. Obok dzwoneczkowej melodii znowu główną rolę pełni tu żeński głos, wnoszący pierwiastek boskości.

Dlaczego tak mało? Chcemy więcej!



Milcz Wieprze: Kontury (wyd. własne, 2012) 


Nazwa nieprzypadkowo kojarzy się wam z zespołem Milcz Serce – jest to bowiem poboczny projekt Adama Be, członka tej mysłowickiej formacji.

Kontury to cztery instrumentalne impresje. Od ambientowej elektroniki (Kontur), przez majestatyczny pochód basu (Iran), surowe altcountry’owe szarpnięcia gitary (Wilcze Gardło; ciekawe czy chodzi o dzielnicę Gliwic?), po akustyczne wyciszenie (Deszcz).

Nic wielkiego, ale słucha się przyjemnie, prawda?



Do ściągnięcia z naszego działu download.


Neil Milton: Seas + Skies (Valentine Records, 2012) 


Szkocki artysta, mieszkający obecnie w Warszawie, wypuścił niedawno dwie bliźniacze EP-ki z muzyką instrumentalną – duchową siostrą twórczości Stefana Wesołowskiego czy Jacaszka. Nowoczesna klasyka, neoclassical, jak zwał tak zwał – to odprężająca mieszanka oszczędnej elektroniki z partiami smyczków i fortepianu.

Seas przynosi utwory minimalistyczne, surowe, pełne szumu i niepokojących teł. W tym zestawie najciekawszy wydaje mi się ponury A Loch ze skrzypcami brzmiącymi jak sprzęgająca gitara elektryczna.


Skies bardziej mi się podoba, to muzyka jaśniejsza, z większą dawką wiary i optymistymizmu, klasycznie piękna. Elegy For Tramway czaruje prostym motywem fortepianu i narastającym, szorstkim akompaniamentem smyczków. Taiwan to śliczna impresja, w której znów fortepian wspiera zmysłowa melodia smyczków i syntezatora. W 178329600 Seconds mamy już słodkie dzwonki i podniosły, niebiański finał. As You Sleep, zgodnie z tytułem, jest tak dyskretny, że prawie niesłyszalny. Jakby ktoś w drugim pokoju grał na fortepianie kołysankę, podczas gdy ty powoli zapadasz w sen.
 
Strona artysty: http://www.neilmilton.co.uk


Suffering Astrid: Manas Disrupted (wyd. własne, 2012) 


Wydany w tym roku długograj Netheriser był dziełem tak radykalnie kakofonicznym, że praktycznie dla mnie nie do przejścia, dlatego nie odważyłem się go zrecenzować. Na szczęście Bruno Janiszewski poszedł po rozum do głowy i powraca do tego, co wychodzi mu najlepiej, czyli dawkowania swojej twórczości w rozsądnych porcjach.

Po nieciekawym, prymitywnym Forlorn Theme, następują dwa chyba najlepsze utwory, jakie do tej pory udało mu się nagrać. The Sweet Face Of Lucy Gray z całą tą oleistością rytmu i rozmytym shoegaze’owym tłem oraz dynamiczny, pełen niepokojących brzmień gitar i syntezatorów Throwing The Pain OffInto The Sea – posłuchajcie tego!

EP-kę wieńczy zanurzony w zgiełku utwór Within Infinity, Neither Lost Nor Fallen, który reprezentuje skrajne podejście do rzeźbienia dźwięku zaprezentowane na LP. To mnie już tak bardzo nie kręci.


Strona artysty: http://www.facebook.com/pages/Suffering-Astrid/221349974560857

W melancholii tonął [m]

1 komentarz:

  1. "Wydany w tym roku długograj Netheriser był dziełem tak radykalnie kakofonicznym" - ktoś tu chyba nigdy kakofonii nie słyszał xD

    OdpowiedzUsuń

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni