Pokazywanie postów oznaczonych etykietą flashback. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą flashback. Pokaż wszystkie posty
9 maja 2012
[Flashback] Wspomnienie o Europeans Records
W 2002 roku pochodzący z Gdyni Artur Maszota bezskutecznie szuka wydawcy dla swojego zespołu Supreme. Zniechęcony ówczesnymi realiami postanawia założyć własną wytwórnię, która ma wspierać młode, niezależne zespoły gitarowe. Przystań, która mogłaby być przeniesieniem na polski grunt tradycji wypracowanych przez słynne labele pokroju Sub Pop czy Dischord. Energii starczyło na cztery lata. W 2006 Maszota spasował w nierównej walce z fiskusem, opornymi urzędami oraz nikłym zainteresowaniem ze strony słuchaczy. Dorobek Europeans Records to kilkadziesiąt sprowadzonych tytułów (m.in. pozycje z amerykańskich wytwórni Deep Elm, Jade Tree, szwedzkiego Tender Version, czeskiego Samuel Records), dość prężna działalność koncertowa oraz osiem polskich płyt. Najwyższy czas je przypomnieć.
4 października 2009
Flashback: (To już naprawdę) Koniec Lata
Lato za nami. Niedobitki studentów wracają z wakacyjnych wojaży. A jeszcze przedwczoraj za oknem pełne słońce i temperatura zachęcająca do snucia się ulicami w samym t-shircie. A dziś? Zimno, deszcz i trzy kawy, byle jakoś funkcjonować...
I aby nie było zbyt przykro, słucham sobie tych trzech kawałków, które wywołują tęsknotę za czymś, co minęło i wróci za 9 miesięcy...
Squeres: Seaside
Lili Marlene: Strom (wersja anglojęzyczna, z EP-ki Emptiness)
Endriu: Ketu's Death
Powakacyjny smutek kontemplował [avatar]
I aby nie było zbyt przykro, słucham sobie tych trzech kawałków, które wywołują tęsknotę za czymś, co minęło i wróci za 9 miesięcy...
Squeres: Seaside
Lili Marlene: Strom (wersja anglojęzyczna, z EP-ki Emptiness)
Endriu: Ketu's Death
Powakacyjny smutek kontemplował [avatar]
28 lipca 2009
Flashback: post-Jarocin-chill
Tydzień temu zakończył się Jarocin Festiwal 2009. Jak pisał [m] w innym wpisie, największą wadą festiwalu jest brak określonej drogi, którą chce podążać. Czy warto próbować wskrzeszać legendę, jaką był w latach 80.? Z drugiej strony - czy jest sens pod szyldem Jarocin próbować wypromować nową jakość, opartą na nowej, młodej muzyce pierwszego dziesięciolecia XXI wieku? Odpowiedź każdy musi znaleźć sam. Cieszy mnie, że odkąd opiekę artystyczną przejął Michał Wiraszko z Much - festiwal zwrócił na siebie uwagę zespołów z gatunku indie/alternative.
O tym jak wyglądała tegoroczna edycja festiwalu można poczytać na zaprzyjaźnionych serwisach. My na chwilę cofniemy się w czasie o kilka miesięcy, aby przyjrzeć się konkursowi dla młodych kapel. Napłynęło ponad 400 zgłoszeń, z czego 50 zakwalifikowało się do tzw. eliminacji. Od 15 maja do 15 czerwca konkursowe propozycje można było (i dalej jest taka możliwość) posłuchać na onecie. Dwa pierwsze miejsca miały zapewniony start. Pozostałych ośmiu wykonawców wybrało jury.
Do konkursu przystąpiło wiele kapel, o których twórczości czytelnicy mogli poczytać na naszym blogu. Nie wszystkie były „młode”, kilka bandów ma na koncie wydane płyty długogrające. Niektórzy zaproponowali dobrze znane kawałki; pojawiło się także kilka premier. I oczywiście debiuty - młode zespoły dopiero stawiające pierwsze kroki.
Niniejszy flashback jest wybiórczym (i niepełnym!) zestawem piosenek mniej znanych, a wartych zauważenia, które wyłuskaliśmy przesłuchując listę kandydatów. Swoją drogą - czy by nie było pięknie gdyby cała 50-tka wystąpiła na festiwalu?
Applessed: Playground
Debiutankca EP-ka Broken Lifeforms ukazywała zespół nieśmiało (aczkolwiek z pomysłem) wychylający się poza tradycyjny rock progresywny. Obecnie grupa rośnie w siłę, a zwiastun długogrającej płyty pokazuje, że trzeba będzie się sporo namęczyć, by zaszufladkować generowane przez nią dźwięki. Podobno wokalista na scenie to wypisz-wymaluj Ian Curtis. Mniam, mniam...
Atoms For Peace: On The Road
Z notki biograficznej: Celem, dla którego tworzymy muzykę, jest to, że usłyszy nas kiedyś Frank Black i dostaniemy od niego autograf. Tylko kibicować! (A ja marzę o tym, żeby FB wreszcie przyjechał do Polski na koncert – [m]).
Certain Sounds: Egoists
Jesteśmy na Wyspach. Szczególnie za sprawą wokalu. Nagranie brzmi jeszcze trochę nieporadnie, ale czuć potencjał do masowego tupania nóżką.
Coffee Radio: Wszystko o tobie
Coffee Radio już na Shivers EP dało się poznać jako kapela od fajnych melodyjno-gitarowych piosenek. Wygląda na to, że talent do pisania wpadających w ucho kawałków rozwija się bez większych przeszkód.
eM: Trudna świadomość
Hihihi, młody zespół:) Na poważnie - eM wraca. Trzecia płyta gotowa, choć są jakieś problemy z jej wydaniem. Obecnie zespół działa jako trio. Zobaczymy jak poradzi sobie Trudna świadomość. Czy stanie się pokoleniowym hymnem? Zobaczymy. Brawa za najdłuższą solówkę ostatnich lat w indie rocku!
Insekt: Kosmici
Chłopaki działają od 2001 roku, a wciąż są nieznani. Trochę to dziwi, gdyż grają głośno. I o miłości. A Kosmici to kawałek w sam raz do ukochania przez dziewczyny!
Londyn: Time Is Like The Ocean
No tak, ktoś musiał się w końcu tak nazwać :) Przynamniej wiadomo o co kaman. Time Is Like The Ocean równie dobrze mogłaby powstać na Wyspach i tam zdobywać popularność. Niestety w Polsce jest na drodze do zapomnienia. Słuchać i wypatrywać na koncertach!
Nell: Panie Wright
Gdzieś wyczytałem, że chodzi o tego Wrighta co wynalazł antidotum na morfinę [sic!]. Choć przyznam, że nie bardzo wiem, o co chodzi w tekście, to jest jest on napisany i zaśpiewany bardzo ładną polszczyzną. Co cieszy. I powoli czuję napięcie z okazji wydania kolejnych nagrań. Podobno płyta jest już gotowa...
Plebania: Na wojennej ścieżce
To nie jest zespół indie. To „punk reggae indian music band” z trzema płytami w dorobku. I co z tego, skoro Na wojennej ścieżce to szalenie energetyczny kawałek z ogromnym zadziornym pazurem? Aż mi się chce doszperać się regularnych wydawnictw aby przekonać się czy to jednorazowy wybryk...
Purpure Drape: What Do I Need
Nie mam za wiele informacji o tej kapeli. Może na myspace jest coś więcej, ale jeszcze nie chce mi się wchodzić. Na razie wystarczy mi ten kawałek. Gęsty i gorzki.
Silly Boyz In The Streetz: Woah
Do tej pory nie wiem czy to jest zespół na poważnie, czy tylko dla zgrywy. Woah wywołuje u mnie odczucia ambiwalentne. Ale mają u mnie spory kredyt zaufania za Banał. Może się wyrobią?
The Few: Living In Silence
Polsko-angielska ekipa. Co słychać. Oby tak dalej. I więcej takich refrenów jak w Living In Silence.
Wilson Square: People In Love
Zespół w Warszawie ma ugruntowaną pozycję. Ale przy odrobinie szczęścia twórczość zespołu mocno osadzona w latach 60. i 70. nie powinna napotkać trudności z odbiorem w pozostałych częściach kraju. Wystarczy dać się oczarować People In Love.
Przesłuchiwał i opisywał [avatar]
O tym jak wyglądała tegoroczna edycja festiwalu można poczytać na zaprzyjaźnionych serwisach. My na chwilę cofniemy się w czasie o kilka miesięcy, aby przyjrzeć się konkursowi dla młodych kapel. Napłynęło ponad 400 zgłoszeń, z czego 50 zakwalifikowało się do tzw. eliminacji. Od 15 maja do 15 czerwca konkursowe propozycje można było (i dalej jest taka możliwość) posłuchać na onecie. Dwa pierwsze miejsca miały zapewniony start. Pozostałych ośmiu wykonawców wybrało jury.
Do konkursu przystąpiło wiele kapel, o których twórczości czytelnicy mogli poczytać na naszym blogu. Nie wszystkie były „młode”, kilka bandów ma na koncie wydane płyty długogrające. Niektórzy zaproponowali dobrze znane kawałki; pojawiło się także kilka premier. I oczywiście debiuty - młode zespoły dopiero stawiające pierwsze kroki.
Niniejszy flashback jest wybiórczym (i niepełnym!) zestawem piosenek mniej znanych, a wartych zauważenia, które wyłuskaliśmy przesłuchując listę kandydatów. Swoją drogą - czy by nie było pięknie gdyby cała 50-tka wystąpiła na festiwalu?
Applessed: Playground
Debiutankca EP-ka Broken Lifeforms ukazywała zespół nieśmiało (aczkolwiek z pomysłem) wychylający się poza tradycyjny rock progresywny. Obecnie grupa rośnie w siłę, a zwiastun długogrającej płyty pokazuje, że trzeba będzie się sporo namęczyć, by zaszufladkować generowane przez nią dźwięki. Podobno wokalista na scenie to wypisz-wymaluj Ian Curtis. Mniam, mniam...
Atoms For Peace: On The Road
Z notki biograficznej: Celem, dla którego tworzymy muzykę, jest to, że usłyszy nas kiedyś Frank Black i dostaniemy od niego autograf. Tylko kibicować! (A ja marzę o tym, żeby FB wreszcie przyjechał do Polski na koncert – [m]).
Certain Sounds: Egoists
Jesteśmy na Wyspach. Szczególnie za sprawą wokalu. Nagranie brzmi jeszcze trochę nieporadnie, ale czuć potencjał do masowego tupania nóżką.
Coffee Radio: Wszystko o tobie
Coffee Radio już na Shivers EP dało się poznać jako kapela od fajnych melodyjno-gitarowych piosenek. Wygląda na to, że talent do pisania wpadających w ucho kawałków rozwija się bez większych przeszkód.
eM: Trudna świadomość
Hihihi, młody zespół:) Na poważnie - eM wraca. Trzecia płyta gotowa, choć są jakieś problemy z jej wydaniem. Obecnie zespół działa jako trio. Zobaczymy jak poradzi sobie Trudna świadomość. Czy stanie się pokoleniowym hymnem? Zobaczymy. Brawa za najdłuższą solówkę ostatnich lat w indie rocku!
Insekt: Kosmici
Chłopaki działają od 2001 roku, a wciąż są nieznani. Trochę to dziwi, gdyż grają głośno. I o miłości. A Kosmici to kawałek w sam raz do ukochania przez dziewczyny!
Londyn: Time Is Like The Ocean
No tak, ktoś musiał się w końcu tak nazwać :) Przynamniej wiadomo o co kaman. Time Is Like The Ocean równie dobrze mogłaby powstać na Wyspach i tam zdobywać popularność. Niestety w Polsce jest na drodze do zapomnienia. Słuchać i wypatrywać na koncertach!
Nell: Panie Wright
Gdzieś wyczytałem, że chodzi o tego Wrighta co wynalazł antidotum na morfinę [sic!]. Choć przyznam, że nie bardzo wiem, o co chodzi w tekście, to jest jest on napisany i zaśpiewany bardzo ładną polszczyzną. Co cieszy. I powoli czuję napięcie z okazji wydania kolejnych nagrań. Podobno płyta jest już gotowa...
Plebania: Na wojennej ścieżce
To nie jest zespół indie. To „punk reggae indian music band” z trzema płytami w dorobku. I co z tego, skoro Na wojennej ścieżce to szalenie energetyczny kawałek z ogromnym zadziornym pazurem? Aż mi się chce doszperać się regularnych wydawnictw aby przekonać się czy to jednorazowy wybryk...
Purpure Drape: What Do I Need
Nie mam za wiele informacji o tej kapeli. Może na myspace jest coś więcej, ale jeszcze nie chce mi się wchodzić. Na razie wystarczy mi ten kawałek. Gęsty i gorzki.
Silly Boyz In The Streetz: Woah
Do tej pory nie wiem czy to jest zespół na poważnie, czy tylko dla zgrywy. Woah wywołuje u mnie odczucia ambiwalentne. Ale mają u mnie spory kredyt zaufania za Banał. Może się wyrobią?
The Few: Living In Silence
Polsko-angielska ekipa. Co słychać. Oby tak dalej. I więcej takich refrenów jak w Living In Silence.
Wilson Square: People In Love
Zespół w Warszawie ma ugruntowaną pozycję. Ale przy odrobinie szczęścia twórczość zespołu mocno osadzona w latach 60. i 70. nie powinna napotkać trudności z odbiorem w pozostałych częściach kraju. Wystarczy dać się oczarować People In Love.
Przesłuchiwał i opisywał [avatar]
23 maja 2009
Rower jest wielce okej – trzy piosenki, które ruszą was z domu
Coś na rozgrzewkę – wyjeżdżamy z miasta:
Coś na długą trasę – a przyroda wokół macha skrzydełkiem:
I coś do refleksji – bo rower to jest świat
A teraz ruszcie tyłki! Dętki napompować, łańcuchy nasmarować i jazda! [m]
Coś na długą trasę – a przyroda wokół macha skrzydełkiem:
I coś do refleksji – bo rower to jest świat
A teraz ruszcie tyłki! Dętki napompować, łańcuchy nasmarować i jazda! [m]
4 kwietnia 2009
Flashback: (Don’t) cover your ears
Czy istnieje coś takiego jak „współczesna polska piosenka?” Chyba już nie – a jednak w młodych twórcach odzywa się czasem potrzeba zaznaczenia swojego pochodzenia, odkrycia korzeni. Jesteśmy z Polski, trudno. Mamy kilka swoich piosenek, które przetrwały dziesięciolecia. Gramy je. Posłuchajcie, czy to dobrze, że o nich pamiętamy.
[Niniejszy odcinek Flashbacka możecie potraktować jako nieoficjalne uzupełnienie płyty Wszystkie covery świata]
Kumka Olik: Ten wasz świat
Debiut Oddziału Zamkniętego do tej pory wywołuje pozytywne emocje. Nic więc dziwnego, że młodziaki biorą na warsztat jeden z najlepszych kawałków grupy. W tym przypadku podlewają utwór motorycznym riffem rodem z Bloc Party.
Kiev Office: Poranna Wiadomość
Swego czasu zespół zdobył 3. miejsce na ogólnopolskim festiwalu Pamięci Grzegorza Ciechowskiego w Tczewie. To mały ślad po przygodzie z muzyką Republiki.
Ścianka: Już nigdy
Najstarsza piosenka w zestawie. Ścianka gra Sławę Przybylską – przedwojenne tango ciągle brzmi pięknie.
Gabriela Kulka: W domach z betonu
Wielki przebój Martyny Jakubowicz z najbardziej ponurego okresu w dziejach powojennej historii Polski. Smutny song w zjawiskowym wykonaniu Gabrieli Kulki, z poszanowaniem tradycji i twórców oryginału.
Wyszukali: [avatar] i [m]
[Niniejszy odcinek Flashbacka możecie potraktować jako nieoficjalne uzupełnienie płyty Wszystkie covery świata]
Kumka Olik: Ten wasz świat
Debiut Oddziału Zamkniętego do tej pory wywołuje pozytywne emocje. Nic więc dziwnego, że młodziaki biorą na warsztat jeden z najlepszych kawałków grupy. W tym przypadku podlewają utwór motorycznym riffem rodem z Bloc Party.
Kiev Office: Poranna Wiadomość
Swego czasu zespół zdobył 3. miejsce na ogólnopolskim festiwalu Pamięci Grzegorza Ciechowskiego w Tczewie. To mały ślad po przygodzie z muzyką Republiki.
Ścianka: Już nigdy
Najstarsza piosenka w zestawie. Ścianka gra Sławę Przybylską – przedwojenne tango ciągle brzmi pięknie.
Gabriela Kulka: W domach z betonu
Wielki przebój Martyny Jakubowicz z najbardziej ponurego okresu w dziejach powojennej historii Polski. Smutny song w zjawiskowym wykonaniu Gabrieli Kulki, z poszanowaniem tradycji i twórców oryginału.
Wyszukali: [avatar] i [m]
15 lutego 2009
Flashback: Lucciola na trzy sposoby
Piosenka z 1984 roku z płyty Mental Cut. Co w niej niezwykłego? Może ten wyrazisty rytm, mocny bas i nastrój wyobcowania w głosie Kory, które bronią się do dziś i nadają jej charakteru klasyka wiecznie żywego? Posłuchajcie Luccioli w trzech różnych wydaniach.
Lucciola klasyczna (Maanam):
Wersja nowoczesna z płyty Kora&5th Element:
I wreszcie Lucciola jako cover wykonywana z przytupem przez brytyjsko-polski zespół Alien Autopsy:
Kompilował [m]
Lucciola klasyczna (Maanam):
Wersja nowoczesna z płyty Kora&5th Element:
I wreszcie Lucciola jako cover wykonywana z przytupem przez brytyjsko-polski zespół Alien Autopsy:
Kompilował [m]
11 lutego 2009
Flashback: John Porter tańczy punka

Polska niby zawsze taka zacofana, ale wystarczyło wpuścić kogoś z zewnątrz, by namieszał i zakotłował w muzycznym światku. Gość przyjechał z Walii i nazywał się John Porter. Posłuchajcie, jak grał ze swoim zespołem w roku 1980 na płycie Helicopters.
Garage: linia basu, taneczny rytm, specyficzny sposób śpiewania – czy nie brzmi jak najnowsza produkcja? Chłopcy z Franza Ferdinanda mogą schować głowy pod kołdrę i cichutko płakać z zazdrości. Miazga!
New York City: podobna konwencja, sekcja rytmiczna podrywa do spazmatycznego tańca, a ekspresja wokalna Portera powala. Baby, let's rock!
No i jak było? :) [m]
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Don't Panic We Are From Poland prezentuje / presents: 1. The Mothers Night Life In Big City [PL] Tytuł mówi wszystko. Kawałek na roz...
-
Zapraszamy do głosowania na płytę roku 2008! Zasady drugiej edycji zostały zmienione, aby umożliwić aktywność wyborczą również leniuchom, kt...
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
...i z tej okazji nie będzie żadnego kazania, podziękowań, pozdrowień czy imponujących statystyk. Będą dwie niespodzianki. Z pierwszej...
-
Kiedy czytam niektóre komentarze dotyczace drugiej płyty Marii Peszek, mózg mi się lasuje, a resztki włosów na głowie stają dęba. Część nasz...
-
Jakbyście nie wiedzieli, to informuję, że od paru lat blog WAFP wydaje wirtualne składanki z muzyką. My je składamy, wy ściągacie. Albo i ni...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
A mogło być tak dobrze. Plug&Play to właściwie jedyny polski zespół pasujący do kategorii dance-punk. Wiadomo o co chodzi: o ostre gitar...
-
Gdy ma się tak dobrego wokalistę, przechodzą nawet sztywne i konserwatywnie poprawne kompozycje.
-
Gliwicka Fabryka Drutu to miejsce bliskie mi geograficznie, a mimo to do tej pory nie miałem okazji do niej zajrzeć. Powodem był mało i...