Gdy polski zespół wydaje coś w zagranicznym (tu: brytyjskim)
labetu, od razu chce się krzyknąć „wow!” i rzucić do słuchania. W końcu angole
na muzyce się znają i byle czego nie wydają. Ale ostudzę już na początku
emocje. Wateville wydaje się być interesującą kapelą, ale „efektu wow” na Shades And Whispers nie uświadczymy.
Ciężkie jest życie muzyka. Wyżyć z muzykowania trudno, więc
albo można czekać na wolne grafiki, wpaść do studia i nagrać płytę na setkę,
albo wrócić do nagrywania solowego. Michał Smolicki wybrał rozwiązanie drugie.