30 czerwca 2016
Sibiga: Leopold (wyd. własne, 2016)
Moje nowe guilty pleasure pochodzi z Krakowa.
Gdy pierwszy raz usłyszałem piosenki zawarte na Leopoldzie, moje myśli powędrowały w kierunku Mysłowic i tamtejszego Milcz Serce. Bo choć muzyka trochę mocniej osadzona w elektronice, to Sibiga eksploruje podobną estetykę. Melodyjne popowe piosenki z delikatnym, może nawet zbyt chłopięcym wokalem i obyczajówka w warstwie tekstowej. Teksty, choć mniej wyrafinowane niż w przypadku MS – tam jednak zawsze jest sporo gotowych do zapamiętania szlagwortów – potrafią przyjemnie zaskoczyć, zwłaszcza te „zakapiorskie”, opowiadające jakieś dramatyczne historie o bitwach na ulicy czy gwałtownych relacjach w związku.
Muzycznie jest jeszcze ciekawiej. Choć warstwę rytmiczną dominują syntetyczne bity i sporo tu klawiszowych akordów, to nie można odmówić ważnej roli gitarze elektrycznej. Zmyślnie nakładane partie tego instrumentu potrafią subtelnie muskać struktury utworów, ale też solidnie przygrzmocić, jak w kapitalnym finale Niemądrego, który swoim epickim rozmachem wgniata w ziemię. Słychać, że tych trzech facetów stać na wiele i w przyszłości jeszcze śmielej mogą sięgać po żywe, naturalne brzmienia.
Album ma znakomity początek. Przebojowy Kundel i taneczny Pass robią robotę. Za sprawą klubowego, wzmocnionego agresywnym riffem gitary Nie dotykaj mnie robi się na płycie duszny klimat, podtrzymywany w miarowym Innym. Dwie ballady – Mamo i Lalka – wprowadzają nas w nieco paranoiczny i teatralny nastrój, wokalista ma też szansę nieco bardziej poszaleć (w Lalce nawet poszarżować). W Kropli i Niemądrym pojawiają się postrockowe przestrzenie, które przesuwają środek ciężkości ku bardziej organicznym brzmieniom. No i jeszcze dwie nieco pogodniejsze, taneczne piosenki: Moje miasto i Miami, które pewnie sprawdzą się na niejednym parkiecie.
Leopold to zgrabne połączenie popowej melodyki, nieco kiczowatych, choć trzymanych w ryzach tekściarskiej przyzwoitości historii oraz bardziej wyrafinowanych elementów, które doceni także wyrobiony słuchacz. Płyta Sibigi to po prostu czysta przyjemność. Mam nadzieję, że zrobią karierę przynajmniej na miarę Milcz Serce. [m]
Strona zespołu: https://www.facebook.com/sibigaofficial
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Ledwo skończył się tegoroczny, a my już myślimy o następnym. Pomarzyć zawsze można, dlatego wspólnie stwórzmy listę wykonawców, których chci...
-
WAFP! z dumą przedstawia: 01. Girls Overcome By Satan : Girl Overcome By Satan/ We Love Hair Police Since We Were Six EP - więcej 02. D...
-
To nie jest płyta przełomowa. Więcej, operuje w raczej dobrze znanych nam klimatach brzmieniowych. Ale co mnie to obchodzi – tego chce się ...
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Ostatnio dwie sprawy zaprzątają mi myśli, te związane z szeroko pojętą muzyką vel kulturą. Pierwsza z nich szczególnie drażniąca. Trójko, ko...
-
Młody warszawski zespół, który już został okrzyknięty sensacją i (kolejną) nadzieją polskiej sceny alternatywnej. Zastanawiające, co było pr...
-
Tytuł może i kiczowaty, może i pompatyczny, ale idea chyba niegłupia - co powiecie na stworzenie listy najlepszych polskich płyt alternatywn...
-
Tajemniczy zespół grający fajne, bezpretensjonalne piosenki, od których nie można się uwolnić.
-
To, co nie do końca udało się Vermones, Sex Architects osiągają bez trudu.
-
Zanim odpowiem na to pytanie, pragnę wyraźnie zaznaczyć, że szanuję Go zarówno jako artystę, jak i organizatora i dyrektora festiwalu Off. ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz