Nie lubimy się powtarzać, ale to był kolejny dobry rok. Obfity w dobre wydawnictwa, urozmaicony stylistycznie, pełen zaskoczeń i odkryć. W pierwszym odcinku naszego podsumowania przedstawiamy 20 najlepszych albumów, 10 świetnych EP-ek i 10 wykonawców, za których trzymamy kciuki. Panikarze 2011 przed Wami!
Album Roku
1. Milcz Serce: Milcz Serce
Zwycięzcą naszego plebiscytu zostaje zespół... bez płyty. Znakomity concept album wciąż nie ma wydawcy. Witamy w Polsce! A jaka to płyta? Jak wielka, pełna szarpiących emocji opowieść – trzymająca w napięciu, ozdobiona fantastyczną, pełną wyrazistych barw muzyką i znakomitym soulowym wokalem. Grzech nie znać, tym bardziej, że możecie ją mieć za darmo. recenzja
ex equo Julia Marcell: June
Europejska górna półka. June to doskonały przykład, jak połączyć nietuzinkowe kompozycje, bogatą instrumentację i wyrazisty wokal ze świetną produkcją muzyczną. Pop, który aż prosi się o radiowe listy przebojów, a jednocześnie nie ma nic wspólnego z potańcówką w wiejskiej remizie. Pierwsza klasa! recenzja
3. Kiev Office: Anton Globba
Adam Małysz może być z nich dumny. Kiev Office w dziedzinie skoków byli w ubiegłym roku nie do przebicia. Skok jakościowy - ogromny. Stylistycznie nieobliczalni. Szaleni kompozycyjnie. W brudne gitarowe riffy włożyli undergroundową energię i ożywczą żonglerkę spranymi kliszami. Jakby mimochodem przypomnieli kilka fajnych zespołów (np. Starzy Singers) i złożyli hołd zapomnianym nadmorskim totartowcom. recenzja
4. Turnip Farm: All The Tangled Girls
W recenzji pisaliśmy: „To nie jest z pewnością płyta przełomowa, wybitna czy jakaś tam jeszcze, o której trzeba pisać wielkimi literami”. A jednak w podsumowaniu zajęła wysokie miejsce. Ktoś jest zaskoczony tym faktem? I naprawdę uwierzyliście początkowym deklaracjom zespołu, że to będzie tylko ta płyta, kilka koncertów i koniec? Bo my nie. recenzja
5. Cool Kids Of Death: Plan ewakuacji
Najlepsze pożegnanie, jakie mogliśmy sobie wyobrazić. Kulki odchodzą będąc w szczytowej formie, proponując album odważny, radykalnie odchodzący od wcześniejszych dokonań. Nagrany na luzie, a jednocześnie bardzo ambitny. Trzymajcie się, chłopaki! recenzja
6. Snowman: The Best Is Yet To Come
Poznański zespół jest jak dr. Jeckyll i Mr. Hyde – z jednej strony hałasuje i grzeje aż miło, z drugiej wycisza się w najlepszym tego słowa znaczeniu. Tu nie ma słabych numerów. Najlepsze jeszcze przed nami? Nie sądzę. The best is right now. recenzja
7. Old Time Radio: Stare radyjko gra dla dzieci
To nie może być prawda. Nie da się nagrać płyty dla dzieci, która nie zalatywałaby Majką Jeżowską i której słuchaliby rodzice, gdy pociechy już zasną. A jednak! Stare radyjko nie puszcza oka do słuchacza mówiąc „hej, to naprawdę nie są piosenki dla maluchów, to tylko taki sztafaż, przebranie”. To SĄ piosenki dla dzieci. Ale także trafiają do tych baaardzo dużych, nawet gdy nie chcą się to tego przyznać. Tupu tupu tup… recenzja
8. Plum: Hoax
Bezpardonowy materiał, który uderza nie tylko brudną gitarową ścianą dźwięku, ale i melodyjnymi motywami zapadającymi głęboko w pamięć. Kawał twardego post core'a na światowym poziomie. Fuckin' yeah. recenzja
9. Neo Retros: Listen To Your Leader
Miły pop, urzekający melodyjnością i klimatem. Idealna rzecz na wakacje i letnią beztroskę. Kiedy dojrzejemy do tego, żeby The High-Rise In The Sunshine było polskim hitem lata? recenzja
10. Baaba Kulka: Baaba Kulka
Bo proszę pana, żeby zrobić dobre kowery, to trzeba zespół lubić. Żeby wywrócić klasyczne piosenki do góry nogami, trzeba mieć otwartą głowę i nie podchodzić do idoli z młodości wyłącznie na kolanach. Ale przede wszystkim trzeba zespół lubić. Baaba Kulka lubi Ajronów. Słychać to w każdej minucie. Nawet w tych, w których podobieństwa do oryginałów są co najmniej dyskusyjne. recenzja
11. Psychocukier: Królestwo
Do trzech razy sztuka. Królestwo jest zwarte, piosenkowe, po polsku i brzmi zajebiście. Psychocukier wreszcie zrobił to jak trzeba! recenzja
12. Coldair: Far South
Tobiasz Biliński dojrzewa i mężnieje na naszych oczach. Wciąż jest młodym, wrażliwym człowiekiem, ale już nauczył się, że łamanie schematów nie jest celem samym w sobie. Na Far South odkrywa siłę piosenki. Melodyjnej, zwiewnej i mądrej. Płyta, której słucha się przyjemnie w każdych okolicznościach przyrody. recenzja
13. Kobiety: Mutanty
Bezwstydnie melodyjnie, z perwersyjnym przepychem – tak pięknie Kobiety jeszcze nie kłamały. Mutanty to świetna, zabawna, ciepła płyta. Pełna melodii, od których nie sposób się uwolnić, rewelacyjnie zagrana, dopieszczona w najdrobniejszym szczególe. Wypada ją znać na pamięć. recenzja
14. The Lollipops: Hold!
W komentarzu do recenzji pojawiło się porównanie Lizaków do Tito & Tarantula. Coś w tym jest. Lollipops mają pomysł na siebie, wytwarzają charakterystyczny mikroklimat i całkiem dobrze czują się w retro-fasonie. Melodyjne piosenki postanowili upaprać brudnym piaskiem, co uratowało płytę. Ma ktoś e-mail do Quentina Tarantino? Z chęcią podrzuciłbym mu kilka empetrójek. recenzja
15. Don’t Be A Poor Person: Lost And Found In The Wood
Ta muzyka ma w sobie coś, co pozwala wytrwać z zapartym tchem nawet dziesięciominutowe monstra. Wysiłek się opłaca. Każde kolejne przesłuchanie zdejmuje z dźwięków szare warstwy i wydobywa ukryty blask. Proces ten byłby bardziej efektywny, gdyby nie przeszkadzały zbyt eksperymentalne instrumentalne przerywniki. Na szczęście zawsze można je pominąć. recenzja
16. Muzyka Końca Lata: PKP Anielina
Obok Nerwowych Wakacji byli na ustach wszystkich mediów jako zbawcy polskiej piosenki - a przecież oni tak grają już od blisko dziesięciu lat! Stacja Anielina udanie zamyka tryptyk płytowy „zespołu ze ściany wschodniej”. Mimo wielkiej sympatii liczymy jednak na pewne zmiany w muzyce MKL - tradycje noise'owe też mamy przecież w Polsce piękne. recenzja
17. Vladimirska: Night Trains
Polsko-kanadyjski Beirut, czyli pomieszanie z poplątaniem w dobrym tego słowa znaczeniu. Ta płyta jest kreślona wyrazistą, przerysowaną kreską – jednak trzyma się w granicach dobrego smaku. Mnogość odwołań stylistycznych, mariaż Bałkanów ze słowiańską rzewnością i bogate instrumentarium czynią z Night Trains płytę, która nie chce wypaść z ucha. recenzja
18. Elvis Deluxe: Favourite State of Mind
Z drugą płytą Elvisów jest jak z sokami owocowymi w upalne lato. By ugasić pragnienie, pijemy łapczywie napój prosto z dzbanka, a strużki cieczy kapią po brodzie, plamiąc spocony t-shirt. Favourite State Of Mind to kwintesencja soczystości. Mimo całych ton stonerowego piasku sączącego się z głośników. recenzja
19. Ballady i Romanse: Zapomnij
Siostry Wrońskie porzuciły garnki i drewniane łyżki, przeniosły się z kuchni do profesjonalnego studia, ale to wcale nie zepsuło ich urokliwego domowego stylu. Choć w nowych piosenkach dudni masywny bas Armii Krajowej tras, to Zapomnij wciąż uwodzi lekkimi melodiami, słowiańską naiwnością i zakorzenionym głęboko w naszych duszach mistycyzmem. A wszystko to podlane sosem z muchomorów, czyli czarnym humorem w najlepszym wydaniu. recenzja
20. BiPolar Bears: Przestępstwa
Zespół postanowił powalczyć o swoje na własnym terenie płytą przystępniejszą i zawierającą wyłącznie polskie słowa. Muzyka idzie w parze z dobrymi tekstami. Wrocławianie mają otwarte głowy i potrafią powyciągać z syntetyzatorów ciekawe rzeczy. Obecność nieźle pracującej żywej sekcji rytmicznej dodaje płycie odpowiedniego mięcha. Warto też pamiętać, że zespół od początku zdecydował się udostępnić cały materiał do ściągnięcia za darmo. Lubimy ich. recenzja
EP-ka Roku
1. Contra Contra: I'm Not The Man You Think I Am
Fajnie, że każdego roku pojawia się młody zespół, który swoją bezczelnością, arogancją i żywiołowością rozgrzewa nasze stare kości. W 2010 byli to „szataniści” z Girls Overcome By Satan, w tym rządzą młodzi ze stolicy, którzy są przeciwko przeciwko. Podskórne szaleństwo i agresja łączą się u nich z dziką radością grania, słodkimi minkami i dużą ilością mocno gazowanej oranżady. Ekstatyczny debiut robiący wielkiego smaka na kolejne nagrania. recenzja
2. Microexpressions: Lie In Wait
Kolejna EP-ka naszej wielkiej nadziei w kategorii avant popu. Muzycy serwują gęstą zawiesinę gitar i elektroniki, psychodelii i shoegaze’u prezentując najwyższy poziom brzmieniowy i kompozycyjny. I tylko szkoda, że jeszcze nie zawładnęli publicznością na którymś z letnich festiwali. recenzja
3. Setting The Woods On Fire: Ruins
Okładka EP-ki mogłaby być dziełem Storma Thorgersona. Gdyż kompozycje na Ruins są w pewien sposób progresywne. Technicznie to surowy, energetyczny post-hardcore... ale jeśli Tool nadał progrockowi nowe oblicze, to STWOF ma taką samą szansę pogrzebać i odnowić skostniałą hardcore’ową scenę. recenzja
4. Benagain: Temat zastępczy
Solidna dawka pozytywnych dźwięków i melodii, które radośnie wpadają w ucho podświadomie wywołując uśmiech na twarzy słuchacza, okraszona ciekawymi i urokliwymi tekstami Dawida Ciesiółki. Jeśli ktoś pyta, co powinno grać radio zamiast Feela czy Dody, bez wahania mówię: Benagain! recenzja
5. Break Horses: Tiny Bad Girl
Akustyczne gitarowe granie przeżywa ostatnio prawdziwy renesans. Od Magdy Nowety i jej przyjaciół dostajemy kolejne intymne, pełne ciepła kompozycje. Muzyka, która płynie prosto do twojego serca, niezależnie od tego jak bardzo starasz się trzymać je w zamknięciu. recenzja
6. Robot House: Robot House
Mieszkają (jak piszą) w Fiubździulandii. To widać, słychać i czuć. Tylko tam można w karkołomny sposób połączyć nowofalowe gitary, postpunkowy feeling, motoryczną perkusję i noise’ową naparzankę. Kiedy nowe piosenki? No kiedy? recenzja
7. Last Blush: Last Blush
”Debiutancka EP-ka duetu z Warszawy ma spore szanse porozrabiać w rocznych podsumowaniach!” - no i wykrakaliśmy :) Debiutancka EP-ka to cztery wyśmienite elektropopowe kawałki, ukazujące Last Blush jako dobrze zgrany tandem. recenzja
8. Marla Cinger: Hexagon
Czyżby kolejna przedstawicielka płci pięknej, która swoim głosem zawładnie polską publiką? Joanna Kucharska ma świetną, chropowatą barwę, pisze niezłe teksty i do tego ma zdolny zespół idealnie wpasowujący się w jej stylistyczne inklinacje. Po przeciętnym długogrającym debiucie, minialbum przynosi duży progres i przenosi Marlę do kategorii „na kolejne nagrania czekamy bardzo”. recenzja
9. AXMusique: Axion
Electro-pop? Nie, to nie są grzeczni chłopcy. Trio z Łodzi potrafi poderwać kapitalnymi refrenami, zmusić do tańca modnymi bitami, ująć uwodzicielskim wokalem, ale i tak najbardziej charakterystycznym elementem pozostanie tłusty bas. Może Kamp! jest bardziej finezyjny i uniwersalny, ale przy nich nie można się spocić i pobrudzić drogiego ubrania. A AXMusique ma takie killery jak Begin, po którym ciężko wyjść z klubu z suchymi pachami. recenzja
ex equo Keira is You: One Of Those Things That You Do Once In A Lifetime And Hopefully Learn A Lesson From
Niezwykle pozytywne zaskoczenie. Zespół, który jako Hariasen sam wykopał sobie grób, podniósł się z dna debiutanckim albumem już jako Keira Is You, a najnowszą (bardzo długą) EP-ką wyznacza nowy, interesujący kierunek swojej twórczości. Chorzowianie podbijają egzotyczne rynki, jak Japonia czy Bałkany, pokazując, że warto wzorować się na anglosasach, ale poza USA i UK też jest życie. I to nawet całkiem fajne. recenzja
10. How How: Bumpy
EP-ka Bumpy była swego rodzaju objawieniem. Niezwykła wyobraźnia muzyków w lepieniu dziwacznych dźwięków i wydobywaniu z nich nieziemskich melodii, do których wyśpiewywali nieodgadnione teksty w wymyślonym języku, sprawiły, że w wielkim napięciu czekaliśmy na pełnowymiarowy debiut. I choć ostatecznie album Flickers nie trafił do naszego topu, to nie zawiedliśmy się. recenzja
Nadzieja
1. Rebeka
Najlepszy głos Polski alternatywnej + najgorętszy producent electro = towar, który będzie schodzić jak świeże bułeczki o poranku. Wiemy już z nagrań Hellow Dog, co potrafi Iwona, a efekt jej współpracy z Bartoszem Szczęsnym ma szansę wywołać małe trzęsienie ziemi na polskich (i nie tylko) tanecznych parkietach. Trzymamy kciuki, niech taniec będzie z wami. recenzja
2. Benagain
Są uroczy, uroczy, uroczy! Mają urocze piosenki, urocze wokale, urocze teksty i urocze cymbałki. Niech tacy pozostaną! recenzja
3. Contra Contra
Oni nie mają żadnych hamulców – hałasują i łoją aż miło. Choć doświadczeni już w innych formacjach, są świeżym powiewem dla wszystkich amatorów gitarowego wygrzewu. Sieją wyjątkowo zaraźliwe zniszczenie, które nie oszczędza absolutnie nikogo. Dajmy się sponiewierać! recenzja
4. Mela Koteluk
Jej Spadochron szturmem podbił listy przebojów, a także serca naszych czytelników, którzy zgodnie wskazywali ten utwór jako najlepszy na 8 części WAFP-owej składanki. Dziewczyna ma wdzięk, świetny głos i instynkt do popowych, zręcznie unikających kiczu, melodii. Jej debiutancka płyta jest skazana na sukces - być może nawet komercyjny. recenzja
5. Bleeding Moses
Krwawiący Mojżesz to czterech młodych ludzi obecnie przesiadujących we Wrocławiu. Grają smutne i introwertyczne piosenki. To muzyka zrodzona gdzieś pomiędzy gabinetem psychologa a połową dawki ulubionego leku antydepresyjnego. Mojżesz jednym ruchem ręki sprawił, że rozstąpiło się przed nim morze. Przed wrocławianami podobne cuda! recenzja
6. Kaseciarz
Dobitny przykład na to, że w muzyce liczy się pomysł i zapał, a nie drogi sprzęt i wypasione studio. Młody chłopak z Nowego Sącza (obecnie mieszkający w Krakowie) skojarzył siermiężną Małopolskę z lekkim, wyrafinowanym brzmieniem Kalifornii. Co z tego wyszło, wstrząsnęło polską blogosferą i dało nam nowego bohatera. Scott Pilgrim może się schować. recenzja
7. Sue Clyde
Szczecinianie tworzą pierwszorzędny dream pop z pożądaną szczyptą tajemniczości. Kilka utworów, które mają na koncie, dość skutecznie wymyka się pytaniom o kierunek, w którym zespół może pójść, ale wiadomo jedno - z chęcią poprzyglądamy się ich dalszym dokonaniom. recenzja
8. SWNY
Nie ma Indigo Tree, jest SWNY. Peve Lety, tym razem w towarzystwie Adama Byczkowskiego z Kyst, kontynuuje podróż w mroczne zakamarki swojej jaźni. Jest nastrojowo i z nutą eksperymentu. Będą 2 płyty i kolejna zmiana frontu? recenzja
9. Wilderness Concerto
Nowy gracz na polskiej scenie trip-hopowej. Minimalistyczne, pastelowe kompozycje urzekają głosem Ewy Landowskiej i ciepłą elektroniką Andrzeja Bonarka. Trochę w tym Lamb, trochę Portishead – jeśli tylko Wilderness Concerto nie zagubią się brzmieniowo, może być naprawdę dobrze! recenzja
10.Bubble Pie
Przygotowując ranking jeszcze nie znaliśmy debiutanckiej płyty krakowian. Kredyt zaufania zespół dostał za EP-kę Funny Worries. Teraz już wszystko wiadomo - chcieliśmy, żeby wyświechtany altrock został zabarwiony charakterystycznym krakowskim spleenem i album Bathroom Stories spełnił wszystkie pokładane w nim nadzieje. recenzja
Typowali: [avatar], [jaszko], [m]
Robot House donosi: nowe piosenki już bardzo niedługo!
OdpowiedzUsuńNo i już jest czego słuchać...
OdpowiedzUsuńGratulacje dla wszystkich!
zawsze kiedy widze tego rodzaju zestawienie to usmiecham sie mimowolnie. rozumiem role dziennikarzy, trzeba tak, tego oczekuje tez czytelnik. Ranking jest medialny, czytelny, zawsze emocjonujący, zawsze brakuje kogos na tej liście i to wzbudza emocje. Tak czy inaczej, mozna sie tego szybko czegos nauczyc... patrzę na tą liste znam 4 kapele z 20 - teraz juz wiem jakim barbarzyńcą muzycznym jestem.
OdpowiedzUsuńtak na pierwsze sluchanie, to ta lista jednak preferuje pewną stylitykę, część nowej polskiej muzy z 2011 wypada poza ten zestaw. tak to widze.
Słusznie widzisz. Każdy ranking jest mniej lub bardziej czytelnym odwzorowaniem preferencji muzycznych tworzących go ludzi. Inaczej chyba się nie da. Na szczęście ranking to tylko ranking, za parę dni o nim się zapomni. My myślami już jesteśmy jedną nogą w 2012 i w kilku interesujących tegorocznych wydawnictwach...
OdpowiedzUsuń