25 czerwca 2008

Neonovi: Neonovi (Sonic Alternative Nation Group, 2008)

Neonovi to przede wszystkim jedna postać. Tomasz Rzeszutek, lider Jesus Chrysler Suicide. Płyty kapeli (z wybitną Schizovirus O na czele) cechuje jedno słowo – odjazd. Regułą jednak jest, że w pewnym momencie następuje zmęczenie materiału (ileż można wiecznie hałasować?) i artyści szukają innych dróg wyrazu. Czasami efektem tego są radykalne zmiany stylistyki (vide CKOD z Afterparty), bądź płyty solowe, zwykle zawierające spokojniejszą muzykę (choćby świeży Xperyment Jacka Kuderskiego). W tym przypadku chowane przez lata utwory, które odstawały stylistycznie od macierzystej formacji, zaowocowały powstaniem projektu pobocznego frontmana.

Początki zespołu sięgają 1999 roku, jednak kompletowanie składu, zmiany personalne, działalność JCS spowodowały, że debiut ujrzał światło dzienne dopiero teraz, dziewięć lat później.

Na płycie jest 10 utworów. Nie znajdziemy na niej szaleństw Jesusów, ale na szczęście, nie ma także akustycznego smęcenia charakterystycznego dla wydawnictw solowych wielu eksliderów. To zespół doświadczonych muzyków, z porządną sekcją rytmiczną i wiedzących do czego służą gitary. Aha, brak także ballad!

Mam wobec albumu ambiwalentne odczucia. Płytę można podzielić na dwie części. Ale po kolei. Zaczynają mocnym openerem. Anioły jeszcze walczyć chcą to toolowate patenty, warcząca gitara, orientalizmy i mroczny klimat. Gdzieś w drugiej połowie utworu następuje całkowita zmiana kompozycji, która robi niesamowite wrażenie swoją nerwowością! W Supernowym dosłuchuję się motywów ostatnich dokonań Red Hot Chilli Peppers. Dom bez klamek to idealny kandydat na przebój radiowy. Ładnie rozegrane wejście, urocze (przeurocze!) chórki sprawiają, że refren sam przylega do świadomości i nie chce odejść. I jeszcze jeden utwór – Bez Ciebie. Stworzyłem dla siebie taki termin „crash songs”. To piosenki, przy których mam ochotę wdepnąć pedał gazu ile fabryka dała i zrobić ride jak na teledysku The Cardigans. Bez Ciebie jest od niedawna w czołówce tej listy.

Pięć pierwszych kompozycji słucha się bezboleśnie. Energetyczne rockery, przy których można odetchnąć, popogować na koncercie i wierzyć w siłę muzyki rockowej. Od numeru szóstego dzieje się coś strasznego. Chłopaki tracą jaja. Kompozycje, mimo sympatycznego grzania, stają się jakieś miałkie i ciężko pozbyć się wrażenia, że są jakieś... pustawe. Na krawędzi i Czarna Mary zaczynają się obiecująco, ale wszystko psują refreny. Zabrakło pomysłów? Muzycy chcieli pograć sobie pop-rocka? Bo czym wytłumaczyć istnienie czegoś takiego jak Wiosna? Druga połowa płyty przypomina mi ostatnie dokonania Róż Europy. Czyli takie pitu-pitu, byle był melodyjny refren i zwrotka.

Co ciekawe dualizm ten dotyczy też warstwy tekstowej. Podział taki sam: pierwsza część to naprawdę porządne teksty (ciepło przedstawiony świat niepełnosprawnych ludzi w Domu bez klamek bądź miłosne wyznania w Niebie), ale np. w Wyspie słyszymy banały: O czym marzysz, o czym śnisz/ powiedz tylko tak, uciekniemy dzisiaj stąd/ odrzuć strach, tego nie potrzeba nam/ serce wie gdzie najlepiej jest.

Osobne słowa uznania należą się dykcji Tomka Rzeszutka. Dysponuje mocnym, wyraźnym głosem. Cudzoziemcy mogą się uczyć języka studiując teksty. To rzadko spotykana cecha.

Mam nadzieję, że następna płyta będzie bardziej spójna. Jak można przeczytać na stronie zespołu, w jego repertuarze jest jeszcze kilka killerów, których z niewiadomych powodów nie umieszczono na debiucie. Czekam więc grzecznie na album nr 2. [avatar]

Strona zespołu: www.neonovi.art.pl/

1 komentarz:

  1. Jeśli chodzi o dźwięki to bardzo dobra płyta. Jeśli chodzi o teksty trochę nierówna, chociaż 'czarna lady' zaliczyłbym do tych lepszych tekstów ;)

    OdpowiedzUsuń

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni