14 września 2016

Hoszpital: Horor (Thin Man Records, 2016)


Poznaniacy poszli po bandzie. Zerwali z monotonią nieśmiałego debiutu (Weszoło) i na drugim albumie o wiele mówiącym tytule serwują prawdziwą, dość paranoiczną huśtawkę emocji.

Irytujący wokal Michała Bielawskiego staje się jeszcze bardziej irytujący, a muzycznie robi się z tego taki progresywny Radiohead. W sumie otrzymujemy zatem ciekawą płytę, która wystawi fanów Hoszpitala na próbę wierności. Zamiast wycofanych ballad mamy bowiem hałaśliwe i powykręcane rytmicznie kompozycje, zamiast introwertycznych mruczanek - wyrzucane z płuca ryki wokalisty, który najwyraźniej odblokował się emocjonalnie.

Album zaczyna się kapitalnie od obiecującej wiele Taśmy. I większość obietnic zostaje dotrzymanych; również pozostałe piosenki zaskakują aranżacyjną gęstością, paranoicznymi chórkami i dzikimi rozwiązaniami brzmieniowymi, które współtworzą deczko karykaturalny klimat albumu (wielki ukłon w stronę Pawła Cieślaka, który wykonał karkołomną pracę, by nadać zespołowi zupełnie nowe, zaskakujące brzmienie). Perka i bas wypadają fenomenalnie, a klawisze i chórki oplatają piosenki z lepkością pajęczej sieci. Wokal Bielawskiego faluje sinusoidalnie od lekkości popu po szaleństwo psychozy; bywa czysty, wyeksponowany lub zepchnięty na drugi plan, zgaszony czy też przetworzony.

Hoszpital, choć bardzo starał się popsuć melodie swoich piosenek, dorobił się na tej płycie kilku przebojów. Nie da się oprzeć frenetycznemu refrenowi Ciepło, góralskiemu zaśpiewowi w Nieżycie, popadającemu w przesadę Muse Zaburzeniu, piekielnie rytmicznemu, wibrującemu niczym nowsze kompozycje Modest Mouse Tu, wreszcie zjawiskowym wokalizom Roztoczy.

Dyskusyjną jakość reprezentują teksty. Czytałem opinie, że są świetne i przemawiają do wyobraźni. Mnie raczej irytują swoją bezładnością i dziwaczną tendencją do zmieniania znaczeń słów (przekomarzanie w sensie przepoczwarzanie to już dla mnie zbyt wiele) czy związków frazeologicznych (Lepiej stawiaj siebie w sytuacjach z wyjściem – to tylko za pierwszym razem brzmi błyskotliwie). Ten nadmiar słowotwórstwa i nachalnych zabaw słowami szybko zaczyna męczyć i zmienia się w bełkot. Nie każdy potrafi tak wyginać język, by słuchało się tego z przyjemnością – według mnie Bielawski przekroczył granicę dobrego smaku. W teksty staram się więc nie wsłuchiwać i traktować je wyłącznie akustycznie.

Mimo tego mankamentu Horor to fajna płyta. Odważna, progresywna, zmieniająca image zespołu. To lepiej gdy zespół ewoluuje. Drugie Weszoło byłoby już nudne. [m]



Strona zespołu: https://www.facebook.com/hoszpital

1 komentarz:

  1. Przeczytałem tę recenzję i absolutnie nie zgadzam się z jej autorem co do tekstów - granica dobrego smaku jest daaaaleko przed Panem Michałem, wystarczy tylko uważać, żeby nie popaść w manierę, a jeśli chodzi o Głos to muszę przyznać, że jestem w szoku termicznym - znam przecież Pana M. osobiście, wiem, jak MÓWI, i nie mogę się nadziwić, że z tego samego gardła wydobywa się tak wspaniała materia! Ma bardzo NOŚNY głos i to nie jest tylko zasługa tego gościa co miesza, po prostu w jego głosie jest TO COŚ! Ma on wiele do powiedzenia swoim głosem i proszę, by dalej to robił!
    A gdyby mnie ktoś spytał o skojarzenia związane z muzyką Hoszpitala, to odpowiem: P.F.,zwłaszcza pierwsze dwie płyty z Sydem Barretem.

    OdpowiedzUsuń

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni