Ta płyta przeleżała ponad rok w szufladzie, miała też początkowo brzmieć całkiem inaczej. Pamiętacie piosenkę Sleepwalk, która znalazła się na naszej kompilacji z numerem 4? Zabrakło jej na trackliście do płyty... ale chwileczkę, właśnie, że nie, bo jest na jej końcu i nazywa się teraz Man Of Winter. Tak samo jak ta piosenka, tak i cała płyta przeszła ewolucję. Miała to być muzyka inspirowana filmami retro, pełna trzeszczących dźwięków i okazjonalnych wokaliz. Koncepcja się zmieniła i choć odrobinę tego klimatu udało się przemycić, to teraz Sleepwalk jest po prostu naładowaną fajnymi przebojowymi piosenkami płytą z elektronicznym, alternatywnym popem. I na fali sukcesu Gaby Kulki ma szansę odnieść spory sukces.
Właśnie dlatego podoba mi się bardziej od Hat, Rabbit Gabrieli. Sleepwalk bardziej przypomina jej drugą płytę Out, którą kocham bezgranicznie. Na Out jednak artystka musiała sobie radzić sama, co było słychać w ubogim i surowym brzmieniu, teraz uzyskała wsparcie cenionego i doświadczonego twórcy elektroniki, Konrada Kucza (m.in. znanego z grupy Futro). I z tej współpracy wyszło dokładnie to, na co czekałem!
Kompozycje na Sleepwalk można podzielić na trzy grupy: instrumentalną muzykę tła, nawiązującą do pierwotnej koncepcji płyty. Tu największy wkład miał Konrad. Takie utwory jak International Man Of Misery, Island, Maestro, czarują staroświeckim urokiem, dyskretnymi melodiami i nieco odrealnionym klimatem. Druga grupa to podobne utwory, ale ozdobione głosem Gabrieli. Keep It Down, Celluloid, Man Of Winter wskazują na inspirację filmami retro i czasami, które już odeszły, wraz z zastąpieniem sepiowego celuloidu kolorową taśmą Kodak Technicolor. No i trzecia grupa, najbardziej spektakularna, to piosenki „pierwszego planu”. Takie jak singlowe Got A Song z miłym nawiązaniem do twórczości Kate Bush, Recurring z efektownymi soulowymi chórkami, chwytliwy Your Drum, z motywem nieodparcie kojarzącym się z... Rydwanami ognia Vangelisa (też tak macie?).
Ale i tak moim ulubionym nagraniem pozostanie Dead Yet, bo też uwielbiam muzykę Danny’ego Elfmana do filmów Tima Burtona. I gdy zamykam oczy podczas słuchania tej piosenki, widzę wesołą gromadkę truposzy z Gnijącej panny młodej, wymachujących piszczelami i śpiewających szelmowsko: We’re pick up the bones and bring them to the surface/ We’re gonna have a little dance/ Have a little chat about meaning of life/ We’re gonna have a little dance, prove to the world/ Prove to the world we’re not dead yet/ Not dead, not dead yet.
A dla tych, którzy wolą mniej zwariowane oblicze duetu, też mam piosenkę:
Podobało się? [m]
Strona duetu: http://www.myspace.com/kuczkulka
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Przedstawiamy ósmą część cyklu We Are From Poland . Tym razem wyłącznie debiutanci! 01. Mela Koteluk : Spadochron/ demo { więcej } 02...
-
Tworzenie sztuki i głowa do interesów nie zawsze idą w parze, ale jeśli ktoś ma zdolności organizacyjne i siłę przekonywania może spróbować ...
-
Pensão Listopad to trio z Wrocławia. Choć nie do końca. Współzałożycielem formacji jest Portugalczyk Joao Teixeira de Sousa. Historia właści...
-
Stardust Memories porzucają covery i debiutują z autorskim materiałem. To będzie bardzo dobra płyta!
-
Trzeci album The Spouds to dla mnie przełom. Wreszcie chce mi się ich słuchać non stop, bez przerzucania niektórych utworów, wreszcie zap...
-
Co by było, gdyby punk rock wymyślono na długo przed Sex Pistols. Na przykład w międzywojennej Polsce.
Rozmowa z Gabą dotycząca tego projektu i nie tylko, do wysłuchania na http://puszkamadury.blogspot.com/2009/11/wywiad-gabriela-kulka-klub-studio-10.html
OdpowiedzUsuń