9 sierpnia 2014

Heavier Than Broken Hearts: Heavier Than Broken Hearts (Nasoni Records, 2014)


Dzisiejszy nowofalowy blues zwykle sprowadza się do zespołów pokroju The White Stripes czy The Black Keys. Jest to trochę dla tego gatunku krzywdzące – przecież można z niego wycisnąć znacznie więcej. A gdyby tak bluesa połączyć z gothic, pobrudzić piwnicznym pyłem i ubrać w długi płaszcz kroju noir?

Heavier Than Broken Hearts to polski duet, o którym na razie niewiele wiadomo. Swoją debiutancką płytę wydali na winylu w niemieckiej wytwórni, zostali już zauważeni przez serwisy muzyczne z krajów nie tylko anglojęzycznych.

Album brzmi bardzo podziemnie. Słychać, że za bazę odpowiada automat perkusyjny, całość pływa w pogłosach, nie ma mowy o klarowności dźwięku. I o to chodzi! Muzyka z miejsca wciąga w swe mroczne odmęty. Niski, przytłumiony wokal, monotonny stukot automatu, dudniący bas i... bluesowe riffy, gęste od solówek, klasycznych pochodów i fuzzu. Po nieco przesadnie złowieszczym Black Veil (efekty burzy) następuje fenomenalny Purple Dawn ukazujący zespół, który w unikalny sposób potrafi połączyć grozę gothic z ekstatycznymi partiami gitar. Długie partie instrumentalne pochłaniają bez reszty! Podobnie rzecz się ma z kolejnymi utworami. Widow od pierwszych sekund porusza emocjonalną partią gitary, by za chwilę pociągnąć w dół wypranym z emocji, zimnym wokalem. Nameless Grave i Dark Long Goodbye to przepiękne w swym dołującym nastroju ballady, In Cold Blood i Out Of Control płyną tym smolistym nurtem, w którym człowiek tonie bezwiednie i bez bolesnych prób odzyskania oddechu. Black Wings zaskakuje śmiałymi akcentami klawiszy, a błyskotliwy refren duet wyeksploatował do granic wytrzymałości – nic dziwnego, takie motywy nie trafiają się artyście codziennie.

W wersji elektronicznej dostajemy też bonus, polskojęzyczną wersję Purple Dawn. Nietypowy zabieg, bo zwykle tłumaczy się polskie teksty na angielski w wersjach eksportowych. Dzięki temu otrzymujemy dowód, że taka muzyka równie dobrze brzmiałaby po polsku. To nie byłby wcale taki zły pomysł...

Płyta Heavier Than Broken Hearts nieoczekiwanie okazała się czarnym koniem ostatnich miesięcy. Śmiałe połączenie odległych muzycznych tradycji dało tak pożądany w muzyce pop efekt świeżości. Warto zatopić się w półmroku i chłonąć tę atmosferę jak zimny napój w upalny wieczór. [m]


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni