26 listopada 2016
Furia: Księżyc milczy luty (Pagan Records, 2016)
Furia przez ostatnie lata zdołała udowodnić i potwierdzić swoją pozycję w panteonie polskiego black metalu. Po wydaniu płyty Nocel byłbym skory nawet powiedzieć, że nie tylko polskiego, ale już światowego.
Wspomniany album z 2014 roku charakteryzował się niezwykle oryginalnymi i przemyślanymi pomysłami. Nihil ze swoją hordą poszedł w stronę ciekawych eksperymentów, dodając do swojej muzyki psychodelię i szeroko rozumiany post-rock, wyławiając z tego gara jednak rzecz, zupełnie obcą klimatom, które określa się dziś mianem post-black metalu. Na najnowszym długograju Nihil kontynuuje obraną ścieżkę grania nowatorskiej i jedynej w swoim rodzaju interpretacji black metalu, która - jak już zdążyłem się zorientować - nie zadowala wszystkich ortodoksyjnych fanów. I o ile mi wiadomo Księżyc milczy luty jeszcze bardziej podzielił słuchaczy Furii.
Nowa płyta Furii została poprzedzona mini albumem o tytule Guido, który ukazał się miesiąc przed Księżycem. Tam jeszcze bardziej niż kiedykolwiek wcześniej Furia bawiła się eksperymentami, właściwie całkowicie opuszczając blackmetalowe konwenanse. Bluesowo-psychodeliczny klimat, eksplorujący noise rockowe rewiry, doprawiony śląskością Furii. Wszystko to najlepiej wyeksponowane było w hymnie o tytule Łączka. Ten mały materiał wyostrzył tylko mój apetyt na nowe wydawnictwo. Zresztą spodziewam się, że nie tylko ja potraktowałem to jako introdukcję do kolejnej śląskiej eskapady w sam dół katowickich kopalni spowitych lunarną aurą. W końcu, księżyc milczy luty.
I tak właśnie było, bo moim zdaniem nowa płyta Furii świetnie kooperuje z Guido. Zabiegi i eksperymenty, choć dawkowane w inny sposób, są jednak w podobnym guście. Nad czarcią muzyką unoszą się różnego rodzaju psychodeliczno-postrockowe mezalianse, których nie potrafię jednoznacznie sklasyfikować. Gdzieś w tym dźwiękowym zgiełku słyszę nawet stonerowe i doomowe momenty. Szczególnie pierwszy kawałek; zostawia u mnie skojarzenia z post-metalowymi walcami, z tyłu głowy gdzieś kołacze nazwa Neurosis. Tych postowych zabaw, polegających na zejściach i wybuchach, jest na tej płycie bardzo dużo, ale wciąż nie oznacza to, że Furię możemy wpisać w szufladkę „post”. Zresztą sądzę, że Nihil odżegnywałby się od takiej stygmatyzacji; tym bardziej że Furia na Księżycu nie brzmi jak żadna znana mi post-metalowa albo post-black metalowa kapela i nie nazwałbym też ich grania próbą wyznaczenia nowego kierunku w tych rewirach. To wszystko sprowadza się do naprawdę osobliwej i oryginalnej mieszanki, w której coraz mniej typowych blackmetalowych rozwiązań. A jak powiedziałem wcześniej, mimo analogii do post-metalu, ta płyta post-metalową nie jest. Prędzej usłyszę tu jakiś wspólny muzyczny język z Aluk Todolo oraz Oranssi Pazuzu. Choć to projekty z zupełnie innej bajki, to poziom szaleństwa, muzycznych turbulencji gatunków spajających czarny klimat jest na podobnym poziomie. Wszystkie trzy płyty – Värähtelijä, Voix oraz Księżyc milczy luty to jazda bez zapiętych pasów po mrocznych przestworzach.
Do tego wszystkiego należy wspomnieć o śląskim charakterze tej płyty. To w sumie nieodłączny element w całej twórczości Furii. Poczynając od wczesnych wydawnictw, gdzie jedna z EP-ek nosiła tytuł Huta Laura / Katowice / Królewska Huta, skończywszy na najnowszych dokonaniach, podczas gdy Nocel przenosi nas w katastroficzny klimat rodem z tragedii na MTK z roku 2006. Gdzie zabiera nas Księżyc milczy luty? Może gdzieś w tereny „między Wełnowcem a Siemianowicami”? Czyli Śląsk pełną gębą. Motyw Katowic (rodzinnego miasta muzyków) też się na tej płycie pojawia. Zresztą w tekstach śląskości i języka śląskiego jest bardzo dużo. Oczywiście wszystko w stylu „Nihilowej grafomanii”, która zdołała już wejść w krew muzyków Furii. Albo się ją lubi albo nie, lecz nie wyobrażam sobie, by komuś znającemu i lubiącemu Furię, mogło to akurat przeszkadzać.
Spotkałem się także z opinią, że (szczególnie nowa) Furia to blackmetalowa wersja Świetlików. Coś w tym jest, bo nawet piąty kawałek Zabieraj łapska, brzmi momentami jak zagubiony track z Ogrodu Koncentracyjnego, przypominając jakiś kakofoniczny rock i hałaśliwy blues. Nihilowe recytacje też mają w sobie coś ze stylu Marcina Świetlickiego; coś z tej jego nonszalancji i arogancji, które określają pewien styl bycia. A to niewątpliwie jest dużą zaletą frontmana Furii; choć wiem, że recytacje, które obecne są w dużych ilościach na ostatnich płytach Furii, także nie każdemu muszą przypaść do gustu.
Księżyc milczy luty to płyta spajające najróżniejsze style i gatunki, które niekoniecznie do siebie pasują. Czasami faktycznie możemy mieć wrażenie, że to album niepoukładany i chaotyczny, w którym brakuje transowości rodem z Nocelu. Z drugiej strony ten muzyczny bałagan nadaje tej płycie oryginalnego charakteru. [Janusz Jurga]
Autor:
we are from poland
Etykiety:
black metal,
experimental,
LP,
metal,
po polsku,
post metal,
post rock
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Mietall Waluś to specyficzna postać. Udało mu się kilka lat temu wstrzelić w rynek całkiem przebojową płytą zespołu Negatyw, wziął udział w ...
-
Stardust Memories porzucają covery i debiutują z autorskim materiałem. To będzie bardzo dobra płyta!
-
Tworzenie sztuki i głowa do interesów nie zawsze idą w parze, ale jeśli ktoś ma zdolności organizacyjne i siłę przekonywania może spróbować ...
-
Pensão Listopad to trio z Wrocławia. Choć nie do końca. Współzałożycielem formacji jest Portugalczyk Joao Teixeira de Sousa. Historia właści...
-
Trzeci album The Spouds to dla mnie przełom. Wreszcie chce mi się ich słuchać non stop, bez przerzucania niektórych utworów, wreszcie zap...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Ten zespół ma przesrane. Nie, nie, wcale nie ode mnie. Po prostu zostanie pożarty. Na forach, blogach, serwisach. Tak jak wcześniej zmasakro...
ta płyta to jakaś komedia, żart?
OdpowiedzUsuńwszystko jeszcze by było ok gdyby nie wokal...