Debiutancka EP-ka warszawskiej formacji Rachael jest jak powiew zimnego powietrza dostającego się przez otwarte przez chwilę drzwi dusznego indierockowego klubu. Mają pomysł na swoją muzykę, choć na razie nie potrafią go wykorzystać. Grają gitarowo, klimatycznie, nie próbując się odcinać od - nawet dość odległej - tradycji. W skrócie: bywa ostro, punkowo, hałaśliwie, bywa i wolno, majestatycznie, nastrojowo. Raczej amerykańsko, choćby za sprawą techniki slide stosowanej czasem przez gitarzystę. No i najważniejsze: dwoje wokalistów. On – Mike (a może po prostu Michał?) stara się śpiewać niskim głosem, wciągać w otchłań mroku. Ona – Olg (Olga?), dośpiewuje swoje partie zadziornie, ale melodyjnie, rozjaśniając ten mrok. Pomysł przedni, głosy wokalistów też niezłe.
Przejdźmy do konkretów. Otwierający materiał numer Asian Girl to przykład ostrego, garażowego grania. Konkretny, prosty riff, solidnie łojąca perkusja, chóralny, wykrzyczany refren. Energetyczny początek – niezbyt oryginalny, wręcz złożony z gotowych muzycznych klocków, ale ma to swój urok. Juditha to już przykład bardziej wymyślnego grania. Fajnie uzupełniający się wokaliści, „amerykański” motyw gitary, generalnie świetny podkład do upijania się w trupa. Ten wątek, ale pogłębiony, bardziej melancholijny, bardziej dołujący, kontynuuje Going Up In Smoke. Chyba najlepszy fragment płytki. Od początku do końca płynie swoim kojącym rytmem. Żeby słuchacz przypadkiem nie usnął Rachael przyśpiesza w V-66. Dobrze kombinują, sporo się tu dzieje w warstwie rytmicznej, bardzo jednak doskwiera amatorszczyzna brzmienia (o tym za chwilę). I na koniec All You Need Is Lead. To mógł być sztandarowy utwór zespołu. Zwrotki śpiewane przez oboje wokalistów trochę kojarzą się z harmoniami wokalnymi Iowa Super Soccer i miękko wchodzą w pamięć. Szkoda, że zabrakło pomysłu na refren i rozwinięcie tak uroczo zapowiadającej się kompozycji. Na tym przykładzie widać wyraźnie, że przed Rachael jeszcze dużo pracy. Ale początek jest dobry i mają nad czym pracować.
Największą i najbardziej zniechęcającą do tej EP-ki wadą jest brzmienie. A konkretnie brak brzmienia. Trzeba się bardzo zmobilizować, żeby wysłuchać do końca tego garażowego (piwnicznego?) materiału. Lepsze (jakiekolwiek) studio na pewno wydobędzie mocne strony Rachael. Warto się im przyglądać. A jeśli chcecie spróbować sami, całą EP-kę można ściągnąć ze strony zespołu. [m]
Strona zespołu: Myspace
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Mietall Waluś to specyficzna postać. Udało mu się kilka lat temu wstrzelić w rynek całkiem przebojową płytą zespołu Negatyw, wziął udział w ...
-
Pensão Listopad to trio z Wrocławia. Choć nie do końca. Współzałożycielem formacji jest Portugalczyk Joao Teixeira de Sousa. Historia właści...
-
Tworzenie sztuki i głowa do interesów nie zawsze idą w parze, ale jeśli ktoś ma zdolności organizacyjne i siłę przekonywania może spróbować ...
-
Co by było, gdyby punk rock wymyślono na długo przed Sex Pistols. Na przykład w międzywojennej Polsce.
-
Stardust Memories porzucają covery i debiutują z autorskim materiałem. To będzie bardzo dobra płyta!
-
Trzeci album The Spouds to dla mnie przełom. Wreszcie chce mi się ich słuchać non stop, bez przerzucania niektórych utworów, wreszcie zap...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz