
Ten wielonarodowy skład (choć dla mnie i tak zostaną krakusami) kontynuuje drogę obraną na poprzedniej EP-ce. W skrócie: mamy do czynienia z platynowo-irydowym wzorcem mogwaiowego post-rocka. A więc gitarowe pejzaże, elegancka praca perkusji, oniryczne organy Rhodesa. Artyści tworzą muzykę, przy której chce się stanąć na szczycie Tarnicy, rozwinąć skrzydła i polecieć. Ku wolności, ku przestrzeni, byle wyzwolić się z korzeni grawitacji i wygrzać twarz w ciepłym słońcu. Taki jest otwierający Room One. Spokojny, lekko patetyczny, pełen gracji. Na sprawdzonych patentach oparto Room Three. Delikatna elektronika towarzyszy rozedrganej gitarze stopniowo przechodzącej w typową dla tej stylistyki ścianę dźwięku. Najpiękniejszy w zestawie Room Two zawiera motywy, które stają się znakiem rozpoznawczym zespołu - partie wiolonczeli. A utwór z miejsca awansuje do najwybitniejszych dokonań tej młodej kapel. Ostatni kawałek Room Four jest zmienionym nie do poznania - przez remiks zespołu Zerova - utworem pierwszym. Cóż, nasi mistrzowie laptopowej elektroniki tak naznaczyli kompozycję swoim piętnem, że równie dobrze mogło to być ich regularne nagranie.
Jestem nieczuły na ewentualne głosy, że w post-rocku w takiej formie powiedziano już wszystko i każde kolejne zespoliki przybijają jedynie gwóźdź do trumny gatunku. Wcale nie czuję się komfortowo ze świadomością, że aby zobaczyć takie formacje na żywo trzeba czekać kilka lat na jedyny w Polsce koncert gwiazdy światowego formatu i akceptować reguły festiwalowe. Fajnie, że w naszym kraju są zespoły pokroju NCC czy California Stories Uncovered (chłopaki, żyjecie???), które można spotkać w dusznych klubach na kilkadziesiąt czy kilkaset osób w niedalekim mieście, na wyciągnięcie ręki. Ta muzyka kapitalnie brzmi w takim "przyjacielskim" gronie!
Cztery kardiologiczne pokoje do doskonały aperitif przed głównym daniem. Do którego, mam nadzieję, bliżej niż dalej. [avatar]
Strona zespołu: www.myspace.com/newcenturyclassics