18 lutego 2011

Ostatki 2010: Apteka, Call The Fire Brigade, Fight!Suzan, Jesień, Mirt, Maciej Ramisz, Słonina, Wieże Fabryk


Rok 2010 jest jak głęboki pokład węgla. Kopiemy, kopiemy i wciąż wygrzebujemy czarne złoto.

Mirt: Handmade man [cat|sun]


Mirt to projekt Tomasza Mirta, lidera ambientowego Brasil & The Gallowbrothers Band. Handmade Man to koncept album osnuty wokół idei mitycznego homunkulusa i jego sposobu widzenia świata. Dużą rolę w tym albumie odgrywa przyroda - muzyk w tym celu zarejestrował wiele przejawów życia wśród łąk, pól i bagien. Płyta brzmi rewelacyjnie późno w nocy po kilku godzinach nieudanej walki z bezsennością. Delikatne ambientowe tła, ascetyczne brzmienie gitary oraz kaskady mikroskopijnych dźwięków sugestywnie przenoszą w miejsca nieskażone cywilizacją. Na wydawnictwie znalazło się także małe cudeńko - utwór tytułowy. Dzięki zmęczonemu, onirycznemu wokalowi kompozycja przykleja się do ucha oszukując błędnik. A to już tylko krok od rozwinięcia skrzydeł.

Strona artysty: http://www.myspace.com/mirtmirtmirt


Apteka: Tylko dla... (Fonografika)


Teoretycznie jest wszystko w porządku. Kodym i spółka wciąż płyną pod prąd, nie chcą dać się ugłaskać i w dosadny sposób komentują rzeczywistość. Z lekkością przychodzi im wymyślenie siarczystego riffu (Manifest polityczny) bądź wpłynięcie na wody psychodelii (Ostateczne rozwiązanie). Album został nagrany na setkę i to słychać. Po tylu latach na scenie zespół wciąż potrafi z aptekarską dokładnością aplikować garażowe, energetyczne kawałki pokazując gniewnej młodzieży, że rock'n'rollowcem się jest, a nie bywa. Dzięki temu można pozwolić sobie obok poważnych songów umieścić z sensem takie głupotki jak Murzynek Bambo. Jednakże w ogólnym rozrachunku wymachującego pistoletem śp. prałata Jankowskiego nie można postawić obok największych dokonań Kodyma. Płycie brak skupienia, jest niechlujna kondycyjnie i tak też się słucha tego albumu. Dość pobieżnie. Na zasadzie: aha, Apteka nie straciła swego pazura. Następną płytę, proszę.

Strona zespołu: http://www.myspace.com/aptekaband


Jesień: Żyto


Jesień to trójka przyjaciół z Torunia. EP-ka Żyto stanowi zapis koncertu z klubu Fado. Zespół gra soczysty noise-rock. Gdzieś po kątach odzywają się echa Ewy Braun, Last Train Is The Slowest czy nawet Kristen. Brak tu jednak wrzasków, pokręconych rytmów tudzież diabelskich sprzężeń. Ale spokojnie - każdemu miłośnikowi dysonansów nie raz mocniej zabije serce. Ciężko wyróżnić którykolwiek z sześciu kawałków. Każdy rządzi się swoim tempem i klimatem. Jesień nie odkrywa nowych lądów, nie wydeptuje bocznych ścieżek. Wiele zespołów grało lepiej. Mimo tego, to krótkie siedemnastominutowe wydawnictwo wprawia w błogi nastrój. A to już wystarczy.

Są bardzo tajemniczy, nie mają nawet strony w internecie, szukajcie więc tu:
http://pawlaczperskitapes.blogspot.com/2010/11/jesien-zyto-ppt4-kolejna-odsona.html


Słonina: Słonina (Czoło)


EP-kę najtrafniej podsumował na swoim blogu Michał Nowakowski: „Ciężkostrawna, ale smakowita słonina”. Ciężkostrawna, gdyż skład zespołu zasilają Stanisław Wołonciej i Robert Gasperowicz znani z eksperymentalno-metalowej grupy SAMO. Słonina to zderzenie dusznej elektroniki z bezduszną sekcją rytmiczną. Niczym w CERNowskich akceleratorach wszystko zostało opracowane z iście matematyczną precyzją. Tłusty bas tryska smołą, gitary sieką niczym listopadowy deszcz, perkusja wygrywa niemożliwe linie. To płyta pozbawiona jasnych barw. Pełna smutku i czarnych myśli. Przedarcie się przez gąszcz dźwięków nie jest łatwą sprawą, ale warto zatracić się w tym odhumanizowanym świecie. Tylko trzeba utwór nr 3 przesunąć na koniec. Inaczej na jednej szklance siwuchy się nie skończy.



Strona zespołu: http://www.myspace.com/slonina1000


Fight!Suzan: Viper’s Eye An Open Wound (Nasiono Records)


Filip Szałasek. Zjawisko polskiej niezalowej blogosfery. Facet, który w jednym tekście potrafi zamieścić tyle trudnych słów, ile przeciętny człowiek przyswoi w ciągu dekady. Zmora technokratów i niedouczonych humanistów. Odpowiedź na pytanie, czy recenzje Walczącej Zuzki to tylko sprytny bełkot, czy też umiejętna postmodernistyczna żonglerka powoli zmierza do statutu, jakie osiągnęło Wielkie Twierdzenie Fermata. Tak więc nasz homme fatale postanowił uraczyć czytelników swoją twórczością. Ciekawe doświadczenie - czy człowiek o nietuzinkowej muzycznej wiedzy potrafi wpleść we własne dźwięki wszystkie te elementy, które przyczyniają się do wielkości wysoko notowanych płyt? Szałasek odpowiedział na to pytanie we właściwy sobie sposób. Nagrał coś, co jest bełkotem i jest na tyle dziwaczne, że powstałe pitolenie może stanowić bazę do wywodu na dowolny okołomuzyczny temat. Dla mnie Viper's Eye jest niesłuchalna. Za to mój szacunek do Filipa Sz. wzrósł niewspółmiernie. Obecnie to chyba jedyny gość, który z taką konsekwencją buduje swój wizerunek sceniczny.

Jakikolwiek by on nie był.



Strona artysty: www.myspace.com/fightsuzan


Call The Fire Brigade: Dockyard Session


Przy zespole często widać tagi hardcore, post-hardcore. Niech będzie. Czasami na EP-ce CTFB próbują wkraczać na te tereny. Tylko że im to nie wychodzi (Roses). O wiele lepiej grupa czuje się w klimatach nu-metalowych. Płytka podoba mi się z dwóch powodów. Wokal + druciane brzmienie gitar. Wokalista Marek ma mocne gardło, ale niewyćwiczone. Gdyby ktoś w dobrym studiu wypolerował chłopakom brzmienie, a Marek zaczął chwalić się osiąganymi wysokimi rejestrami - zespół brzmiałby jak Papa Roach. A tak przypomina go tylko trochę. I to jest git.

Strona zespołu: http://www.callthefirebrigade.pl


Wieże Fabryk: Dym (Oficyna Biedota)


Zespół istnieje od 2000 roku, a dopiero w ubiegłym zadebiutował pełnoprawnym albumem. Słuchanie Dymu to powrót do przeszłości, do lat 80. XX wieku, kiedy w komunistycznej Polsce rodziła się zimna fala. Wieże Fabryk idealnie wtopiły się w tamtą scenerię. Nie ma tu naleciałości z lat późniejszych. Płyta brzmi tak, jakby czas się zatrzymał, gdy apogeum popularności przeżywało Made In Poland. Czy to gitary (wczesny Maanam), czy siłowy, zawzięty wokal Tomasza Kaczkowskiego, czy charakterystyczna artykulacja - złudzenie jest niemal idealne. I przede wszystkim sugestywne piosenki. Świat z „oddziałowymi” pokrzykiwaniami, twardy Litzmannstadt, tępe post-punkowe Tak dobre bądź cięty Kosmos. Fajna, niecodzienna rzecz, przynoszące tyle samo radochy co niespodziewane odkrycie jakieś zapomnianej kapeli sprzed 25 lat.

Strona zespołu: http://www.myspace.com/wiezefabryk


Maciej Ramisz: Towards A. (23 seconds, 2010)


Mając za sobą dziesiątki przesłuchań pluję sobie w brodę, że obudziłem się zbyt późno i nie umieściłem Towards A. wśród dziesiątki najlepszych EP-ek 2010 r. Wszystko przez tę cholerną manierę wokalną Ramisza. Jest taka leniwa, rozlazła, zaspana… (Galaxy 2012). Facet kiedy chce potrafi zaśpiewać z ikrą, ale to raczej wyjątek (Plan awaryjny). Ale nie ma co się znęcać. Wokalista Substytutu ma całkiem fajny pomysł na siebie. Uzbrojony jest tylko w gitarę, automat perkusyjny i dość oszczędną elektronikę. To wystarczy, by w Texas Hold'em wytworzyć senną atmosferę, z ujmującą wokalizą i nerwowym, głośnym zakończeniem. W Galaxy 2012 mamy modny ostatnio chillwave. Tytułowy utwór to kapitalna piosenka. Początkowo zwiewna, ale z każdą sekundą nabierająca gęstniejącej gracji. Plan awaryjny wydaje się być w zestawie najsłabszą kompozycją, ale zwraca uwagę właśnie z powodu wyrazistego wokalu. Dodatkowe punkty za polskie teksty. Są, hmm... dość abstrakcyjne. Gdyby ludziom zabrać nogi/ To chodziliby na rękac/ Podpierając się swymi głowami. Fajnie brzmią w praniu, ale nie ma co oszukiwać się - drugiego dna w tym nie ma. Maciej gdzieś zapowiadał pełnoprawną płytę. Może wtedy doczeka się czegoś więcej niż krótkiej wzmianki na WAFP? (I niech nie zapomina o Substytucie!).

Strona artysty: http://www.myspace.com/maciejramisz

Słuchał i opisywał [avatar]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni