6 marca 2013

Uda: Łowy kraby (Bób się rodzi Records, 2013)


Trzecia płyta tria z Krakowa grającego brutal jazz fusion. Nie będzie przebacz.

Nie jest łatwo recenzować wydawnictwa krakowian. Słuchanie jakiegokolwiek albumu Ud przypomina bieg z przeszkodami. Chwila nieuwagi i leżysz, podczas gdy zespół wchodzi już w kolejne okrążenie. Muzyka improwizowana dość często skręca w nieoczekiwane dróżki, a panowie Sieńczyk / Krzywicki / Zawadzki biją w tej dziedzinie kolejne rekordy w ilości twistów i potrójnych salt. Łowy kraby to jak wizyta w siłowni, kiedy trzeba w dość szybki sposób pozbyć się zbędnych kilogramów, gdyż partnerka kręci nosem, bo za tydzień wesele jej najlepszej psiapsiółki. A więc wyciskamy, pompujemy, brzuszkujemy i wyginamy się. Ma być pot i krew.

Recenzent też ma co robić, siadając do nowo otwartego pliku tekstowego. Palce mogą się rozgrzać podczas wypisywania wszystkich zmian tempa i szastania stylistycznymi woltami. Chyba że ktoś (jak ja) jest leniwy i dla tych, którzy nigdy nie mieli do czynienia z Hurtownią przebiśniegów i Witaj pokarmie przygotuje małą ściągawkę. Przesłuchanie trzeba koniecznie rozpocząć od lektury tytułów utworów. Do tej pory zespół był w tym bezkonkurencyjny - teraz również nie ma zamiaru oddać palmy pierwszeństwa. Co powiecie na Krakowską Szkołę Gangbangu? Turbognój? Pamiętasz Mazuty - Walec w szpitalu? Uda puszczają oko do słuchacza, by technicznych popisów zespołu nie brał do końca poważnie. Na zasadzie - za naszą muzyczną erudycją nie stoi wyższa myśl ontologiczna, po prostu nie lubimy się nudzić i zrobimy wszystko, byś nie nudził się i Ty.

Tak więc chłopcy-radarowcy spod Wawelu zasuwają przez pięćdziesiąt minut swoim rozbuchanym fusion, w którym gotuje się jazz, space-rock, psychodelia, post-hardcore, hard-rock, rock progresywny i co tam jeszcze z gitarami można porobić. Do nagrań zaprosili kilka ważnych dla jazz-rockowego świata postaci. Apostolis Anthimos ozdabia swoją solówką kawałek Tydyrydy. Fani SBB czy Stevie'go Vai'a dostaną orgazmu. Ja jednak grzecznie podziękuję, jest okropna. Krzysztof Ścierański w Krakowskiej Szkole Gangbangu ma stosunkowo niewiele do powiedzenia, aczkolwiek jego fragment jest zgrabnie wyeksponowany. Novum w muzyce Ud są dźwięki akordeonu - tu w wykonaniu Marcina Gałażyna w Rajstopy z dziuramy.

Przyznam szczerze, aby całościowo się zachwycić muzyką Ud, trzeba mieć pojemny łeb, by ogarnąć te wszystkie przebieranki. Mózg jeszcze nadąża w trzech pierwszych kompozycjach, niestety później zaczyna się wykrzaczać. Z tego powodu po wybrzmieniu ostatnich dźwięków, w percepcji zostają te utwory, w których Uda na chwilę dają sobie na wstrzymanie i generują bardziej stabilne dźwięki. Oniryczny Weź go karm jest potrzebny jak haust powietrza u tonącego, a taka Młodzież musi odejść cieszy ucho motorycznym i jednostajnym riffem. I jeszcze Diamentowy Gruzin - tu nawet da się potupać nóżką.

I podobnie jak przy opisie poprzednich wydawnictw, tak i po wysłuchaniu powyższego albumu, konstatacja pozostanie ta sama. Nie sposób odmówić oryginalności Udom. Trudno nie docenić warsztatu i humoru. Jednak okrzyki zachwytu pozostaną wyłącznie dla smakoszy gatunku. Na płycie są momenty dla szerszej publiczności, ale te trzeba wyłowić samemu, omijając te irytujące. Choć zgaduję, że od strony koncertowej zespół musi się prezentować ciekawie... [avatar]
 
Strona zespołu: https://www.facebook.com/pages/Uda/110198865672666

2 komentarze:

  1. nie, nie jestem automatem, ale nie jestem w stanie odczytać niektórych haseł w celu publikacji komentarzy..
    może to i dobrze?..

    OdpowiedzUsuń

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni