12 maja 2013

Superhalo: Czerwona (Vintage Records, 2013)


Pamiętacie może zespół Kości? Był on swoistym prekursorem stoneropodobnego grania po polsku. W nowym wcieleniu, pod nazwą Superhalo, pozostaje wierny tej idei, jak również wielkiej miłości do twórczości Tadeusza Nalepy.

Kości posunęły się w swym uwielbieniu do Nalepy tak daleko, że nagrały własną wersję piosenki Breakoutu Usta me ogrzej. W wykonaniu Superhalo wpływy polskiego bluesa i bigbitu są może mniej słyszalne, a może bardziej subtelne (choć to muzyka, do której podobne określenia raczej nie pasują), na pewno jednak wyrastają z tego samego korzenia co jego protoplasty. A może z tej samej kości ogonowej.

Czego możecie oczekiwać po Czerwonej (tytuł wziął się z koloru pudełka, w którym schowano płytę, rozkładaną książeczkę z tekstami i... naklejki)? Sporej dawki ciężkawej, riffowej jazdy osadzonej na pustynnym basie, a także stonerowej transowości z nutą psychodelii. Do tego charakterystyczny wokal Pawła „Saimona” Galusa, który nie ma żadnego problemu z wpasowaniem szeleszczącej słowiańskiej mowy między tradycyjne bluesowo-rockowe zachodnie podziały. Nie ma tu żadnego zgrzytu, wszystko pięknie płynie, a teksty, choć pozbawione wykwintności i dość lakoniczne, to jednak mają swoją siłę wyrazu i dobrze odnajdują się w tej męskiej (niepozbawionej wszakże romantyzmu i nuty melancholii) muzyce. Słońca blask / Zapach krwi / Słyszę huk / Więcej nic / Czerwony piach / Powie ci, że / To był mój / Ostatni dzień (Ostatni). Co ciekawe, autorką kilku tekstów, w tym zacytowanego, jest kobieta, Aga „Jess” Wrzosek. Za pozostałe odpowiada niezawodny Szymon Swoboda.

Początek albumu, Trzy dni w podróży i Lawarana, to konkretna desertrockowa jazda. W Pękłaś zespół wprowadza więcej chwytliwych melodii, ale dopiero numer 5, Czerwony, to przebój pełną gębą, z superchwytliwym refrenem. Aż szkoda, że na kolejną tak wpadającą w ucho kompozycję trzeba czekać do ostatniego tracku. Zamykająca album Mgła to znowu świetna, popowa wręcz rzecz, znacznie mniejszego ciężaru od większości materiału. Jeśli szukacie czadów, polecam Ptak, anioł i drzwi, w którym jest i agresywny riff grany na szybko, i wypełnione przestrzenią refreny o zniewalających chórkach i z pięknie uwypuklonym basem. Polecam Szmatę, numer, który pewnie przypadłby do gustu Olafowi Deriglasoffowi, czy rokendrolowego Charlestona ze znamiennym Jest chujnia / Chujnia w radio. I jest jeszcze potężnie kopiący w bańkę Mamoney.

Trochę brakuje takiej klasycznej ballady, która dałaby chwilę wytchnienia słuchaczowi, ale na szczęście Superhalo zdarza się zwolnić i pobawić trochę spokojniejszymi nastrojami, jak w Ostatnim, czy psychodelizującym (długi sfuzzowany, mantryczny fragment) Dukanym.

Odczuwałem już pewne zmęczenie falą grających podobnie space- i stonerrockowo młodych zespołów. Superhalo wnosi do tej grupy powiew świeżości za sprawą elastycznie stosowanej polszczyzny i światowo brzmiących nawiązań do klasyki polskiej muzyki bluesowej. Nie trzeba być kopią QOTSA, by w tym nurcie zwrócić na siebie uwagę i brzmieć dobrze! [m]



Strona zespołu: http://www.facebook.com/SUPERHALO

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni