6 czerwca 2013

Various Artists: Sleep Well Chapter IV: Glad I Was Young In The 80's (Requiem Records, 2013)


Requiem Records to mała wytwórnia płytowa prowadzona przez Łukasza Pawlaka, zorientowana na szeroko pojętą elektronikę - od ambientu po industrial. Ostatnio Pawlak podjął dość mocną ofensywę reklamową swojego labelu, a flagowym wydawnictwem uczynił składak zawierający covery bardziej i mniej znanych piosenek, które okupywały listy przebojów w latach 80. ubiegłego wieku.

Brzmi znajomo? Nie tak dawno temu autorski zestaw Greatest Hits of 80's wyszedł spod konsoli Wojciecha Kucharczyka. Coś jest na rzeczy, gdyż complainerowa wersja Blue Monday New Order znalazła się i na tym wydawnictwie. Nieważne, kto komu podsunął pomysł na całą płytę - ważne, że Pawlak przekonał do projektu kilka gorących nazwisk. Mamy więc autorskie wizje ejtisowych przebojów w wykonaniu Jacaszka, Agressivy 69 czy Fuka Lata. Ale oprócz nich dostajemy kilka mniej znanych nazw artystów, którzy bez kompleksów zmierzyli się z evergreenami. A finalny efekt okazuje się bardzo zróżnicowany. Mimo że posypana brokatem tęczowa okładka może wskazywać, że na tapetę zostały wzięte same disco-klasyki, to na remake Boys Boys Boys nie ma co liczyć. Tu disco jest w ilościach znikomych. Są rzeczy powszechnie znane (Das Model Kraftwerku), jak i te raczej zapomniane (I Just Can't Wait Mandy Smith). Większość zaproszonych artystów przynależy do elektronicznej sceny, choć często można tu napotkać organiczne brzmienia. I jak to w przypadku wielu składanek, nie ma co skupiać się na każdej kompozycji - pozwolę sobie wymienić te przeróbki, które najmocniej zapadły mi w pamięć.

Miejsce pierwsze zajmuje bezapelacyjnie Małgorzata Florczak wspomagana przez Maszyny i Motyle. Ich wersja klasycznej kompozycji The Cure jest oszałamiająca. Lullaby w nowym wydaniu nabiera nerwu i drapieżności, wywołuje u słuchacza stan paranoi. Dobrze brzmiące bębny, upiorny szept i industrialny riff gitary sprawiają, że oryginał staje się ledwie słodką piosenką na dobranoc.

Odrobinę niżej lokuję I Like Chopin Gazebo w wersji Jacaszkowej. Jacaszek w tym kawałku śpiewa! Pomińmy fakt, że dobrego głosu człowiek nie ma - ale swoją atłasową elektroniką nadał utworowi miłego dla ucha eterycznego wymiaru. Fajnie usłyszeć Jacaszka piosenkowego, takiego z czasów współpracy z Miłką Malzahn. Nie wiem, czy pan Michał tworzy jakieś nowe kompozycje, ale jest w bardzo dobrej formie.

Ostatnie miejsce na podium to też pościelówa. Co można wydobyć z Tainted Love pokazał Marylin Manson. Fuka Lata podeszła do tematu w całkowicie odmienny sposób. Spowolniono linię melodyczną, warstwę dźwiękową zamieniono w ezoteryczne plumkanie, Lee Margot umieszczono w sypialni i obleczono w półprzezroczystą pościel. Powstała rzecz lepka, erotyczna i oddziałująca na zmysły.

Tuż za podium plasuje się Prawatt. Przyznam się, że oryginalną wersję Der Mussolini w wykonaniu Deutsch Amerikanische Freundschaft usłyszałem po raz pierwszy pół godziny przed zabraniem się do pisania tej recenzji. Prawatt podjął się próby przetłumaczenia tekstu z języka niemieckiego na polski. To nie było trudne, gdyż tekst to prosty i jest go mało, ale finalny efekt wkręca się w mózg niczym soniczny prion. Klękaj na kolana/ Kręć się w prawo/ Kręć się w lewo/ Klaszcz w ręce/ Tańcz jak Adolf Hitler/ Tańcz jak Mussolini/ Tańcz jak Jesus Christus/ Tańcz jak Jesus Christus. A jeśli dodamy do tego prawattowy trans, to otrzymamy trzyipółminutowy mindfuck.

Ostatnia gwiazdka wędruje do Macieja Stanieckiego i Bartka Księżyka. Ashes to Ashes w wykonaniu tych dwóch panów jest zgrabnym hołdem dla oryginału, umiejętnie nasyconym emocjami. Choć jak dla mnie głos wokalisty NeLL (którego lubię) jest zbyt „płaczliwy”. Lepsza powściągliwość umiejętności wokalnych tylko wzmocniłaby introwertyczny efekt.

A dalej? Również ciekawe rzeczy. Dawno nie słyszany NOT w połamanym, nieco cyrkowym The Dark Age of Love (Marka Almonda & Coil), pastiszowe Blue Monday New Order z niezłym newromantikowym wokalem Kucharczyka, wyciszone Shipbuilding Ireneusza Sochy oraz pompatyczne, choć wierne oryginałowi Maid Of Orleans (7JK/Job Karma + Sieben).

Trochę zawodzi trio Wojtek Koninkiewicz + Robert Marciniak + Waldemar Jędruszak. Może i mają pomysł na rozpoczęcie Cars Gary'ego Numana, ale już kompletnie nie wiedzą jak go rozwinąć i przez cały utwór jadą na jednym riffie. Z kolei Agressiva 69 ma pomysł na cały utwór, ale jest w nim zbyt przewidywalna. Doceniam wybranie Tak długo czekam Republiki, ale po kilku minutach przyczajonej brudnej elektroniki doskonale wiadomo, kiedy nastąpi gardłowy wybuch. Das Moon niewiele zmieniło w Das Model - podoba mi się jedynie linia melodyczna, której tembr kojarzy mi się z Królem Zespołu Reprezentacyjnego. Również chłodno podchodzę do Wicked Game Macieja Stanieckiego i Magdy Gaj-Nowickiej. Parę lat temu Natalia Fiedorczuk z zespołem Orchid zrobiła to podobnie, tyle że lepiej.

Podsumowanie, podobne jak w przypadku składaka Nasiono Swap Singers z ubiegłego roku. Wprawdzie to tylko składanka, a tyle przynosi radości! [avatar]

Lullaby:



Strona wydawcy: http://www.requiem.serpent.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni