Szczegóły na załączonych obrazkach (kliknij żeby powiększyć).


Artystom gratuluję, czytelnikom dziękuję za udział w głosowaniu.
Teraz odpoczywamy od składanek przynajmniej do wiosny:) [m]


Zespół z Tarnowskich Gór, więc z patriotycznego obowiązku (mieszkamy o rzut beretem, no może dwa), ale i z przyjemnością odnotowuję jego istnienie. Pierwszym numerem Phonebox testowanym w moim mp3playerze był Heathen Soul (Can’t Stop), do tej pory mój ulubiony. Porządnie przesterowane gitary, ciężkawe, brudne brzmienie, Black Rebel Motocycle Club majaczy na horyzoncie skojarzeń. Drugi, balladowy November. Grzeczny, gładki, w najlepszym tego słowa znaczeniu popowy utwór. Przemyślana, wpadająca w ucho linia melodyczna wokalu (nawiasem mówiąc, wokalista naprawdę dobrze sobie radzi z angielszczyzną), a przede wszystkim świetny temat drugiej gitary, od którego wprost nie sposób się uwolnić. Na Offensywie 2 dali się poznać jako niegrzeczni rockandrollowcy za sprawą hałaśliwego przeboju Second Station (szkoda, że brzmi jak nagrywany w garażu, ale ma to swój urok). Kolejne ujawniane przez zespół piosenki zaczynają jednak napawać mnie pewnym niepokojem, ponieważ są to same ballady! Nie przeczę, urodziwe, jak 160 Sign czy akustyczna, klaskana Bring You Back, tyle że proporcje między rockowym rozrabiactwem a upajaniem się smutkiem i melancholią zostały znacząco naruszone.
Rozpieszczał swoich fanów w ubiegłym roku zespół Blue Raincoat. Dwie płyty długogrające, dwa oblicza zespołu. Everything Is A Piece Of Something z klimatem posępnym, zamyślonym, skoncentrowanym, i przedmiot dzisiejszej analizy Out Of The Blue Into The Black – płyta zagrana na luzie, różnorodna, niestety również chaotyczna i nieprzemyślana.

Kolejny młody zespół, któremu marzy się szturm na listy przebojów... tylko gdzie te listy przebojów, skoro Biskę przerabiają na radio sportowe? Mimo skromnego dorobku, warszawska Gra Pozorów ma już swoich fanów, którzy wspierają zespół w staraniach o nagranie debiutanckiego albumu (wy też możecie to zrobić, działając na megatotalu; nie, to nie była żadna agitka). Celowo umieszczam recenzje płytki Gry Pozorów obok recenzji nowej EP-ki Dav Intergalactic, a to dlatego, że: 1) oba zespoły celują w ten sam segment „rynku muzycznego” (wybaczcie, ale w odniesieniu do naszego kraju słowa rynek i muzyczny mogą funkcjonować tylko w cudzysłowie), 2) w ten sposób można bez trudu określić klasę obu formacji. Póki co szala przechyla się na korzyść DI, ale... Grze Pozorów jeszcze trochę brakuje, jeszcze coś tam zgrzyta w ich piosenkach (teksty! wokal!), jednak słychać, że są ambitni i chcą się dobrze bawić. A to podstawa rockandrolla!
Czy określenie „Lady Pank naszych czasów” należy uznać za ironię czy komplement? Z całą pewnością za to drugie, jeśli porównanie odnosi się do wczesnego okresu działalności Lady Pank. I z całą pewnością ma szansę zdefiniować styl Dav Intergalactic, jeśli tylko zespół utrzyma formę prezentowaną na drugiej – tym razem nieco bardziej oficjalnej – EP-ce, zatytułowanej – jakże sprytnie – Ray Luca, poduszkowiec i rower. Sprytnie, bo są to tytuły trzech piosenek, które zawiera.
To właściwie nie jest płyta polska, raczej angielsko-polska, ale nie bądźmy drobiazgowi. Duet FlyKKiller tworzą Pati Yang i jej mąż Stephen Hilton. Ich nowy projekt w pewnym sensie łączy pomysły realizowane przez Pati Yang na płytach solowych oraz trudniejsze w odbiorze eksperymenty dźwiękowe jej męża.Można też (ewentualnie) zagłosować na Don't Panic w konkursie Blog Roku 2007. Zasadniczo uważam, że to trochę żenua naganiać ludzi do głosowania na swoją stronę, ale cóż, jak się powiedziało "a", to trzeba za to be-knąć. Gdyby więc ktoś miał ochotę wydać 1,22 PLN na coś całkiem bezużytecznego, zapraszam do esemesowania. Info o numerze SMS: pasek.
Dziękuję za uwagę. [m]
Dziś premiera debiutanckiej płyty zespołu Organizm. Pisząc o nich w Obserwatorze, zwracałem uwagę na ogromną energię zawartą w ich piosenkach, wspieraną przez świetne teksty. Głową w dół potwierdza twierdzenie, że mamy do czynienia z zespołem, który wie, co potrafi i wie, jak to sprzedać.
Płyta roku 2007
1. Gabriela Kulka: Out – Najlepszy od wielu lat album wokalny i songwriterski na rynku polskim. Autentyczny talent nie wspierany muzykami do wynajęcia. Gabriela Kulka wszystko zrobiła sama, a zrobiła to tak dobrze, że Out można słuchać bez końca.
2. Kobiety: Amnestia – Najbardziej przebojowy, a jednocześnie brzmieniowo wyrafinowany album Kobiet. Inteligentna muzyka do tańca (tak, to możliwe) i do słuchania.
3. New York Crasnals: Faces And Noises We Can Make – Zaskakujący debiut. Płyta gruntownie przemyślana, szarpiąca emocjami, brzmiąca surowo i szlachetnie.
4. Jacek Lachowicz: Za morzami – Płyta potwierdzająca ogromny talent byłego muzyka Ścianki do pisania wykręconych, często ekscentrycznie zaaranżowanych, ale ciągle wdzięcznych i lekkich piosenek. Do tego znakomite teksty po polsku.
5. Nosowska: UniSexBlues – Mistrzowskie teksty, kapitalne, pomysłowe wokale Kasi, ponadto światowy konglomerat dźwięków przygotowany przez Marcina Macuka, dla którego jest to dzieło życia.
6. Muzyka Końca Lata: 2:1 dla dziewczyn – Bezpretensjonalna, za to profesjonalna kontynuacja debiutu MKL. Pogodne, rozbrajające piosenki dla dziewczyn i chłopaków. All you need is love!
7. Muchy: Terroromans – Najgłośniejszy – przede wszystkim medialnie – debiut roku. Wypełniona przebojami i inteligentnymi tekstami solidna produkcja, po której jednak oczekiwałem czegoś więcej.
8. Pl.otki: Pl.otki – Alternatywny pop na najwyższym poziomie – fajne teksty i śliczne gitarowe melodie, za którymi tęskni ucho. Takiej muzyki powinno być wokół nas pełno, a mamy tylko Plotki. Trzymajmy kciuki, żeby grali dalej!
9. Kawałek Kulki: Kawałek Kulki – Radosna, zwariowana muzyka rozbrykanych dzieciaków z Gorzowa. Chciałoby się więcej takich hitów jak Kolegi tata, ale i tak debiutu Kulek słucha się super!
10. Lili Marlene: Lili Marlene – Czarny koń wśród tegorocznych debiutów. Muzyka, której najpierw słucha się z ironicznym uśmieszkiem, potem z zaciekawieniem, wreszcie z prawdziwą przyjemnością. Solidny gitarowy album o niepowtarzalnym klimacie.
ex equo
Radio Bagdad: Słodkie koktajle Mołotowa – Taneczno-punkowa petarda. Mogło być rewelacyjnie, jednak za sprawą błędów młodości płyta czasem razi naiwnością. Za to momenty ma świetne!
EP-ka roku 2007
1. New Century Classics: New Century Classics – Powalające profesjonalizmem i starannością wykonania instrumentalne kompozycje. Doceniam oryginalny wkład w mocno już zużytą konwencję postrockową.
2. Julia Marcell: Storm – Urokliwe piosenki na fortepian, smyczki i głos. Szczerość i prostota to atuty muzyki młodej wokalistki z Olsztyna, w której zakochało się już pół świata.
3. Gentleman!: Anka Skakanka – Talent do tworzenia chwytliwych gitarowych piosenek dał świetne efekty. Kilka numerów z tej EP-ki, z Ego na czele, po prostu wymiata!
4. Orchid: Takk! Soundsampler – Świeże spojrzenie na muzykę pop, urocze wokale Natalii Fiedorczuk i duży potencjał całego zespołu, który miejmy nadzieję potwierdzi debiutancki LP.
5. California Stories Uncovered: California Stories Uncovered – Gęsty shoegaze’owy klimat i perfekcyjne rzemiosło zjednały CSU wielu fanów. Choć mało oryginalna, ta muzyka potrafi wciągnąć bez granic.
6. Drivealone: Theletitout – Introwertyczne, złożone dzieło Piotra Maciejewskiego, basisty i klawiszowca Much, który zagrał na wszystkich instrumentach i zaśpiewał. Warto było spróbować.
7. Girlsband: Piżmaki – Wariacko, hałaśliwie, psychodelicznie – to przepis na muzykę tego dziwnego zespołu. Surrealistyczny humor tytułowej piosenki doceniło – choć z pewnym niedowierzaniem - wielu z nas.
8. Broadway Taxi: Broadway Taxi – Przebojowo, choć wtórnie. Fajny gitarowy pop z korzeniami głęboko w muzyce brytyjskiej.
9. Stwory: Jet – Kolejna płyta całkowicie instrumentalna. Potwierdza wysoką formę Stworów i ich pomysłowość w formowaniu dźwięku. Kandydaci do tytułu polskich King Crimson – może to zbyt naciągane, ale coś jest na rzeczy. Czekam na podwójny (!) LP.
10. Popo: Sweet Cotton – Polska wschodząca gwiazda brzmienia “eightiesowego” (okropne sformułowanie, kto za nie odpowiada?), polscy Junior Boys... co jeszcze? Sympatyczne, wpadające w ucho piosenki – to powinno wystarczyć za rekomendację.
Nadzieja roku 2007
1. Phantom Taxi Ride – Energia, żywioł, pomysły – to trzy cechy, których skupienie w jednym zespole może zaowocować prawdziwą eksplozją. Ich muzyka powala siłą rockandrolla i oryginalnym poczuciem humoru. Trzymam kciuki, żeby w roku 2008 sprzedali nam porządnego kopniaka w tyłek!
2. Gentleman! – Zespół, który oprócz tworzenia prostych, chwytliwych melodii ma też ambicje do nagrywania poważniejszych utworów – przykładem Cops. Murowany pewniak na wszelkich indie festiwalach.
3. Julia Marcell – Powiedziano o niej już wszystko. Ulubienica internautów, wielka nadzieja piosenki, ale też królik doświadczalny, obserwowany uważnie przez „naukowców”. Jeśli uda się jej zostać gwiazdą tylko dzięki wsparciu fanów, będzie to ewenement na skalę Polski i świata i być może kolejny kamyczek do lawiny nadciągającej nad tradycyjnie rozumiany rynek muzyczny.
4. Maki i Chłopaki – Muzyka ściany wschodniej, silnie związana z tradycyjnym polskim bigbeatem, nieco kiczowata, ale okraszona dobrymi, analitycznymi tekstami. Ich Albatrosy to wielki hit w polskim Internecie!
5. Karotka – Dziewczyna, której głos roztopi lód w sercu największego twardziela. Jej piosenki są uroczo niedbałe, zabawne, wzruszające i prywatne. Prawdziwy skarb.
6. C4 – Chłopaki mają wielki potencjał do tworzenia gitarowych przebojów. Jeśli dostaną swoją szansę, mogą stanowić pokoleniową zmianę dla zmęczonych już liderowaniem gwiazdorów z Myslovitz.
7. Marcinera Awaria – Na co dzień perkusista Psychocukru. Tworzy w domowych warunkach z gitarą i komputerem. Esencja songwriteringu – minimum nakładów aranżacyjnych, maksimum treści i przekazu.
8. Max Weber – Surowe postcore’owe piosenki. W Polsce nie ma obecnie klimatu na takie granie, ale w swojej niszy mogą się liczyć. Mają talent do pisania kawałków z nerwem.
9. Plug&Play – Oby nie zepsuło ich powodzenie kilku pierwszych piosenek demo. Mają spory potencjał, ale czy go wykorzystają – to zależy tylko od nich. Mogą stanowić realną konkurencję (lub, dla pacyfistów: uzupełnienie) The Car Is On Fire i Out Of Tune.
10. Dav Intergalactic – Tradycyjne rockowe granie. W ich muzyce niektórzy dopatrują się wpływów The Police czy Lady Punk (i to wcale nie musi być obciach). Bronią się dobrymi tekstami i nieodpartą siłą refrenów (czy jest ktoś, kto nie uległ leniwym Policjantkom?)
Wydarzenie roku 2007
1. Off Festival w Mysłowicach – Inteligentne uzupełnienie oferty kulturalnej w regionie śląskim, ambitny program artystyczny; plus dla władz miasta za odwagę i dofinansowanie pomysłu Artura Rojka, dzięki czemu Mysłowice mają szansę stać się jednym z ważniejszych ośrodków promujących kulturę indie w kraju. Jeszcze jeden plus za radosny klimat tworzenia czegoś całkiem nowego na spalonej ziemi – oby w przyszłych edycjach nie zabił go zimny profesjonalizm i bezwzględna komercja.
2. Open’er Festival – Laur dla organizatorów za umiejętność ściągania do Polski największych gwiazd muzyki alternatywnej i zapoczątkowanie fali wakacyjnych wielkich wydarzeń muzycznych: festiwali i koncertów gwiazd światowego formatu. Open’er to już marka znana w całej Europie. Tak trzymać!
3. Internet szansą dla młodych zespołów – Pojawienie się serwisów promujących młodych twórców i pozwalających sprzedawać im swoją muzykę (Megatotal), rosnąca rola serwisów internetowych, ich profesjonalizacja w stosunku do tradycyjnych mediów. Jednocześnie wielka porażka mediów „papierowych” za całkowite oddanie inicjatywy i totalną ignorancję zmian na rynku muzycznym (panowie z Teraz Rocka, do was ta piosenka).
4. Nowa fala młodych polskich artystów indie – Co tu dużo gadać, dawno nie było tyle elektryzujących debiutów. Ile z tych zespołów przetrwa – nie wiadomo. Najważniejsze, że coś się dzieje, chłopaki i dziewczyny chwytają za gitary i wychodzą ze swoją muzyką do ludzi.
5. Działania promujące polską alternatywę podjęte przez Polskie Radio 3 – Wydawanie składanek z utworami debiutantów (Minimax, Offensywa), organizacja koncertów, przejęcie roli wydawcy płytowego, angażowanie się w promocję i współudział w organizacji festiwali muzycznych. Osobny laur powinien dostać Stelmi – John Peel z niego raczej już nie będzie, ale i tak go kochamy:)
Kategoria specjalna (i dość kuriozalna):
Cytat roku 2007:
To zdjęcie, gdzieśmy uciapani morwami – Happysad Milowy las z płyty Nieprzygoda. Absolutnie debeściarski wers wskazujący na całkowite wygaśnięcie kontroli autora nad pisanym tekstem. Kto lub co przełączyło przełącznik odpowiadający za autocenzurę? W efekcie tego jednego idiotycznego zdanka na marne poszła cała (solidna) robota muzyków i dźwiękowców, bo Nieprzygoda to naprawdę porządnie zrobiony album. Ale po takim tekście, połączonym ze zwrotami typu „zaiste”, nie da się tego słuchać bez ironicznego, bardzo wrednego uśmieszku.
Typował: [m]
Pierwsza i ostatnia polska płyta triphopowa. Trudno uwierzyć, że minęło już 10 lat od jej premiery. Jak obszedł się z nią czas? Wyjątkowo łaskawie. Jaszczurka ciągle brzmi świetnie, ciągle wywołuje dreszcz niepokoju i uznania dla talentu bardzo młodej wówczas wokalistki. Płyta powstała w Polsce, stworzyły ją właściwie dwie osoby: Pati Yang i Jarogniew Milewski (kim jest ten facet? Czy ktoś wie, gdzie się podział?), odpowiedzialny za programowanie, klawisze i produkcję albumu. Takich „zespołów”, składających się z wokalistki i „faceta od elektronicznych zabawek” jest na świecie wiele, ale ile z nich funkcjonuje w naszej świadomości? Mnie przychodzi na myśl tylko jeden – The Knife. Może jeszcze Goldfrapp, ale to już nieco inna bajka. Jaszczurka, w przeciwieństwie do Silent Treatment, drugiej płyty Pati, przetrwa w pamięci. Ma to ponadczasowe „coś”. Klimat, atmosferę, historię. Historię przedwcześnie dojrzałej nastolatki, która dzieciństwo spędziła nie wśród równolatek bawiących się lalkami, a w otoczeniu pijanych muzyków rockowych, wiecznie w trasie, niepewności. Ten neurotyczny klimat dominuje na Jaszczurce. Ktoś, kto nie zna tej historii, mógłby powiedzieć: kolejna pretensjonalna panienka pozująca na kobietę fatalną, wykreowana przez wytwórnię fonograficzną na wampa z papieroskiem w palcach. Tymczasem było zupełnie inaczej. Wytwórnia chciała zrobić z Pati gwiazdkę popu, ale dziewczyna nie dała się przekręcić. Napisała mroczne, gęste od niejednoznaczności teksty, a Milewski stworzył adekwatną oprawę muzyczną: ciężkie basy, elektroniczne, brudne bity, agresywne zmiany tempa. To nie jest łatwa płyta, ale cholernie mocno wchodzi w psychikę.
Zerova to zespół z Białegostoku, który powinien brzmieć znajomo fanom laptopowej elektroniki. Taka też jest ich pierwsza płyta I Think We’ve Lost (recenzja wkrótce). Jednak tym razem postanowili na chwilę odpocząć od syntetycznych dźwięków i zaserwować słuchaczom sympatyczną domową EP-kę.
Popo raczy nas już drugą EP-ką w tym roku i przyznać trzeba, że robi się coraz ciekawiej. Najnowsze piosenki wskazują, że zespół zdecydował się już na to, w którym kierunku pójść i czego możemy się spodziewać na dużej płycie.
Moje pierwsze spotkanie z muzyką Starych Singersów miało miejsce za pośrednictwem różowej kasety wydanej przez Antenę Krzyku (mam ją do dziś). Wkładkę kasety zdobiły zdjęcia pani w zrelaksowanej pozie reklamującej niezawodny sprzęt audio firmy Unitra. Po tym kontakcie nic już nie było takie jak wcześniej. Wcześniej na hasło „polski punkrock” dostawałem czerwonej wysypki i nieświeżego oddechu, odczuwałem też natychmiastową niechęć do rozmówcy, który na swoje nieszczęście posłużył się tym sformułowaniem. Rock-a-bubu namieszało mi w głowie, otworzyło jakąś nieużywaną do tej pory klapkę. Muzycznie to jest punk, ale też indie z dużą domieszką Pixies, zaś tekstowo coś tak zabawnego i inteligentnie dowcipnego, że żadne opisy tego nie oddadzą. Cytat więc, jeden z „kultowych” wersów (fakt, że na tej płycie są same takie): Jadę na Prażkie pomachać swym ptaszkiem/ Do jednej Loli (co się nie goli)/ Gdy ja po kielichu jak miś puchatek/ Jadę na co nie co małym fiatem/ ołje komą! Zapomniałem dodać: teksty pisane są przecudnym, dziwacznym językiem inspirowanym gwarą warszawskiej Pragi. Absurdalne skojarzenia, humor a la Monty Python z Monciaka, co tylko chcecie. Starzy zabijają śmiechem! Konkubina (popa żona) poparzona pokrzywami/ A o to jej chodziło, żeby jej nie poparzyło/ Nie ma winnych, nie ma, nie/ Wszystko szło ku temu, że to wina systemu je. I tak dalej, cytować można bez końca.