1 marca 2012

Afro Kolektyw: Piosenki po polsku (Universal Music Polska, 2012)


Wykonując wielką muzyczną woltę, wychwalani pod niebiosa hiphopowcy znienacka włączyli się do walki o tytuł Odnowiciela Polskiej Piosenki.

Były Nerwowe Wakacje, Muzyka Końca Lata (może w odwrotnej kolejności), czas na Afro Kolektyw. Zespół, który z pełną premedytacją ignorowałem, puszczając mimo uszu zachwyty nad błyskotliwością tekstów Michała „Afrojaxa” Hoffmanna z Płyty pilśniowej czy swego czasu mocno reklamowanej Połącz kropki. Ja po prostu organicznie nie trawię hip-hopu i wszelkich form rapu. Z Piosenkami po polsku jest już inna sprawa. Pomijając nieznośnie lanserski tytuł (prosty, na temat i taki na zimno wykalkulowany jednocześnie), ta płyta to kawał dobrej rozrywki. I nieważne, że wydanej pod szyldem płytowego molocha, co rzecz jasna daje pole do popisu wszelkiej maści hejterom i obrońcom niezależności.

Prawdę mówią ci, którzy twierdzą, że Piosenki po polsku to przebój na przeboju. Inna sprawa, że na pełne 9/10 zasługuje jeden jedyny, a pozostałym jednak trochę do ideału brakuje. Wojna na wysokie oceny w Sieci jest trochę zabawna, bo sugeruje, że przez ostatnią dekadę żadna inna polska płyta nie zasłużyła na takie wyróżnienie. A to by świadczyło albo o bezgranicznym zadurzeniu się w muzyce Afro Kolektywu, albo braku rozeznania w tym, co się przez ostatnie lata w polskiej muzyce wydarzyło. Obstawiam to drugie.

Wróćmy do piosenek. Bezkonkurencyjny pozostaje Wiążę sobie krawat, kawałek, który rozpalał wyobraźnię już w ubiegłym roku. Trudno znaleźć (nie tylko na tej płycie) inny tak chwytliwy refren zaśpiewany po polsku. Połączenie zabójczej melodii z inteligentnym, ironicznym tekstem tworzy coś na kształt przyszłego evergreena. Wyobrażam sobie, że za 30 lat na składance z najlepszymi polskimi piosenkami początku XXI w. Krawat ma pewne miejsce na trackliście. Kilka kawałków mocno się stara, by dorównać liderowi. Nasza doskonałość, Do ukochanej pracy, Może herbatki, Mało miejsca na dysku to piosenki, które potrafią porwać. Świetne melodie, żonglerka różnorodnymi patentami muzycznymi, igranie z klasycznym polskim popem lat 80. (szczególnie Mało miejsca na dysku i utwór bonusowy, sprawiający wrażenie hołdu dla Papa Dance) – trudno oprzeć się ich urokowi, zwłaszcza gdy towarzyszą im tak dowcipne i dobrze napisane teksty. Na płycie znalazło się też kilka ciekawych kąsków – dla jednych niepotrzebnie rozbijających przebojowy klimat, dla innych (w tym dla mnie) pozwalających złapać oddech między mnożącymi się hookami. Akustyczny Człowiek guma, bluesowo-waitsowy Idź i obmyj się w sadzawce Syloe, czy piękna ballada Krótki film o kaszlu ukazują Afro Kolektyw jako zespół, który nie boi się ryzykownych zagrań w kierunku poważniejszych, mniej oczywistych tematów muzycznych.

I pod względem tekstów można zauważyć pewną zmianę. Mniej tu tłustych dowcipasów, rymów rzucanych w tłum, by je „kultowo” przetwarzał w potoku tweetów i facebookowych statusów, więcej refleksji nad przemijaniem i tym, co każdy z nas po sobie zostawi (Jeśli kiedyś zabraknie mnie, Krótki film o kaszlu). Często pojawia się też temat ojcostwa i rodziny (najwyraźniej w Niemęskim graniu). Oczywiście, są i fajne historyjki rodzajowe (Może herbatki), i zabawa słowem (Może niech nadal zwracam ci głowę i Wisłę kijem, niech Matka Teresa nadal nie żyje; Jak tu za ciosem we własną twarz pójść) i frazy, które wywołują spazmatyczny chichot (Nie ma szczęki, co by galaretki nie zgryzła; Chwała nam i sława/ A frajerom żal/ Bo frajer zawsze jest winien sobie sam). I super fajnie wypada tu wada wymowy Michała - dla purystów problem nie do przejścia - idealnie pasuje do lekkiego tonu piosenek.

Nie jestem wielkim koneserem popu, trudno mi też przypuszczać, że Piosenki po polsku mogą powalczyć o czołówkę 2012 z „poważniejszymi” płytami, niemniej jednak na pewno będę często do tego zestawu wracać. Szczególnie w lecie – a ono już całkiem niedługo. [m]



Strona zespołu: http://afrokolektyw.pl/

3 komentarze:

  1. Liryki wielkie, choć są pozorne mielizny, ale wczoraj przesłuchał album po jakiś czasie i stwierdzam, że i te utwory dają radę. A 8/10 to maks, ale tylko na szynach. A w moim polskim topie będą napewno.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli przytoczone frazy wywołują u autora spazmatyczny chichot oznacza to że autor ma strasznie smutne zycie. Płyta, jak na ubogi polski rynek muzyczny, bardzo dobra z minusem , chodz jednak jej poprzednik wydaje mi sie minimalnie lepszy.

    OdpowiedzUsuń

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni