24 marca 2012

IdiotHead: Free Market Music EP (wyd. własne, 2012)


Była sobie jeszcze do niedawna we Wrocławiu kapela pod nazwą CO.IN. Po drobnych przetasowaniach składu postanowiła wykonać hard reset i odrodziła się pod nazwą IdiotHead. Żeby było dziwniej - mimo tego CO.IN zapowiada kolejne wydawnictwo pod nazwą Homo Ovis. Ale póki co priorytetem jest EP-ka Idiotogłowych.

Stylistycznie Free Market Music nie odbiega zbytnio od tego, co proponowało wcześniejsze wcielenie zespołu. To dalej wściekły konglomerat brudnej elektroniki i brutalnych, metalowych riffów. Wrocławianie po raz kolejny pokazują, jak ciężko przychodzi im proste granie. Uwielbiają kombinować, łamać tempa, psuć ciężko zagospodarowany patent. Do kotła wrzucają industrial, toolopodobną finezję, nu-metalowy czad, corowy wygrzew, jazzowe smaczki, postrockowe pejzaże, indie zagrywki, a wszystko to zanurzają w sosie z electro. Ufff... dużo tego. Szczególnie, że to dzieje się w ramach jednego kawałka. Zespół najwyraźniej źle się czuje ze świadomością, iż kolejna zwrotka powinna zabrzmieć tak samo jak poprzednia, więc kombinuje ile wlezie, by wymknąć się schematyczności. Ma to swoje dobre strony, lecz łatwo przy tym popaść w pretensjonalność. Co się w kilku momentach Idiotogłowym zdarza.

Na singiel wybrano utwór tytułowy. Słusznie. W porównaniu z pozostałymi kompozycjami to najbardziej przystępna propozycja. Wokalista d' wydobywa z siebie całkiem nośną melodię, gitary Rafa fajnie brzęczą, a Mroz zbytnio nie wyżywa się na garach. Choć im dalej, tym klimat się zagęszcza, metrum wygina, a czysty wokal przeobraża w gardłowy ryk. Jednak tytuł najlepszego kawałka przypada Delayed Molting. Ależ kipi w tym utworze od emocji! Zaproszony do współpracy Grégoire Fray z belgijskiego Thot w zwrotkach śpiewa jakby chwilę wcześniej wyszedł z dwudziestostopniowego mrozu, jego głos drga niepewnie, by wybuchnąć w refrenie pełną furii pyskówką. Finał również zaskakuje - kiedy słuchacz spodziewa się wieńczącego całość wybuchu, dostaje kapitalny efekt studzenia instrumentów - wręcz fizycznie czuje się uchodzącą parę.

Następne kompozycje nie wywołują już ciarek, atakują za to wielobarwnością. Za którą momentami stoi zbyt techniczne granie. Owszem, Karen Pommeroy może dostarczyć zaskoczeń przy sprytnej żonglerce growlem i atmosferycznym wyciszeniem, Fucking Othodox Pieces Of Shit zasługuje na gest uznania za sprawą nieoczywistej technoidalnej elektroniki, a w którymś momencie Idiothead Defined ujmuje niespodziewaną wrażliwością.

Eksperymentalny metal dla miłośników niestereotypowych rzeźni. Może zachwycać pomysłowością, może odrzucić zbyt szybko zmieniającymi się stylistykami. Słucham sobie EP-ki i dość machinalnie odnotowuję kolejne pomysły muzyków na urozmaicenie kompozycji. Tylko przy Delayed Molting serce podchodzi mi do gardła z emocji. Pewnie dlatego, że temu kawałkowi najbliżej duchowo do innego powiązanego personalnie zespołu - Bipolar Bears, który skoncentrowany jest na bardziej piosenkowej formie. Ale i tak będę IdiotHead lubił. Choćby za to, że mają basistkę w składzie. Znacie jakiś słaby zespół z dziewczyną grającą na basie? Ja znam wyłącznie te genialne. [avatar]



EP-ka do pobrania ze strony zespołu: http://www.idiothead.pl/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni