20 stycznia 2010
Marla Cinger: Congs (Ucho, 2010)
Kilka dni temu pisaliśmy o EP-ce Kciuk&The Fingers, która została wydana przez gdyński klub Ucho w nagrodę za zwycięstwo w pierwszej edycji konkursu dla młodych zespołów Uchodrom. Tym razem o zwycięzcy edycji drugiej. Całkiem niedawno w Obserwatorze, dziś już z własną debiutancką płytą długogrającą – panie i panowie, Marla Cinger.
Powiedzmy sobie szczerze – nie jest to debiut marzeń. Nie wiem, jak dokładnie przedstawiała się sprawa nagrody, czy były to pieniądze czy też wykupiony przez wydawcę czas w studiu. Słychać, że budżet był niski, że album powstawał w pośpiechu i że zabrakło czasu na przemyślenie paru jego elementów. Ale nie oszukujmy się, kto by nie skorzystał z takiej okazji? Żeby nie było – Congs to bardzo fajna płyta obiecującej kapeli. Kapeli, która ma ciekawą liderkę i pomysł na swoją muzykę. Plusów jest zdecydowanie więcej niż minusów.
Od czasów Marli Cinger w wersji demo w brzmieniu zespołu nastąpiła dość istotna zmiana. Zarzucono całkowicie elektronikę, która pasowała do wizerunku lo-fi, jaki wydawał się początkowo świadomym wyborem Joanny Kucharskiej i kolegów. Na płycie jest już pełnoprawny zespół, który w dodatku brzmi, jakby grał na żywo. Dosłownie, bo w kilku miejscach zdarzają się drobne potknięcia, których nie poprawiono – pewnie z powodów zasugerowanych w akapicie powyżej. Jest więc żywa perkusja, gitara akustyczna i elektryczna, no i oczywiście bas Joanny. Oraz jej głos i charyzma – bo chyba nikt z tych, co już płytę znają, nie zaprzeczy, że dziewczyna ma osobowość muzyczną. Cechą charakterystyczną muzyki Marli jest też styl gry na gitarze Adama Olejsiuka, drugiego filaru zespołu, bardzo wyluzowany, czasem wręcz kowbojski, ale przy tym bardzo precyzyjny i skoncentrowany. Jest na Congs kilka naprawdę niezłych numerów. Zaliczam do nich otwierający zestaw Mózg z kołyszącym riffem gitary akustycznej, przebojową Przygodę, rytmiczny Rower, przewrotnie urwane Moje maksymy zawsze mają rymy, roztańczoną Wieżę. Ciekawie wypadają utwory zaśpiewane przez Adama solo i z towarzyszeniem Joanny. Przemeblowanie – wyciszony numer oparty właściwie tylko na linii basu i gitarowym szumie w tle, oraz Mutacja w rytmie bossa novy. Zauważyłem pewną prawidłowość: im krótsza piosenka, tym bardziej mi się podoba. I dlatego najfajniejsze są Maksymy trwające dwie minuty :) Z kolei taki Maj, choć początkowo potrafi uwieść ładną melodią, w okolicy czwartej minuty zaczyna nudzić. Tym bardziej, że zamiast drugiej zwrotki z dokończeniem historii jest powtórka tekstu ze zwrotki pierwszej. Również Wieża i Autobus wydają się zdecydowanie za długie – jakby zespołowi zabrakło zmysłu autocenzury.
Rower:
Teksty - pewnie was to interesuje? Chyba najlepiej posłużyć się cytatem z Maksym: Nasze teksty to bezładne kleksy słów (...) / Tak, mnie też przeraża zawartość naszych głów. Codzienność przefiltrowana przez przewrotną dziewczyńską złośliwość i ironię, doprawiona odrobiną absurdu, czarnego humoru i gier słownych – to tak w skrócie. Znalazło się miejsce na obrazek obyczajowy (W autobusie ścisk jak kutas/ Nienawidzę tego miasta), opis prozaicznej przygody rowerowej (Tego dnia strasznie lało/ Prawdziwe oberwanie chmury/ Przejeżdżaliśmy koło starego domu kultury/ I zepsuła się przerzutka), manifestację odrzucenia ograniczających ram typowego mieszczańskiego życia (Zwolniłam się z pracy, wypuściłam kota/ Nie ma odwrotu/ Obraziłam sąsiadkę, rozbiłam samochód/ Jesteśmy wolni), czy wreszcie dziwaczną wariację na temat Franza Kafki i bełkotu polityków z telewizora (W epoce ciepła karaczan na każdej twarzy/ Uciekam na Antarktydę/ W epoce ciepła karaczan się smaży/ Uciekam, bo się brzydzę).
Zaskakuje zakończenie. Darkest Night to jedyny utwór zaśpiewany po angielsku. Dwie gitary i lekko zachrypnięty głos Joanny. Prosta rzecz, ale ciemną nocą wypada świetnie.
No tak, jeszcze słowo końcowe. Mimo paru błędów młodości warto stawiać na Marlę Cinger i słuchać Congs. Kciuk w górę! [m]
Strona zespołu: http://www.myspace.com/marlacinger
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Don't Panic We Are From Poland prezentuje / presents: 1. The Mothers Night Life In Big City [PL] Tytuł mówi wszystko. Kawałek na roz...
-
Zapraszamy do głosowania na płytę roku 2008! Zasady drugiej edycji zostały zmienione, aby umożliwić aktywność wyborczą również leniuchom, kt...
-
Kiedy czytam niektóre komentarze dotyczace drugiej płyty Marii Peszek, mózg mi się lasuje, a resztki włosów na głowie stają dęba. Część nasz...
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Jakbyście nie wiedzieli, to informuję, że od paru lat blog WAFP wydaje wirtualne składanki z muzyką. My je składamy, wy ściągacie. Albo i ni...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Gdy ma się tak dobrego wokalistę, przechodzą nawet sztywne i konserwatywnie poprawne kompozycje.
-
...i z tej okazji nie będzie żadnego kazania, podziękowań, pozdrowień czy imponujących statystyk. Będą dwie niespodzianki. Z pierwszej...
-
Gliwicka Fabryka Drutu to miejsce bliskie mi geograficznie, a mimo to do tej pory nie miałem okazji do niej zajrzeć. Powodem był mało i...
-
A mogło być tak dobrze. Plug&Play to właściwie jedyny polski zespół pasujący do kategorii dance-punk. Wiadomo o co chodzi: o ostre gitar...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz