17 marca 2010

Fonovel: Fonovel EP (wyd. własne, 2010)


Lubisz L.Stadt? Cenisz dobrą melodię i staranną, choć nie plastikową produkcję? Koniecznie dodaj do ulubionych nową nadzieję altpopu – Fonovel.

Fonovel to całkiem świeże zjawisko. Zespół założył we wrześniu 2009 perkusista L.Stadt Radek Bolewski, który chyba zamarzył, by z cienia wyjść na czoło zespołu. W Fonovel pełni rolę lidera: śpiewa, gra na gitarze i pianinie Vermona (znamy je doskonale z Retromantik Pawilonu). Skład uzupełnia drugi gitarzysta Dominik Figiel, perkusista Krzysztof Szewczyk oraz – decydujący o wyjątkowym brzmieniu muzyki Fonovel – Paweł Cieślak, obsługujący kultowego minimooga, sprzęt uznawany za pierwszy ogólnie dostępny syntezator (produkowany od 1963 r., a więc praktycznie od czasów prehistorycznych). Dlaczego tak drobiazgowo piszę o używanych przez muzyków instrumentach? Bo już na tym pierwszym, ledwo co zarejestrowanym wydawnictwie grupa wypada niezwykle profesjonalnie, a kompozycje i brzmienie zdradzają obsesyjne wręcz dążenie do perfekcji.

Przez „perfekcję” nie rozumiem tu wcale studyjnego wygładzania każdego dźwięku. Przeciwnie, w przypadku Fonovel, podobnie zresztą jak u L.Stadt, muzyka często bywa przybrudzona, celowo zniekształcona, „popsuta”. Na EP-ce, będącej jednocześnie zapowiedzią debiutanckiej płyty (nie wiem niestety, czy jest to próbka już gotowego materiału na LP, czy też na debiucie znajdą się efekty innej sesji), jest pięć piosenek. Krótkich, zgrabnie napisanych, lekko kąsających chwytliwymi motywami, które zmuszają do kolejnego odsłuchu. Pierwszym nagraniem, którym się zachwyciłem, było Faith. Dawno nie słyszałem czegoś tak skromnego, pozornie beznamiętnego, a jednak skrywającego niemierzalne pokłady emocji i energii. Ciepły, lekko zachrypnięty głos wokalisty, pełna napięcia gra perkusji i Vermony, obok których znalazło się miejsce na subtelny motyw pianina i oszczędny, zepchnięty na bok riff gitary. No i tekst. O wierze, która daje kopa do pokonania kolejnego dnia. Prosty, ale jaki piękny i prawdziwy. Po takim wstępie nie mam już wątpliwości, że narodził się zespół, któremu będę mocno kibicować.

Następne nagrania, mimo iż oparte na podobnym, nasyconym klawiszami brzmieniu, wypadają równie intrygująco. Passion, z szalejącym moogiem, niesiony motoryczną pracą basu Achieve, w którym przybrudzony wokal i prosty rokendrolowy temat gitary wywołują prawdziwe ciary na plecach, jedyny polski tekst Tylko z tobą (ależ świetne zakończenie!), czy wreszcie ostatni Let Me, w którym zamiast podziału na zwrotkę i refren występują trzy równorzędne części, z brawurowo wykonanym finałem.

Pojawienie się zupełnie nowego zespołu, grającego ledwie od pół roku, z tak brzmiącym materiałem robi na mnie spore wrażenie. Czekam na kolejne piosenki. Jestem ich fanem – może niekoniecznie na Fejsbuku – ale tak, jestem ich fanem. [m]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni