10 sierpnia 2011
Rockaway: Nie ma emtiwi (Big Bit Audio, 2011)
Czas ołowiu.
Niewiele jest dziś zespołów podtrzymujących etos prawdziwych rockendrolowców. Wiecie - nonszalancki styl bycia, skórzane kurtkach z czaszkami na plecach, potężne motory, długie włosy i ta specyficzna, olewacka filozofia życiowa. Choć rzeszowianie z Rockaway nie będą drugimi Stonesami ani Gunsami to na drugiej płycie serwują całkiem sporo rhythm&bluesowej historii.
Celowo przywołałem w pierwszym akapicie piosenkę Budki Suflera. Zespół w swoich tekstach często składa hołd dla niegdysiejszych idoli. W Piosence do filmu przewija się Stevie Ray Vaughan, Marc Bohlan czy Bon Scott. Zresztą, nie samą muzyką Rockaway żyje. Grupa dość kiepsko czuje się w cyfrowym świecie. Kawałki Kuniec świata czy Hulk Hogan są pełne odniesień do szczenięcych czasów, gdy na srebrnych ekranach królował Hulk Hogan albo He-Man (Bolka i Lolka nie wymieniają). Słucha się tekstów całkiem przyjemnie (choć Lech Żukowski dobrym wokalistą nie jest). Chyba każdy podświadomie pragnie dnia bez telefonu komórkowego, Facebooka i GPS-u. Rockaway jest właśnie takim retro bandem, przypominającym czasy, gdyż życie było może i mniej wygodne, ale miało jasno określony sens.
I wszystko byłoby dobrze, gdyby kapela potrafiła pisać fajne piosenki. A nie potrafi. Udane kompozycje są tylko dwie. Pierwsza otwiera album. Pościg to arcysympatyczny instrumental z wplecionymi tekstami z filmu Zabójcze nagranie. Na luzie, pełen werwy i nieskrępowanej łobuzerki. Drugi fajny element czeka pod numerem 3. Szczęśliwy człowiek może się podobać dzięki klimatowi wytworzonemu za pomocą kilku akordów i typowo bluesowej harmonijki. Pozostałe utwory to jakaś tam melodia, energia, ale taka na pół gwizdka. Swoje ciekawe momenty ma Brudny Harry czy Kuniec świata, ale im dalej, tym zespół idzie w wolniejsze tempa i ballady. Szczególnie tych ostatnich powinien się wystrzegać. Każda kanciastość widoczna jest jak na dłoni.
Cóż, Rockaway ma pomysł na siebie, styl, tylko... wciąż brakuje mu talentu, by nagrać rzeczy porywające. Nie ma emtiwi może przepaść nawet w kręgach okołoriedlowych i harleyowych. Słuchając płyty przypomniałem sobie pewien zespół sprzed lat, który również grał rock'n'rolla bez ideologii. Ale sypał hiciorami jak z rękawa. Nazywał się Shout. [avatar]
Płyta do ściągnięcia na stronie zespołu: http://www.rockaway.pl
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Tak jest, właśnie u nas, właśnie dziś. Singiel Bartka Wołyńca, który zaskoczył, wielu zauroczył, paru zirytował, ale na pewno nikogo nie poz...
-
Ten zespół obserwuję już od pewnego czasu, od dość dawna przymierzając się do napisania o nim kilku zdań. Niedawno pojawiły się na majspejsi...
-
Post-punkowe trio z Poznania zachciało o sobie przypomnieć po sześciu latach fonograficznej nieobecności. Pewnie dla nich już za późno ...
-
Nie wiem czy fani Pustek zauważyli jakikolwiek kryzys w działalności swojego ulubionego zespołu, ale skoro jego członkowie uznali, że zaczyn...
-
Don't Panic We Are From Poland prezentuje / presents: 1. The Mothers Night Life In Big City [PL] Tytuł mówi wszystko. Kawałek na roz...
-
TAK: Dali radę. Znowu. Zresztą czy oni kiedykolwiek na którejś ze swoich płyt nie dali rady? O dziejowości ich debiutu już nawet nie chce mi...
-
Ciężkie jest życie żywej legendy, ale jeszcze ciężej jest taką legendę oceniać. Za legendą stoi przeszłość, a przecież teraz jest teraz i ni...
-
Krakowski zespół mający oficjalnie na koncie tylko efemerycznego singla. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że powstał w... 1995 ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz