8 stycznia 2013
Neo Retros: The Legend Of The Legends (Pomaton EMI, 2012)
Jaki jest przepis na dobrą piosenkę pop? Bardzo prosty. Wystarczy wziąć dwie szklanki fajności The B-52's, kostkę wrażliwości Belle & Sebastian i dosmaczyć bakaliami marki Maggie Reilly.
I na tym można właściwie skończyć recenzję, bo trzynaście nowych piosenek polsko-brytyjskiej formacji Neo Retros to umiejętne popisywanie się zdolnościami w mieszaniu w/w składników w różnorakich proporcjach. Mogłoby się wydawać, że zespół zagłaskany przez ogólnopolskie stacje po wydaniu debiutanckiej płyty (wygrana w festiwalu Top Trendy, nominacja do Fryderyków) pójdzie za ciosem i zacznie wieść przyjemne życie pupilków telewizji śniadaniowych. Jednak brytyjskiej krwi nie da się tak łatwo rozrzedzić i Skyboy kieruje karierą swojego zespołu po swojemu. Bo kto, jak nie mieszkaniec Wysp, będzie wiedzieć najlepiej, że popowa chwytliwość nie musi gryźć się z pewną dozą szelmostwa i łobuzerii?
Jedyne, czego mi brakuje na płycie, to madnessowe dęciaki. Drugiego Billy And His Gun nie ma. Choć charakterystyczna motoryka Grahama McPhersona i spółki jest słyszalna w kilka kompozycjach i to tych lepszych (The Zetetic Astronomers, Calling Out For More). Zespół dobrze też się odnajduje w dreampopowej stylistyce. Hiciarskie Sun Shines On czy The Search For Sadness wiele zawdzięcza barwie głosu Skyboy'a, jednak reszta składu robi co może, by całość brzmiała z jednej strony elegancko, z drugiej możliwie daleko od banału. A ten niestety się wkrada w pościelowe ballady. Mieli z nimi problemy na Listen To Your Leader, mają i na albumie nr 2. Takie A Home For The Brave, tudzież inne Blackguard Soul wydają się blade w porównaniu z kompozycjami, w których aż kipi energia. Dla przykładu - refren Vincent Price jest tak staromodny, że to chyba najbardziej wżynająca się w mózg melodia. Utwór tytułowy z chęcią usłyszałbym w wykonaniu Kate Pierson ze wspomnianego The B-52's, a The On The Fence Offence jest klasycznie brytyjsko nonszalanckie. Niech się spali w piekielnym ogniu ten, kogo nie ruszy proste i rajcujące gitarowe ujadanie w You Can Go To Hell! Takie piosenki chciałbym słyszeć w radio o 6.30, kiedy szuram noga za nogą do kubka z gorącą kawą.
Póki co Skyboy'owi daleko u mnie do pozycji lidera, ale z chęcią podążę za nim ku płycie numer 3. A do The Legend Of The Legends będę wracał, choćby z tego powodu, że na naszym gruncie trwa susza jeśli chodzi o fajne wykorzystanie ejtisowej muzyki gitarowej. [avatar]
Strona zespołu: http://neoretros.com
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Mietall Waluś to specyficzna postać. Udało mu się kilka lat temu wstrzelić w rynek całkiem przebojową płytą zespołu Negatyw, wziął udział w ...
-
Przedstawiamy ósmą część cyklu We Are From Poland . Tym razem wyłącznie debiutanci! 01. Mela Koteluk : Spadochron/ demo { więcej } 02...
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Jeśli lubicie kupować muzykę w wersji elektronicznej i jest to muzyka z gatunku tej recenzowanej na WAFP, to odpowiedzią na pytanie zadan...
-
Podobno liczy się tylko piękne wnętrze, ale opakowanie może korespondować z wysoką jakością muzyczną płyty. Tak jest w przypadku trzech p...
-
A mogło być tak dobrze. Plug&Play to właściwie jedyny polski zespół pasujący do kategorii dance-punk. Wiadomo o co chodzi: o ostre gitar...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Cześć, rzadko sięgamy po narzędzie do badania opinii publicznej (może za rzadko?), ale czasem warto zapytać Czytelników, co najbardziej ce...
zgadzam się, fajna pozytywna płytka, będąca dowodem, że pop może być interesujący :)
OdpowiedzUsuńmam tę płytkę, polecam!
OdpowiedzUsuń