24 lipca 2014

Beaver: Cold Hands EP (wyd. własne, 2014)


- Lubisz bobry?
- U kobiet niekoniecznie, ale te z Krakowa – OMG, wielbię je!

O Beaverze pisałem niecały rok temu nieśmiało typując tych kolesi na następców Setting The Woods On Fire (którzy utknęli w procesie wydawniczym nowej płyty). Sześcioutworowa EP-ka Cold Hands potwierdza mój strzał – krakowski kwartet wzniósł się na wyżyny swoich umiejętności i wypuścił materiał krótki, ale potwornie intensywny emocjonalnie, a przy tym inteligentny muzycznie i tekstowo.

Hard core w wydaniu Beavera zbiera to co najlepsze z różnych scen. Są tu i agresywne ciężkie riffy, i wrzaskliwy wokal, i szybkie punkowe tempa, ale też momenty wywołujące ciarki złowieszczym klimatem i... kapitalne melodie. Dba o nie gitarzysta „p” (wszyscy muzycy występują tylko pod literkami), który obok grubo ciosanych riffów potrafi utykać olśniewające urodą motywy. Przede wszystkim jednak w muzyce Beavera na pierwszy plan wysuwa się „j” – facet nie oszczędza się, eksploatując struny głosowe i płuca w sposób niebezpieczny dla zdrowia. Ale jakże pięknie i autentycznie brzmi ten desperacki krzyk, zwłaszcza jeśli połączymy go z zaskakująco ambitnymi tekstami, które nie mają nic wspólnego z polityką, komentarzem do aktualnej sytuacji na świecie czy populistyczną publicystyką. Sięgają w głąb emocji i uczuć, znajdując ujście nie w płaczliwym rozdrapywaniu mentalnego strupa, ale wyrzucanym z pasją krzyku. When I'm going home/ I'm checking my phone once a minute again/  There's no missed calls from you/ When I'm passing the road and you are not standing here/  I'm so alone (Cold Hands). Posłuchajcie też (lub przeczytajcie) tekst do Wrong Assumptions. To chyba nie jest standard dla muzyki hadrcore’owej, ale mi pasuje!

Materiał jest bardzo równy. Wyróżniłbym tytułowe Cold Hands, gdzie desperacja i napięcie zyskują obłędną oprawę – wykrzykiwane na granicy załamania głosu frazy w otoczeniu gwałtownych eksplozji gitar i perkusji robią piorunujące wrażenie. We Wrong Assumptions punkowa łomotanina zostaje złagodzona melodyjną partią gitary i fajnie zaznaczonym pochodem basu. Black Paint zaczyna się jak zaczepny punk (ten „chłopacki”, proletariacki głos), by przekształcić się w rozwalający czaszkę intensywnością hymn. Cascades poraża wolniejszym fragmentem, w którym „j” wrzeszczy: This time i will make my own decisions. Outsider niespodziewanie przytłacza doomową atmosferą powolnych riffów, którym w samym finale towarzyszy przeraźliwie samotna i smutna partia gitary.

Na chwilę obecną zespół zaplanował wydanie albumu na winylu, mają być również dostępne pliki. O wydaniu CD na razie nic nie wiadomo, wiadomo za to, że materiał ukaże się w wytwórni niemieckiej i  francuskiej. Oby za tym poszły także koncerty poza granicami Polski – Beaver, mimo fatalnej nazwy, ma szansę zostać gwiazdą europejskiego hard core’a. [m]


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni