8 lipca 2014

Xxanaxx: Triangles (Warner Music, 2014)


Trzy utwory z malutkiej ubiegłorocznej EP-ki wystarczyły, by narobić smaku na więcej. Na długogrającym debiucie nie znajdziemy żadnego z nich. To dobry objaw. Znaczy, że mają pomysł na siebie i chęć do tworzenia piosenek.

Mamy electropopowy rok. Drugi albo trzeci z rzędu. I póki co nie widać zmęczenia materiału. Co i rusz ujawniają się nowe formacje mające w zanadrzu bardzo dobrze wyprodukowaną muzykę i świetne melodie. Rozśpiewali się Polacy, bez kompleksów sięgają po świeże inspiracje z zachodnich rynków, i co ważne - brak kompleksów słychać także w prezentowanych przez nich kompozycjach. Owszem, coraz trudniej o pierwiastek oryginalności i chyba już rzeczą niemożliwą jest wedrzeć się na scenę z takim impetem jak to miało miejsce z okazji premiery June Julii Marcell. Jesteśmy osłuchani z Florence, Jessie Ware, Lily Allen i dziesiątkami dobrze śpiewających dziewcząt. Dlatego słuchając Triangles bardzo łatwo żachnąć się. To już było, to już wszystko słyszeliśmy. Prawda, Xxanaxx nie posuwa współczesnego electropopu ani o milimetr do przodu. Ale to chyba wszystko złe, co można powiedzieć o duecie Szafrańska/Wasilewski. Gdyż swoimi dwunastoma nudnawymi piosenkami potrafią uczynić życie przyjemniejszym.

Było to słychać na EP-ce, potwierdzenie mamy na Triangles. Xxanaxx raczej nie stanie się hipsterski. To nie muzyka na wynos; jest zbyt spokojna, za leniwa, by móc zaznaczyć nią swoją alternatywność. A wabik na Roisin Murphy w 2014 roku już nie zadziała. Jak więc można przekonać nieprzekonanych? Zwyczajnie. Xxanaxx jest fajny. Klaudia Szafrańska to fajna laska, kamera w klipach ją lubi i - nomen omen - kapitalnie śpiewa. Michał Wasilewski wydobywa z technikaliów modne dźwięki, sprawnie je ze sobą miesza, dzięki czemu całość nabiera przyjemnego zamszowego sznytu, zmysłowo masując zesztywniałe mięśnie karku.

Do takiego masażu idealnie nadają się rzeczy w stylu Story, Oxymorons, So Safe - ładne, schludne, uroczo plumkające. Wpadające jednym uchem, wypadające drugim, ale po drodze muskające wargami skołatane nerwy. Odpocząć można także przy numerach wpadających w disco (Kingdom of Dust, Rescue Me), gdyż to disco nienatrętne i skłaniające raczej do bujania się niż do bardziej energicznych ruchów.

Ale na płycie są kawałki, dzięki którym zaczyna się powoli krystalizować własny styl duetu i które zapadają w pamięć dłużej niż na czas picia ziołowej herbaty. Mój numer jeden w zestawie to Garden - świetny orientalizujący refren i dźwiękowy minimalizm. Tuż zaraz parny i duszny duet z Tomkiem Makowickim w Wolves i instrumentalna laptopowa elektronika z tęsknym motywem przewodnim, który rozpycha się w Let There Be Sadness. Nie sposób oprzeć się niewinności Shadows czy naiwności Hurt Me. Jedyne, czego mi brakuje to istniejącego na granicy słyszalności basu. Basu, który podbijałby zmysłowy głos Szafrańskiej i stanowił przeciwwagę dla miejscami płaskich komputerowych rytmicznych bitów.

Widok całkiem długiej rozpiski koncertowej i pokaźnej liczby fanów na FB cieszy. Xxanaxx ma pełne prawo cieszyć się z Triangles, mimo świadomości, że to tylko jedna w wielu bardzo dobrych tegorocznych polskich płyt. [avatar]



Strona zespołu: https://www.facebook.com/xxanaxxmusic

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni