
Od czasu debiutu trochę się w muzyce Mass Kotek zmieniło. Piosenki są lepiej pomyślane, bardziej zróżnicowane brzmieniowo i tematycznie. Bity i klawiszowe pasaże nadal są mocno oldskulowe, bas Katiuszy nadal znajomo powarkuje, a jednak płyty słucha się znacznie lepiej. Utwory o punkowej energii sąsiadują tu z dyskotekowymi kilerami, a krzykliwe wokale od czasu do czasu nabierają zaskakującej melodyjności. Nadal mamy do czynienia z prostą, wręcz prymitywną produkcją, ale już bardziej ucywilizowaną i dopracowaną pod względem modnych obecnie brzmień.
Płyta zaczyna się od ultraszybkiego kawałka Koszeczka, w którym tytułowe miauczenie odgrywa decydującą rolę, ustawiając odpowiednie proporcje między powagą a ironią. Kilka kawałków kontynuuje ten punkowy wątek (Siniaki, Sing For The Mass), jednak płyta jako całość ciąży ku rejonom tanecznym, dyskotekowym wręcz. I dobrze, bo dziewczynom świetnie to wychodzi. Weźmy chociażby kapitalny Drętwy mózg, który swoją kwadratową, industrialną rytmiką zabawnie nawiązuje do stylu Rammsteina. Albo Forever 18, bliźniaka I’m Hit duetu Robots In Disguise, z brudnym, buczącym basem i agresywnym bitem. I Sweet Melody otwarcie flirtujące z brzmieniami popu lat 80. Czy Muzę, klimatem nawiązującą do twórczości Miss Kittin. Albo Sukienkę, z przewijającym się przez całe nagranie arabsko-orientalnym motywem. Czy ukryty jako bonus utwór w stylu obciachowego disco z uroczymi dziewczęcymi wokalizami. Właściwie nie słyszę tu żadnego słabszego kawałka, którego można by z czystym sumieniem wskazać do odstrzału. Zadziwiające, bo płyta liczy aż 16 tracków. I wszystkie potrzebne!
Muzyka to jednak ta mniej ważna połowa twórczości Mass Kotek. Zasadniczą rolę odgrywają teksty i postawa dziewczyn wobec rzeczywistości. Jak na pierwszej płycie, tak i teraz, komentują co popadnie, skupiając się na tym, co wchłoną z telewizji i Internetu. I tu nachodzi mnie refleksja: a gdyby tak postawić obok siebie Miau miau miau i Afterparty? Otóż Kocice zjadają na śniadanie pretensjonalną lirykę Ostrowskiego i Wandachowicza – w tekstach dziewczyn jest luz i dystans, w tekstach CKOD histeria i bezsilność. Brzmieniowo oczywiście płyta CKOD jest lepsza, ale śmiem twierdzić, że prościutkie aranże Mass Kotek bronią się znacznie lepiej od przeładowanych efektami kompozycji Cool Kidsów. Wpadają w ucho, świetnie pasują do tej żartobliwej, popkulturowej stylistyki. Teksty dzielą się z grubsza na trzy tematy: faceci to świnie (Alcatraz), laski to wyrachowane zdziry (Sukienka), a niektórzy nie potrafią dorosnąć mimo 35 lat na karku (5-10-15). Do tego coś o kotach (Potrzebuję rybiej krwi – ten refren, zaśpiewany na dwa głosy, położył mnie na glebę), gwiazdkach Pudelka (Metamorfoza) i kobiecie biegającej po mieście z laserem (Devochka Terminator). Może to brzmieć z lekka głupawo, ale dziewczyny piszą naprawdę fajne, dowcipne i bardzo, bardzo złośliwe teksty. Genialnie wypadają wyznania gwiazdki w typie Dody, deklamowane z przesadną starannością, takim nuworyszowskim „ą, ę” (to musi być o Dodzie): Pragnę mieć wszędzie znajomych/ W modnych klubach i na giełdzie/ Obracać się wśród sław/ Chcę mówić cześć do gwiazd/ To musi być zajebiste uczucie/ Kiedy człowiek jest na samym szczycie. W najbardziej chyba prowokacyjnej piosence Maryja, Mass Kotki namawiają Matkę Boską do wyjścia na imprezę (Widziałam na obrazku twoją smutną twarz/ Hej, może podrzucisz dzieciaka babci?). Mass Kotki bezlitośnie obnażają głupotę i pustkę współczesnych młodych kobiet, dla których liczy się tylko dobry wygląd (Very big tits and a very small ass), drogie ciuchy (A może zrobię to na jego koszt/ I każę sprowadzić ją sobie z Włoch?) i nadziany misiek u boku. Czasem coś nie wyjdzie tak jak było zaplanowane i operacja się nie uda, wtedy nasza niedoszła piękność biega po mieście z laserem szukając lekarza, który sfuszerował zabieg (To miała być zwykła operacja/ Nic nie boli gdy laser działa/ Przepraszam, wystąpił krytyczny błąd/ Lekarz jest dawno daleko stąd). Katiusza i Lady Electra zwyczajowo składają też hołd rokendrolowemu trybowi życia (Rock’n’roll jest okrutny/ I nie wiem jak długo jeszcze pociągniemy/ Rock’n’roll nas bardzo lubi/ Kochanie, my właśnie tak żyjemy!).
Miau miau miau słucha mi się świetnie. Daje kopa i zastrzyk ironicznego humoru. Inteligentna zabawa. Polecam. [m]
Strona zespołu: http://www.myspace.com/masskotki
co do tych tekstow to bym sie jednak tak nie zachwycal, bo moim zdaniem nie wychodza poza sztampowa krytyke w tej tematyce.
OdpowiedzUsuńco do electropunka w Polsce, polecam Procesora Plusa (notabene producenta Massskotek) - plyta wyszla dwa miesiace temu, nazywa sie Generator
myspace.com/procesorplus
trujacafala.com
Masskotki to moim zdaniem bardzo dobry zespół. Wcale mi nie przeszkadza że w tekstach się powtarzają. Uwielbiam te proste rymy i skojarzenia, są prawdziwe i celne.
OdpowiedzUsuńNie wiem jak Elektra, ale Katiusze to pamiętam z paru innych pankowych składów. samo życie:) Czysty punk rock.
BTW, procesor plus mi nie wchodzi.