7 czerwca 2009

Michell Phunk: My Electric Emotion (Brennnessel, 2009)

Sam siebie zaskoczyłem, gdy – jako zdeklarowany przeciwnik dyskotek – pewnego dnia zacząłem sobie ot tak niezobowiązująco popląsywać. Fakt, że pląsanie to przypominało raczej taniec świętego Wita i dlatego może to i dobrze, że nie próbowałem prezentować go publicznie. Sprawcą tego nienaturalnego zachowania jest Michell Phunk, czyli Michał Biernacki z Częstochowy, który za sprawą prężnego netlabelu Brennnessel objawił kilka miesięcy temu swoje najnowsze dzieło. Michał gra klasyczny french house, absolutnie i bez żadnych wątpliwości wzorowany na dorobku Daft Punk – do czego przyznaje się otwarcie i już za to można go polubić. Nie ściemnia chłop, że tworzy coś oryginalnego i nowatorskiego.

My Electric Emotion to prawdziwa orgia syntezatorów. Stanowcze bity i ciepłe, wakacyjne brzmienie podrywają do tańca z siłą, której trudno się oprzeć nawet „true-fanowi” gitar. Do tego dodajmy robocie wokale i mamy z grubsza obraz całości. Kompozycje są bardzo do siebie podobne i dość długie – to może przeszkadzać komuś przyzwyczajonemu do uważnego wsłuchiwania się w muzykę. Tymczasem w My Electric Emotion nie trzeba się wsłuchiwać, te dźwięki trzeba poczuć całym ciałem, poddać się rytmowi, zapomnieć o intelektualnym podejściu do muzyki. W efekcie te czterdzieści parę minut minie jak z bicza strzelił. Oczywiście można się pobawić w typowanie, które utwory są lepsze, a które słabsze. Choć jest to właściwie bezcelowe, spróbuję wskazać kilka najmocniejszych punktów płyty. Otwierający ją Rock With You dobrze wprowadza w klimat całości, Your Soul Under My Skin rozbawia wokalem przypominającym brzmienie syntezatorów mowy ze starych filmów sci-fi, Dream About You zabija syntetycznym „riffem”, It’s Not Too Late podrywa szybszym tempem i kosmicznie wirującymi tematami klawiszy. Do białości rozpala Electric Night, moim skromnym zdaniem najlepszy fragment płyty. Jest tu energia i bezlitośnie targający za uszy motyw, a bit po prostu zrzuca z krzesła (jeśli ktoś jeszcze siedział). Fajny jest też zamykający zestaw Skylover – trochę inny od poprzedzających go utworów. Wolniejszy, uspokajający po parkietowym szaleństwie, z sympatycznym funkowym basem.

No i co tak patrzycie? Potańczyć nie wolno? :) [m]

PS. Płytę można za darmo ściągnąć ze strony wydawcy.

Strona artysty:
http://www.myspace.com/michellphunk

1 komentarz:

  1. Mam podobne odczucia. Człowiek chciał się pouczyć przy jakiejś niezobowiązującej muzyce, a tutaj piruety wykręca. ;)

    OdpowiedzUsuń

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni