29 czerwca 2009

Paristetris: Paristetris (Lado ABC, 2009)

Paristetris to nowe zjawisko na scenie muzycznej, ale zjawisko, które nie wzięło się znikąd. Zespół tworzą dwaj starzy wyjadacze polskiej sceny niezależnej: Marcin Masecki – znany z wielu składów pianista jazzowy i klasyczny, i Macio Moretti – perkusista między innymi Starych Singers i Mitch&Mitch. Oraz oczywiście Ona, czyli Candi. Gdy trochę pogrzebać, okazuje się, że nie jakaś tam Candi, tylko Candelaria Saenz Valiente, wszechstronna artystka z Argentyny, prywatnie żona Maseckiego. I tu ciekawostka. Jeśli wpisać to nazwisko w Google, wyskakują tylko strony polskie. Również Wikipedia ma sporo do powiedzenia o Candi, ale... tylko po polsku. Czy to nie dziwne? Jakieś komentarze do tej zagadki?

Pomówmy o muzyce. Zespół i płyta powstały ponoć spontanicznie, podczas jednego z rutynowych pobytów Maseckiego w kraju. Z biogramu Paristetris można wywnioskować, że dźwięki nagrywano w różnych częściach świata – wokale prawdopodobnie w Buenos Aires, miksowano natomiast w Polsce. W Otwocku – a gdzie to jest? Płyta brzmi bowiem światowo i kosmopolitycznie. Dzieje się tu naprawdę wiele: jest i kabaret, i folk, i skoki w eksperyment formalny, elektronikę, a nawet mocne gitarowe grzanie! Zaczyna się majestatycznym, rozchwianym emocjonalnie BBQ, w którym berliński kabaret (zajrzyjcie na chwilę na youtube i obejrzyjcie kawałek
Kabaretu z Lizą Minnelli , aby poczuć klimat) miesza się z bałkańskimi dęciakami (Beirut, Bregović... te rzeczy). Candi jest tu prawdziwym scenicznym zwierzęciem: mizdrzy się, wrzeszczy, wygłupia, ale i potrafi zaśpiewać zaskakująco miękko i melodyjnie. Mocny początek! Szkoda, że efekt psuje drugi na liście instrumentalny Surf Rock My Ass, który jest najsłabszym kawałkiem na płycie i naprawdę nie powinien się znajdować w tak eksponowanym miejscu. Polecam raczej wpaść na chwilę na Statek kosmiczny Ścianki i posłuchać Insect Power, gdzie wszystko brzmi jak należy. No dobrze, zawsze przecież można wcisnąć skip. Na szczęście po tej wpadce mamy kilka zabawnych piosenek. Jak Electrodomestics, w której oszczędne, budowane ze strzępów dźwięków i klawiszowych zagrywek zwrotki przechodzą w rozbuchane refreny. Czy Smells Like Fish To Me –ze zwariowaną zabawą stylistykami, zapewne efekt luźnego jamowania podczas próby. I wreszcie dość klasyczna piosenka – Golem płynie sobie łagodnie, zaśpiewany na dwa głosy z towarzyszeniem dyskretnych dęciaków i dziecinnie pobrzękujących cymbałek. Zissou zapowiada poważniejszy zwrot akcji. Zagrany na elektronicznych zabawkach króciutki żart muzyczny przechodzi w najbardziej pogięty fragment płyty, czyli Black Sheep. W pierwszej chwili można się pogubić. Bo łagodniutki wstęp zostaje zmiażdżony przez przesterowane gitary (gościnnie Bartek Magneto) i transowy ciężki rytm. Potem następują zjawiskowe wokalizy, wchodzi klimatyczna shoegaze’owa gitara, po czym... No właśnie, znowu dostajemy po głowie ogłuszającym uderzeniem jazgotu i histerycznym wrzaskiem Candi. Uff. Jest zabawa. Jest zadyma.

To nie koniec niespodzianek. Norbert to posępna opowieść deklamowana przez Candi przy akompaniamencie wibrafonu i tematu rodem ze starego filmu grozy, zakończona melodyjką z zabawkowego syntezatora i infantylną piosenką o kucyku. W Tetris klasę pokazuje Moretti, łojąc w bębny z morderczą precyzją i dzikością jednocześnie. Plus ostre, niemal metalowe wejścia gitary, plus popsuta pozytywka. Na ukojenie skołatanych nerwów dostajemy sympatycznie wykonany cover Blue Velvet Bobby’ego Vintona (niezbyt oryginalny pomysł, ten standard wykonuje nawet Monika Brodka), a już całkiem na zakończenie Candi śpiewa piosenkę o Paryżu. A jeśli o Paryżu, to wiadomo, że po... hiszpańsku. Oczywiste, prawda?

Zwariowana i bezkompromisowa płyta. Słuchać - nie słuchać? Jasne, że słuchać. [m]

Paris... Dobranoc, amigos



Strona zespołu: http://www.myspace.com/paristetris

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni