6 maja 2011

Kiev Office: Anton Globba (Nasiono Records, 2011)


Zespoły zasadniczo dzielą się na dwa typy: takie, które kończą się po pierwszej płycie, i takie, które dopiero od drugiej zaczynają rozwijać skrzydła. Do którego typu należy trio Kiev Office?

Po chwili napięcia (zacisnęliście piąstki?) rzucam podpowiedź: jeśli piszemy o płycie na dwa tygodnie przed rynkową premierą, to co to może oznaczać? Tylko jedno: nowy Kiev Office jest zajebisty!

Był pewien problem z tym zespołem. W 2008 roku bardzo ich chwaliliśmy, dostali nawet tytuł Nadziei Roku, potem przyszedł pełnowymiarowy debiut, który mimo paru pozytywów był jednak sporym rozczarowaniem (mało przebojów, słabe brzmienie), no i wreszcie jest TA DRUGA, najważniejsza płyta w działalności każdego zespołu, odpowiadająca na pytanie „co dalej z nami będzie?” Anton Globba to dobra płyta. Momentami nawet kapitalna. Są tu numery, które zrywają skórę z twarzy i takie, które po prostu wywołują uśmiech. Odrobina łobuzerki, szczypta eksperymentu, kropla psychodelii, wszystko wymieszane we właściwych proporcjach. Brzmienie? Dużo lepsze, bardziej przejrzyste, a jednocześnie bardzo specyficzne, wyróżniające się na tle większości polskich produkcji. Słychać, że Michał Miegoń, który album samodzielnie zarejestrował i wyprodukował, dąży do wypracowania własnego stylu (wskazówką może być EP-ka Karate Free Stylers, której bezkompromisowe brzmienie jednych odrzuca, innych przyjemnie odurza). Ale dość już ogólników, przejdźmy do konkretów!

Płytę otwiera Karolina Kodeina, rzecz dość drastyczna jak na singiel promujący album. Gęsta psychodela na przesterach i wrzaskliwy wokal a la Starzy Singers z Ombreoli plus obowiązkowe nawiązanie do Pixies. Piosenka (?) z czasem zyskuje, choć początkowo można się od niej odbić z dużym guzem na czole. Dwupłatowce – to jest wreszcie przebój, coś na miarę Bomby atomowej Kolorofonu. Podobnie „zbrzydzona”, ale i słodka melodia. Dwugłosowe partie wokalne, uroczy chórek, mocny pogłos i charcząca gitara spleciona z odpychającym klawiszem. Fajne! A teraz o najbardziej schizowym fragmencie płyty. Trzy numery, które zniszczą waszą psychikę. Najpierw chora, brzydka, groteskowa Przygoda na Mariensztacie, potem absolutnie genialni Mężczyźni w strojach kosmonautów (Miegoń w zwrotkach wrzeszczy jak Aaron Weiss z mewithoutyou w czasach (A to B) Life, a refren to najlepsza rzecz, jaką usłyszałem w tym roku), wreszcie groźnie punkowy Człowiek pełen powiek przytłaczający klimatem z sennych koszmarów (końcówka – ciary!).

A to przecież nie wszystko. Jak zwykle swój udział w pisaniu materiału na płytę miała Joanna Kucharska, która odpowiada za dwa utwory. Nie idź w noc mocno przypomina jej macierzystą formację Marla Cinger – zwrotki dobre, niestety refren dość toporny i ewidentnie nieudany. Za to Ultraviolent Light to prawdziwa perełka. Zanurzony w shoegaze’owym błocie utwór czaruje zjawiskowym wokalem i brutalną ścianą gitarowego zgiełku. Mocne drugie miejsce na liście the best of Anton Globba. Ciekawie wypada żart z estetyki Kyst w „freakfolkowym” Life So Tight/ Woolen Touch, odrobinę wytchnienia oferuje Trust Me, Jones, You’re Still One Of The Brothers, Jonas z dubowym zakończeniem a la The Clash z czasów Sandinista! W drugiej części płyty więcej jest przestrzeni i transu. Utwory rozlewają się w malowane z rozmachem pejzaże (Anton Globba), bujają miarowo zasilane ziołami leczniczymi (Around The Globba) lub skrzeczą w nerwowym nawiązaniu do zimnej fali (Jadą). A całość wieńczy dziwaczne, ekscentryczne, blisko 12-minutowe monstrum (Hexengrund), doskonale puentując całą płytę, tak pełną skrajności i artystycznego szaleństwa.

Tekstowo również jest dobrze. Podobno tytułowy Anton Globba jest formą hołdu złożonego nadmorskim totartowcom, którzy w swej twórczości eksponowali absurd i niekontrolowaną wolność skojarzeń (nie udało mi się znaleźć rzeczonego wiersza Pawła Konnaka, jeśli ktoś ma, niech pisze w komentarzu!). Miegoniowi udało się napisać parę niezłych zdanek, jak chociażby Ta sytuacja jest jak peruka/ Która zakrywa przykre słowa (Karolina Kodeina), Północny zachód kraju leży poza barierą dźwięku (Dwupłatowce), Mali ludzie dłuta dzierżą/ Poszerzają swe źrenice (Przygoda na Mariensztacie). Są zabawy słowami, choć do poziomu abstrakcji totartowców trochę brakuje.

Anton Globba – nieoczekiwany faworyt do grona najlepszych płyt roku 2011? Wszystko jest możliwe... [m]

Mężczyźni w strojach kosmonautów:






Strona zespołu: http://www.myspace.com/kievoffice

Przeczytaj też Kiev Office: Jest taka opcja, Marla Cinger: Congs

5 komentarzy:

  1. Wiersz Konja jest na Płycie Redłowskiej zespołu Szelest Spadających Papierków. Utwór "Randka z Mutantem:

    OdpowiedzUsuń
  2. nie psychodela tylko psychedela

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialna płyta... olbrzymia dawka psychodelicznych dźwięków, żeby je ogarnać trzeba na prawdę bardzo dużo czasu i przesłychań. Pewnie nie każdy da radę. Ale warto, zniszczenie... Brawo za podążanie własną, alternatywną ścieżką i trudny ale mistrzowski nowy album.

    OdpowiedzUsuń
  4. ... dużo czasu i przesłuchań oczywiście... pozdr.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawe porównanie z tym mewithoutyou. :)

    Serio dobra, wciągająca płyta. Sięgnąłem pod wpływem "Dwupłatowców". Dostałem coś całkiem innego, ale nie żałuję.

    OdpowiedzUsuń

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni