27 listopada 2011

Contra Contra: I'm Not The Man You Think I Am EP (wyd. własne, 2011)


Whatever People Say I Am, That's What I'm Not roku 2011? Nie chcę zbyt wcześnie wyrokować, ale warszawska ekipa wydaje się znacznie lepsza od Arctic Monkeys!

Ten założony w 2010 roku zespół na promocyjnych fotkach wygląda prześlicznie. Tak... (brakuje mi lepszego słowa)... zachodnio. Gdybym miał zgadywać, to każdy z członków pochodzi z innego kontynentu i spotkali się gdzieś na amerykańskim kampusie. I mają dziewczynę na wokalu. Katarzyna Kalinowska to czysta słodycz, choć podskórnie można wyczuć, że lepiej nie stawać jej na drodze. I mimo że niedawno skończyli dwadzieścia lat, to duchowo są za oceanem, w środku alternatywnych lat 90.


Zachwycaliśmy się niedawno Lora Lie? Podobała się klimatyczna perkusja? Tomek Skórzyński z Lory i tu usiadł z garami (zdarza mu się także śpiewać). Nie jestem pewien, czy drugi głos Contry Contry Kuba Wojtaszewski nie jest tym samym Kubą z The Spouds. A basista Dominik Ulicki zasila szeregi Rachael. To już chyba wystarczająca rekomendacja do zapoznania się z I'm Not The Man...

Czego się spodziewać po rozpoczynającym sześcioutworową EP-kę Ataxied? Szaleństw solowego Johna Frusciante? Czemu nie? Kawałek jedzie niczym lodołamacz na klangowanym basie i linii wokalnej Kasi Kalinowskiej. Refren to już gitarowy charkot z fajnym motywem wypychania kobiecego wokalu przez Tomka Skórzyńskiego. Jest moc, która nie ucieka w kolejnych utworach. Mój ulubiony - Delusions. Za mikrofonem oprócz Kasi, Wojtaszewski. Coś sobie tam podśpiewuje w dość spokojnej zwrotce. Ale w refrenie z pazurkami wtrynia się Kaśka. Zaczyna się dziać, szczególnie że pozostali muzycy dostają zastrzyk adrenaliny. Pot, brud i wybita górna dwójka. Ale kapela nie tylko chce się dać poznać jako mocno hałasująca. Digital Techno to owszem, rasowy czad, ale mocno doprawiony neurozą potęgowaną przez zastosowany efekt echo i niezmordowaną pracę Skórzyńskiego. Intermission jest spokojne. Ale tylko na tyle, na ile pozwala połamany rytm i znerwicowana partia gitary. Krzyżujące się wokale Katarzyny i Kuby przyprawiają o dreszcze, a rozpieprzenie kawałka w drugiej części powoduje gwałtowny opad szczęki. Nic złego nie ma także w Hedgehog. Kalinowska śpiewa ze złością naburmuszonej uczennicy, która właśnie dostała pałę z fizyki i musi odreagować. Zespół ledwie na nią nadąża (a ten piękny efekt z puszczoną od tyłu gitarą)! Na The Romance (Of Grandfather & Grandson) wokalnie udzielają się wszyscy śpiewający. I jest kurwa pięknie (w tym przypadku to nie przekleństwo).

Mój nowy ulubiony zespół. Wasz również. Daję wam pół godziny na ściągnięcie darmowej EP-ki i drugie pół na przesłuchanie! [avatar]



Do pobrania na: http://www.facebook.com/ContraContra lub w naszej strefie download.

13 komentarzy:

  1. Z The Spouds jest Kuba Walenda, a nie Wojtaszewski :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Lepiej zapamiętaj to nazwisko!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Spoudsi na swoich profilach nie podają nazwisk, więc strzeliłem z tym powiązaniem :) A drugi Kuba sam się przypomni. Z tego co czytam - nowe nagrania już w drodze!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciepłe mastery idą powoli grzać się w tłoczni

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakaś Nowa hałaśliwo-gitarowa scena powstała. lora, spouds, contra. Ci sami ludzie grają ze sobą w różnych konfiguracjach. :)
    Lubię takie zjawiska.

    OdpowiedzUsuń
  6. no i Rachael. Ale oni są już chyba starsi. Przynajmniej tak wyglądają.

    OdpowiedzUsuń
  7. fajne to jest. Tacy gówniarze, a już tak wyszczekani, osłuchani, wymodelowani, sformatowani, tak perfekcyjnie ubrudzeni i wykoślawieni. Chyba faktycznie teraz dzieciaki szybciej dorastają.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wydaje mi się, że wcześniej dzieciaki grały po piwnicach, nagrywały kasety i wydawały to w nakładach po 100 sztuk wśród kolegów w szkole. Teraz robią to samo, tylko jest internet. A że się ładnie ubierają... to oznacza tylko, że społeczeństwo jest bogatsze niż kiedyś.

    OdpowiedzUsuń
  9. "Teraz robią to samo, tylko jest internet" - no i pewnie dlatego brzmią, jakby ich muzykę generował jakiś program komputerowy. Fajnie się tego słucha, ale to jest jak oglądanie kolejnego gola Barcelony - wszystko świetnie, tylko na kim to jeszcze robi wrażenie? To nikomu nie rozwali szczęki. Prawdziwi rokendrolowcy muszą trzymać tanie pety w kartoflanych mordach umorusanych smarem, bić się z kanarami w autobusach i rzygać na ławki w parku, a nie chodzić na studia ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ściągam. Biorę się do słuchania za chwilę.

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie prawda, ze to wszystko brzmi tak samo. Każdy z nich ma właściwie zupełnie inne inspiracje, tylko część z nich nie wychodzi na wierzch. Może muzykom brakuje stanowczości w poszukiwaniu nowych rozwiązań, może są po prostu jeszcze za młodzi na to, żeby tolerować inną szkołę gry niż 'nojzowo garażowa'. W koncu mają tyle lat, że nie posądziłbym ich nigdy o zrobienie takiego materiału w tym wieku.

    OdpowiedzUsuń
  12. Kiedyś nie było tego diabelskiego wynalazku zwanego internetem i nie było dostępu do muzyki niezależnej działającej lokalnie np. w stanach, czy gdzieś w europie. Teraz dzieciaki mogą szukać inspiracji wszędzie. A ostatnio sięgają coraz bardziej ku '80/90. Co mnie bardzo cieszy. Może dlatego dzisiejsi 15latkowie zaczynają słuchać spaceman3, Sonic Youth i Joy Division zamiast Metaliki, Chili Pepers i Ramstaina :)

    OdpowiedzUsuń
  13. ciekawe! dobrze pamiętam czasy sonic youth, odrodzenie tamtych czasów pozytywnie zaskakuje!

    OdpowiedzUsuń

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni