10 sierpnia 2009

Obserwator: Posing Dirt

Hi-fi super star super hit/ Discjockey szczerzy kły znad konsolety... Nie, to nie sprawa upału ani wyraz fascynacji latami 80. To tylko pierwsze wrażenie po zetknięciu się z twórczością Posing Dirt. Chodzi o wokalistkę Kamilę – barwa jej głosu jak żywo przypomina dokonania Wandy Kwietniewskiej. Gdyby liderka Bandy i Wandy zaczynała dzisiaj, byłoby trudno odróżnić obydwie dziewczyny. Bozia dała Kamili mocne i drapieżne gardełko, w sam raz do garażowej, punkowej kapeli.

Tak, proszę państwa. Posing Dirt urodził się zapewne gdzieś głęboko w piwnicy oświetlonej gołą, sześćdziesięciowatową żarówką. By można było podkręcić na maksa potencjometry i napierdalać w bębny. Pięć kawałków na demówce podpowiada obraz klasycznego garażowego składu. Perkusista lubi grać na raz-raz-raz-raz, od czasu do czasu dodając nieskomplikowane przejścia. Gitarzysta z basistą walą po strunach generując hałaśliwy czad. Wokalistka krzyczy zbuntowanie. Znamy to? Oczywiście - przerabialiśmy to mnóstwo razy.

I skrzywdziłbym zespół kończąc notkę na powyższym akapicie. Muzycy są świadomi ograniczeń gatunku. Owszem hałasują, ale nie bezmyślnie. Riffy gitarzysty Grega nie wymagają kunsztu, ale mają w sobie charakterystyczną nerwowość. Jeszcze raz sięgnę porównaniem dwie dekady wstecz - słuchając Piekła słyszy się echa wczesnego Maanamu. Prowadzący zwrotkę motyw cechuje lekkie rozedrganie, na granicy z soniczną nerwicą. Każdy utwór mknie szybkim tempem do przodu, nie ma zwolnień, ale można zastosować inny patent. W Lubisz to co ja w pewnym momencie milknie gitara z basem; pozostaje na planie siłowy wokal z jednostajnie wybijanym rytmem. I znów nihil novi, ale to dobre urozmaicenie standardowej łupanki.

Na plus trzeba zaliczyć śpiewanie po polsku. Grupa określa się jako „poetic punk rock”. Bez przesady z tym poetic, jednak trzeba oddać honor, że historie zawarte w kawałkach nie rażą banałem (Być czymś). Tematyka daleka od punkowych ideałów, to tylko proste relacje około damsko-męskie. Podane w sposób butny, wręcz wykrzyczany, ale bez moralizatorstwa, naiwnej demagogii i czarno-białego określania rzeczywistości. Urywek z Julii: A w nocy odrzuca kołdrę/ I śni się jej miłość/ Liryka-krytyka/ Żadni zwykli ludzie, żadne tam cokolwiek/ Żaden napalm/ Żadna tam polityka... I jest miejsce na melodię. Trochę ukrytą za przesterami i natarczywym wokalem. Ale jest i często wyłazi na wierzch.

Pierwsza odsłona Posing Dirt nie jest zapowiedzią genialnego debiutu, nie stawia zespołu w kolejce młodych i obiecujących. Dla radykalnych punkowców kapela jest zbyt alternatywna o odstającym przekazie (bez Babilonu, bez walki z systemem itd.). Indie-młodzież też chyba nie połknie przynęty. Zbyt to niegrzeczne, korzeniami siedzące w surowym punk-rocku. I na co się oszukiwać - jest mnóstwo podobnych bandów; ten ma to szczęście, że jego pierwsze nagrania brzmią co najmniej dobrze. Są wściekli - tak ma być. Kipią energią - super. Kawałki zmuszają do pogo pod sceną. Lecz... co dalej? Szansę na wybicie upatruję w Kamili. Zobaczymy, jaki dziewczyna zrobi użytek ze swojego głosu. Panowie muzycy - oby pazur nie stępił się za szybko. Brakuje przede wszystkim finezji.[avatar]

PS. Demo dostępne do ściągnięcia na last.fm

Strona zespołu:
http://www.myspace.com/posingdirt

1 komentarz:

  1. Cóż, opisany w recenzji pazur stępił się szybciej, niż ktokolwiek by myślał. Typowe dla zespolików, których są miliardy i kończą się zwykle po jednym sezonie, tak jak Posing Dirt. Posłuchałem sobie i wcale zachwycony nimi nie jestem - ot, kolejny garaż jakich wiele... A drzeć się i tępo napier*** w instrumenty czy perkusję każdy głupek potrafi.

    OdpowiedzUsuń

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni