4 czerwca 2010

Obserwator: ZOOid


Krakowski zespół mający oficjalnie na koncie tylko efemerycznego singla. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że powstał w... 1995 roku.

Przez 15 lat istnienia zarejestrowali niewiele nagrań. Udostępnili do odsłuchu zaledwie osiem. Obiecują płytę z podsumowaniem ich dotychczasowej działalności, na którą czekam i doczekać się nie mogę. Nie chcę już dłużej zwlekać z tekstem, gdyż propozycja ZOOid jest co najmniej interesująca.

Kapela promuje się utworem Music, do którego nakręcono klimatyczny wideoklip. Z jednej strony jest to bardzo reprezentatywny kawałek. Pełen melodii, nostalgii, wyśpiewany z pasją. W sam raz do nocnych audycji w radiowej Trójce. Jest w nim też miejsce na odrobinę szaleństwa i nieoczywistych dźwięków. Ciekawsze rzeczy są gdzie indziej. Smoke uderza twardym basem i przesterowanym riffem, który bez problemu maluje uczucie niepokoju. Ale i tak największą robotę wykonuje wokal. Mateo nieustannie balansuje po cienkiej linii pomiędzy normalnym śpiewem a stanem post-prozacowym. Śmielej chłopaki poczynają sobie w Jazz Pray - tu już gitara nie stara się ukryć schizofrenicznych ciągot. Kapitalny klimat panuje w Laura Song. Father, if I die today, will you come to see me soon? Tak, jesteśmy w Twin Peaks. Puszczona od tyłu gitara, kanonada perkusyjna, zmiany tempa, szept wymieszany z krzykiem, skandowanie i wyniszczająca motoryczna końcówka…

Ale to nie koniec. Mamy cover (a jakże!) Siamese Twins The Cure. Bardzo udany. Gitarzysta Faza robi niesamowity użytek z instrumentu zabierając nas w lata 80. A Mateusz drze buzię jak Robert Smith za najlepszych czasów. Przecież ten gość za chwile się załamie i popełni jakieś głupstwo! Uwielbiam Spleen, mimo że aranżacyjnie ten kawałek jest kompletnie skopany! W pewnym momencie zaczyna kłuć w ucho gitarowe ciumcianie na jednej strunie i jednym chwycie. W międzyczasie sporo się dzieje, a gitara dalej swoje. Plum, plum, plum, plum, plum. Cholery można dostać. I wtedy przychodzi moment 4.44, kiedy gitarzysta zmienia akord. Odlot.

Zwracam uwagę na specyficzną angielszczyznę wokalisty – ma on charakterystyczny akcent, który może drażnić. Ale przecież o to chodzi w alternatywie. Im dalej od doskonałości, tym ciekawiej. Dla równowagi mamy jedną kompozycję po polsku Tak nie Witold. Proszę sprawdzić, jak Mateo ze swą jasną barwą głosu radzi sobie z mieszanką toolowej schizy i morrellowską szkołą duszenia strun. Świetnie, prawda?

Szkoda, że nie ma tego więcej. Krakowianie grają trochę inaczej niż większość obecnych młodych gniewnych. Są jedną nogą w XXI wieku, a drugą w psychodelii mającej swoje korzenie w poprzednich dekadach. Rozumiem, że muzykom ciężko się zgrać (jeden z członków przebywa w USA), ale czego się nie robi dla sztuki? Tak więc czekam na dobre wieści z obozu ZOOid i mam nadzieję, że zespół już nigdy nie nagra tak paskudnego kawałka jak nie wymieniony wcześniej Hello Yellow. Brrr... [avatar]



Strona zespołu: http://www.myspace.com/zooidmusic

6 komentarzy:

  1. Świetny zespół, nie słyszałem o nim wcześniej

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za miłą recenzję. Pozdrawiam. Mateo

    OdpowiedzUsuń
  3. Wypaśny kawałek - Music, wielki szacun! Można słuchać w nieskończoność. Szkoda tylko, że tak mało, chcę więcej! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Byłem na ich koncercie w Mieście Krakoff, jak grali support przed zespołem Kury - świetne selektywne brzmienie - ta muzyka miała moc. Podobno mieli dużo zarejestrowanego materiału (tak twierdził wokalista) na PC - nie wiadomo co się z tym stało...

    OdpowiedzUsuń
  5. Całkiem sporo jest tu: http://zooid.bandcamp.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Zooid zagra pod koniec lipca kilka koncertów w Polsce!

    OdpowiedzUsuń

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni