8 marca 2011
Laentrada: Exuvium (wyd. własne, 2011)
Duet z Rawicza na trzecim wydawnictwie porzuca eksperymentalne zapędy i częstuje noisem. Stop, skłamałem! Twórczość Kuby Chmielarczyka i Tomasza Dzikowskiego wciąż wymyka się jednoznacznym klasyfikacjom.
Poprzednie wydawnictwo Odzew zza było trudną płytą. Zdarzały się momenty, w których muzyka grała trzeciorzędną rolę. Exuvium to konkret. Wysunięcie brudnej, przesterowanej gitary na pierwszy plan przykuwa uwagę. Tym razem Laentrada nie bawi się w chowanego plącząc tropy i gubiąc ścieżki. Muzycy mają do przekazania wyraziste, choć umaczane w gęstej psychodelii, historie. O czym przekonuje otwierający album TATOO. Ozdobników jest masa - postrzępione gitarowe kolaże, plemienne bębenki, przesterowane delaye i nieokreślone stuki. Ale całość prowadzi monotonny, charczący bas pełniący rolę oliwy i nadający kompozycji rumieńców. Old może wydawać się zbyt toporny i garażowy (zresztą cała płyta intencjonalnie brzmi kiepsko), jednak finał w postaci krzyku rodem z Dischord Records zamyka usta malkontentom. Na punkt wspólny z poprzednim albumem napotykamy się w Elsewhere, gdyż rzecz zaczyna się radiowym oświadczeniem o niemieckiej agresji na Polskę we wrześniu 1939. Rawiczanie lubią wstawiać w kompozycje archiwalne nagrania. Co prawda później klimat zagrożenia rozmywa się wraz z przydługim przesterem, ale warto posłuchać kawałka do końca, by podelektować się ładnym wprowadzeniem partii fortepianowej na kształt Epic Faith No More. Ostatnia propozycja to Wave - typowy przestrzenny (choć nerwowy) post-rock.
Wydaje mi się, że Laentrada nagrała dość przystępne Exuvium by wyjść z cienia. Dwa poprzednie albumy były zbyt niszowe, by zespół mógł zaistnieć nawet w rodzinnym mieście. Ten mini-album na pewno pomoże zdobyć kilku fanów. Każdy z utworów ma w sobie potencjał koncertowy, czego nie można powiedzieć o kompozycjach z Poligonu doświadczalnego i Odzewu zza. Teraz Chmielarczyk i Dzikowski mają zgryz. Exuvium można polubić, ale ten albumik to nie do końca oni. Zbyt pragną dekonstruuować tradycyjne formy i badać ich wytrzymałość. Ten winylowy trzask towarzyszący od pierwszej do ostatniej sekundy dowodzi, że chcą pogodzić przyjemne i w miarę bezpieczne granie z tym poszukującym. Kibicować zawsze warto. [avatar]
Przeczytaj też Laentrada: Odzew zza
Strona zespołu: http://www.myspace.com/laentrada
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Nie jest łatwo napisać dobry tekst piosenki po polsku – wiemy o tym dobrze. Skoro to takie trudne, to czemu nie skorzystać z gotowych? Pustk...
-
Tworzenie sztuki i głowa do interesów nie zawsze idą w parze, ale jeśli ktoś ma zdolności organizacyjne i siłę przekonywania może spróbować ...
-
Prawdopodobnie dwie najlepsze polskie płyty punkowe tego roku.
-
Ledwo skończył się tegoroczny, a my już myślimy o następnym. Pomarzyć zawsze można, dlatego wspólnie stwórzmy listę wykonawców, których chci...
-
To nie jest płyta przełomowa. Więcej, operuje w raczej dobrze znanych nam klimatach brzmieniowych. Ale co mnie to obchodzi – tego chce się ...
-
Julia Marcell w niedawno opublikowanym wywiadzie wyznała, że proces powstawania jej najnowszej płyty polegał nie tyle na dodawaniu smaczków...
-
Kiedy czytam niektóre komentarze dotyczace drugiej płyty Marii Peszek, mózg mi się lasuje, a resztki włosów na głowie stają dęba. Część nasz...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz