20 października 2011

Low-Cut: L.T.B.D. (Blue Sparkle/ Borówka Music, 2011)


Historia z kategorii „to się nie może udać”. Na miesiąc przed zaplanowaną sesją nagraniową zespół Let The Boy Decide rozstaje się z wokalistką. Studio zaklepane, piosenki napisane, ale nie ma kto ich zaśpiewać! Odbywa się błyskawiczny casting, pojawia się nowy człowiek. Musi nie tylko wpasować się w gotowe kompozycje, ale i napisać do nich teksty. Mission impossible?

A jednak się udało! Słychać, że to stary dobry LTBD, ale nowy głos, należący do Rafała Sztuckiego, nadaje ich muzyce bardziej zdecydowanego charakteru. Rafał nie boi się krzyknąć, gdy sytuacja tego wymaga, a jego grunge’owa barwa, w połączeniu z rytmicznymi, rozlewającymi się aranżami daje efekt muzyki drogi. To rzeczywiście jest płyta, której świetnie słucha się w podróży.

Co uwielbiam na tym albumie, to jego brzmienie. Mocne, ale jednocześnie miękkie uderzenie w bębny, napięty, głęboki bas, świdrujące dźwięki analogowych klawiszy, przeplatające się z trzema grającymi jednocześnie gitarami, sporadycznie pojawiające się zagrywki saksofonu. Wszystko doskonale słyszalne, przemyślnie wplecione w gęstą zasłonę brzmienia studia Perlazza. Płyta liczy dziesięć utworów i nie ma tu straconej minuty. Począwszy od dostojnego openera Slow Heart Beating L.T.B.D. rozkręca się coraz bardziej aż do zaskakującego finału, którym jest Short Time Devilman (znany z ostatniej płyty Let The Boy Decide), zaśpiewany przez Rafała w duecie z Magdą Nowetą. A po drodze jest King Vincent z fantastyczną pracą klawiszy (gra w chowanego z gitarą wywołuje przyjemne ciarki), Photograph z agresywnym, pełnym zgiełku zakończeniem, przestrzenny Rider (posłuchajcie, jak pięknie uzupełniają się tu partie gitar), zmysłowo charczący Native, Dreamland z brzękającymi perkusjonaliami i potężnym refrenem, szorstki, jazgotliwy Simple Thing, czy wreszcie przebojowe Disco. Warto wsłuchać się również w nietypowy instrumental Jealous Gobbler, w którym obok ciekawie poprowadzonych dęciaków mamy też do czynienia z zupełnie innym podejściem do rytmu.

Są to życiowe piosenki z prosto napisanymi słowami. I’m alone tonight/ Next to the fire place/ Listening the sound of night/ I ride to the promised land. Trudno nazwać ten tekst wyrafinowanym, podobnie jest z pozostałymi. Ale to się sprawdza. W głosie Rafała jest żarliwość i młodzieńcza szczerość. To wystarcza, by uwierzyć w tę muzykę.

L.T.B.D. na pewno nie wykasuję ze swojego odtwarzacza. Bo to płyta, na którą zawsze możesz liczyć, gdy potrzebujesz wsparcia i pozytywnego kopa. [m]

Simple Thing:



Strona zespołu: http://www.facebook.com/low.cut.band

Przeczytaj też: Dużo fajek i piwa. Powinno być dobrze – rozmowa z Low-Cut

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni