10 października 2011

Mofoplan: Karate Music (wyd. własne, 2011)


Tytuł roboczy, okładka także. Mofoplan ma w dupie promocje, wytwórnie i cały ten zgiełk. Za to daje nam za darmo zestaw swoich klasycznych hitów, więc nie ma co wybrzydzać, tylko brać i się bujać!

Mofoplan to już legenda polskiego funk rocka. Zaczynali jeszcze w latach 90., kiedy modę na takie granie nakręcali Red Hot Chili Peppers, a w kraju nad Wisłą rządzili Blendersi z tym śmiesznym Amerykaninem na drugim mikrofonie. A że Mofoplan pochodzi z Mysłowic, to ich funk był bardziej melodyjny, britowy, ze specyficzną mysłowicką skazą w tekstach i wokalach. A propos wokali. Jeśli jak ja wielbicie jeden z highlightów tego roku, płytę Milcz Serce, powinniście wiedzieć, że w Mofoplanie główny głos emituje niejaki Dzikens, czyli Bart Björn, czyli Bartek Woźniczko. O ile czegoś nie pokręciłem. W każdym razie charakterystyczne, soulowo-emocjonalne śpiewanie, bardzo melodyjne, ale ponadto i z jajem, i z pieprzem.

Nie oszukujmy się, muzyka Mofoplanu jest trochę niedzisiejsza. Zresztą chłopaki nie ukrywają, że zebrali stary skład trochę z sentymentu, trochę by wreszcie udokumentować swoją byłą już działalność (w ub.r. zapowiadali koncerty, ale chyba wiele się ich nie odbyło). Materiał zawarty na płycie o roboczym tytule Karate Music to rzeczy stare (ale nagrane niedawno), sprzed dekady, zarejestrowane w domowych warunkach za małe pieniądze. I co z tego, skoro wciąż brzmią świetnie?

Może i tematy niektórych piosenek trochę się zdezaktualizowały, pewnie wielu z was nie będzie miała pojęcia, do jakich sytuacji się odnoszą, ale na szczęście Mofoplan to nie Kazik Staszewski, nie ma tu publicystyki, raczej humor sytuacyjny z nawiązaniem do konkretnego czasu. Niektóre historyjki w ogóle nie utraciły na świeżości. Weźmy chociażby ponadczasowe Cztery dychy: Hej patrz, nie robię w ochronie/ Bo słabe mam zdrowie/ Hej tam, nie służę w mundurze/ Ja służę kulturze. Albo Dobrego: Mamo, tato/ Daj pieniądze na wóz/ Daj pieniądze na seks/ Mamo, tato/ Daj pieniądze, bo złe/ Złe mi się chce. Celność często dość skrótowych, lakonicznych tekstów bywa porażająca: Nie chodzi o życie do utraty tchu/ O zwykłe, zwyczajne rozumienie się bez słów/ Nie chodzi, nie chodzi o całe to stanie/ Tylko o to, że ten chuj teraz leży na niej (Ona siedzi na nim).

Muzycznie? Petarda! Rytmiczne Cztery dychy (genialne refreny, chórki po prostu cudne!), transujące przesterowanym basem i chóralnym, nieco blendersowym refrenem Coś na tak (Lubię, gdy w kieszeni dzwoni mi!), rapowany Dobry, fantastycznie taneczna Małpa do rana (Dziewczyny jak maszyny, nogi ze sprężyny!), najbardziej funkowy w zestawie, przy okazji przypominający historię o talibach w Klewkach, Turban Taliban, wreszcie „papryczkowe” USA. Do tańca i do rytmicznego pedałowania (źle myśleliście, chodziło mi o jazdę na rowerze). Ale są i wolniejsze numery, czarujące melodiami fantastycznie zaaranżowanych wokali i gitar: Funk scenariusz (Mój scenariusz – funkcjonariusz, za to powinni dostać jakiegoś Fryderyka, albo co), puszczający oko w kierunku fanów Myslovitz (wysilony głos wokalisty bardzo w stylu Artura Rojka) Jimi Jaguar, wreszcie utrzymany w klimatach Milcz Serce Kask. Porządny zestaw bez słabych momentów.

Jeszcze macie wątpliwości czy warto pobrać tę płytę z naszego downloadu? Nie warto, trzeba! [m]

Funk scenariusz:



Strona zespołu: http://www.myspace.com/mofoplan

2 komentarze:

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni