9 października 2013

Szezlong: Learned Helplessness (wyd. własne, 2013)


Improper. Ta piosenka opublikowana w wersji demo zwróciła uwagę redakcji WAFP na poznański kwartet jeszcze w ubiegłym roku. Płyta już prawie jest (oficjalnie pojawi się 17 października) i jest nieprzyzwoicie dobra.

Modest Mouse. Nie sposób uciec od tej nazwy. Styl Szezlonga to pochodna dokonań zespołu Isaaka Brocka. Można by nawet powiedzieć, że poznaniacy nieco zbyt się zasłuchali w MM, gdyby nie fakt, że są to inspiracje tym wczesnym, najbardziej szlachetnym Modest Mouse. A to chyba można im wybaczyć, prawda?

Learned Helplessness zawiera tylko dziewięć piosenek – aż chciałoby się więcej. Ale zespół wykorzystuje każdą sekundę nagrania, każdy milimetr zapisu na powłoce płyty CD, nie ma tu praktycznie żadnego słabszego momentu, nie uświadczymy utworu, który częściej niż inne lądowałby pod przyciskiem „pomiń” na pilocie. Wydawać by się mogło, że otwierający album Naive jest tym słabszym ogniwem, ale nie. To, jak zmienia się klimat mniej więcej w jego połowie, jak wchodzą nastrojowe gitary, przytłaczane co chwila mocniejszymi wejściami i krzykiem głównego wokalisty Bartłomieja Maczaluka, to miód na uszy każdego miłośnika klasycznego amerykańskiego altrocka z najlepszego okresu – lat 90. Łagodny finał utworu jest jednocześnie zaproszeniem do gry: zgadnij, kiedy zagramy ostrzej, a kiedy zaserwujemy zaskakująco delikatną nutę? Shadows to triumfalne uderzenie postpunkowej energii: brudny wokal, gryzące gitary i potężne wejścia sekcji rytmicznej. Starless Night podbija piłeczkę i idzie w stronę bezpretensjonalnej piosenkowości. Jak rzadko słyszymy takie euforyczne refreny w piosenkach polskich artystów! I rzecz, od której wszystko się zaczęło. Improper to ciągle jasny punkt w twórczości Szezlonga, choć inne kompozycje depczą mu po piętach. Krótko mówiąc, jest to zdecydowanie moja czołówka piosenek tego roku. Refren Please, let me sing out of tune/ Please, let me be improper tonight – znamienne słowa, opisujące wszystko co chcielibyście wiedzieć o tej płycie przed jej kupnem – wbija się w głowę prawie z taką samą uporczywością co niektóre melodie Paula McCartneya.

Umowna połowa albumu za nami. Znowu będzie brudno i punkowo, a to za sprawą półtoraminutowca o takim właśnie tytule: 1:30. Podoba mi się również to najbardziej hałaśliwe oblicze Szezlonga. Znowu wielkie brawa dla sekcji Paweł Szuksztul (bas) – Piotr Korsak (bębny), wykonują tu świetną robotę. Out Of Order i Circles ukazują spokojniejszą twarz kwartetu. Pierwszy czaruje niemal shoegaze’owym klimatem, drugi jest po prostu pięknym kawałkiem emocji wyciętym prosto z mojego serducha (wybaczcie ten łzawy patos). Coming To Terms to odrobina trudniej przyswajalnego jazgotu – jak kończyć, to z przytupem! Ale to przecież nie koniec, po krótkiej przerwie pojawia się jeszcze hidden track, czyli kapitalny, szalony Hangover. I to jest właściwe zakończenie, z tą zajebistą melodią wyciskaną spomiędzy masywnych żaren hałasu gitar Maczaluka i Marcina Chołaścińskiego.

Absolutny must have, jeśli jak my podniecałeś się wszystkimi debiutami niegrzecznych chłopców, które lądowały na pierwszych miejscach Panikarzy w ciągu ostatnich 2-3 lat. [m]


Strona zespołu: https://www.facebook.com/szezlongpl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni