9 lutego 2014

Pojedynek: [peru] kontra Peter File


Postcore’owe petardy. Pojedynek na gitary i krzykaczy. Kto wygra: doświadczony zawodnik z ławki rezerwowych czy nieznany nowicjusz?

[peru]: Ktoś z nich (Extinction Records, 2013)


[peru] to lubelski zespół istniejący od 2005 r., ze skromnym, ale jednak, dorobkiem płytowym (w 2009 r. wydali album Strach). Szkoda, że tak niewiele się o nim mówi, a Ktoś z nich należy do najbardziej niesłusznie pominiętych longplejów ubiegłego roku. Jest to bowiem zespół ukształtowany, poukładany i zasługujący na uwielbienie fanów stylistyki łączącej surowego post core’a z shellakowym noisem. Potężne brzmienie (bas i bębny!), wściekła intensywność kompozycji i dosadny, uniwersalnie sformułowany przekaz to atuty lubelskich „Peruwian”.

Utwór tytułowy od pierwszych sekund ustawia odbiór albumu: agresywne, trwające ponad pół minuty sprzężenie zwrotne, motoryczny bas i matematycznie nabijany rytm. Na tę bazę nałożono minimalistyczne noise’owe akordy gitary i deklamujący-krzyczacy wokal. Moc. I tak właściwie jest do końca. Czasem środek ciężkości przesuwa się w kierunku punk rocka (44), kiedy indziej hard core’a (I tak nie uwierzysz, Przed każdym zagrożeniem, Magia fazy montażu), a nawet math rocka (Zły pies, Kiedy przyjdzie czas).

Tematyka piosenek jest dość typowa dla zespołów hc/punk: zniewolenie jednostki (Zły pies), znieczulica społeczna (Ktoś z nich), brak tolerancji (Jest nas więcej z drażniącym cytatem wypowiedzi posłanki Łybackiej) czy życie przypominające sensacyjne newsy w telewizji (Magia fazy montażu). Standard, ale podano je w sposób pozbawiony łopatologicznej agitacji. Duży plus, bo zaangażowanie w szczytne idee czasem przybiera formy fanatyzmu – tu jest to w miarę neutralne.

Lubicie takie granie, nie powinniście przegapić.





Peter File: Fish Rider EP (wyd. własne, 2014)


Młode trio z Mikołowa. Nazwa w slangu oznacza „pedofila” (podobieństwo wymowy), a zwrot został spopularyzowany w jednym z odcinków serialu The IT Crowd (polski tytuł Technicy magicy – polecam!).

EP-ka opatrzona podtytułem „demo” brzmi dość solidnie, powiedziałbym nawet, że znakomicie jak na pierwsze nagrania w tym składzie. Początek jednak nie jest obiecujący. O ile zwrotki kawałka Co za niespodzianka! wypadają całkiem nieźle (fajny styl śpiewania Adriana Jasnocha, masywny riff), to refren – co za niespodzianka! – rozczarowuje brakiem pomysłu. Do tego nieświeże skrecze – panowie, dziś się już tak nie gra – dopełniają porażkę.

Ale dalej jest znacznie ciekawiej. Golarki przyciągają świetną intensywną rytmiką (bas!), mrocznym wyciszeniem i niebanalnym, literackim tekstem. Nie? to już bardzo chwytliwe motywy gitar i solidny wygrzew w refrenie. Jeszcze bardzo charakterystyczny Mayday (to może być ich znak rozpoznawczy) i punkowy, nawiązujący do tradycji jarocińskiego anarchizmu Permanentnie naiwny – to mocne punkty tej pięcioutworowej EP-ki.

Jak na debiutantów jest lepiej niż dobrze. Nie obyło się bez wpadki, ale reszta jest na wysokim i obiecującym poziomie. Tak trzymać!



Łatwo wskazać zwycięzcę tego pojedynku. Debiutant musiał ulec doświadczonemu, ukształtowanemu zawodowcowi, walczącemu w dodatku w wyższej wadze. Ale nie był to nokaut i Peter File wychodzi z ringu z poobijaną, ale jednak z twarzą. [m]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni