Człon „les” niczym przednutka przywodzi na myśl zaimek
gramatyki francuskiej, z kolei zakapturzony tolerancyjnie Polak dzielący świat
wyłącznie na czerwony i biały, dostrzeże w tym (nie)stosowny podtekst. Można
także przeczytać od prawej do lewej jak Arabowie i dokonać niewielkiej
destrukturyzacji, by dowiedzieć się, że chodzi o rozmiar „iks el”,
przypuszczalnie przyzwoicie męski. Drugi człon „Ki” nie jest niczym innym, jak
japońskim słowem oddającym znaczenie wyrazowi „drzewo”. Ta cała mozaika
wielokulturowa udowadnia, że jak pod trzycentymetrową warstwą puchu kremowego w
ciastku zawsze znajduje się dżem, tak w tym wypadku Les Ki – to krajan, który
na podobieństwo indie-popowych melodii stworzył cztero-piosenkowy Zaczyn.
Les Ki swoim opusem nr 1 wpisuje się w „bezpieczny” nurt
polskiego, alternatywnego popu. (Nie)wielkie ryzyko podejmuje, nadając prym
akustycznej gitarze, na której niejeden muzyk struny zszarpał (nerwowe lub
głosowe od wyzywania niewinnego instrumentu), mimo to nie odczuwa się
spodziewanego zmęczenia schematycznym potraktowaniem instrumentu. Towarzyszące
jej odprężenie, w dużej mierze osiągnięte zostaje śpiewnością oraz ciepłą,
młodzieńczą barwą głosu artysty. Wróżyła babka na dwoje, gdyż dużo trudniej
znudzić słuchacza czterema piosenkami podobnie brzmiącymi, niż długogrającym
albumem, na którym znajduje się krotność takich utworów. Nie każda babka
posiada zdolności nadprzyrodzone, toteż zamiast na dwoje wróżyć, lepiej na dwa
dzielić to co jest, powściągnąwszy swój entuzjazm do czasu pełnowymiarowego
debiutu. [Adrian Matuszak]
Strona artysty: https://www.facebook.com/LESKI.CO
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz